28 października 2012

78. So sad but it's true.

Tytuł: Christina Aguilera 'Walk away'
*
25. miesiąc od rozstania; 17. listopada 2013r.
Oberhausen, König - Pilsener Arena; MTV Europe Music Awards

Błysk fleszy, krzyki fanów, reporterzy, paparazzi biegający z aparatami i kamerami, wszechobecni dziennikarze. Dla kogoś, kto nie był przyzwyczajony do takiej wrzawy, całe to zamieszanie mogło budzić pewien dyskomfort.  A co za tym idzie przywołać swojego rodzaju dezorientację, co zdecydowanie nie przyczyniało się do ulepszenia wizerunku medialnego. Jednak chłopcy, a w zasadzie mężczyźni, z Tokio Hotel byli w pełni przyzwyczajeni do atmosfery towarzyszącej takim przedsięwzięciom, jak wędrówka po czerwonym dywanie albo inauguracja gali. Przejście kilkunastu metrów od auta do ścianki zajęło im niemal dwadzieścia minut, ale wykorzystali ten czas na autografy i zdjęcia z fanami, choć David bardzo usilnie starał się ich bezgłośnie pogonić, co sprawiło, że wyglądał jakby dostawał wytrzeszczu oczu. Pod ścianką spędzili około pięciu minut, strzelając minami i uśmiechami. Bill prezentował nowe tatuaże i mięśnie, których od gali Viva Comet znacznie przybyło. Kiedy tylko zniknęli z oczu reporterów, wpadli w ręce dźwiękowców, którzy w sekundę przygotowali ich do wywiadu z dziennikarzami. Ci czekali już na nich, zapowiadając ich z lekko przesadzoną ekscytacją.
- Bill, Tom, Gustav, Georg! Wreszcie! – dziewczyna uśmiechnęła się w oko kamery, a potem przeniosła spojrzenie na nich. – To niesamowite, że jesteście dziś z nami. Jak samopoczucie?
- Świetne – odparł Bill, uśmiechając się od ucha do ucha. Miał to opanowane do perfekcji. – Jesteśmy podekscytowani nominacjami, za które bardzo, bardzo, bardzo serdecznie dziękujemy. Gdyby nie wy – spojrzał wprost w oko kamery – nie zaszlibyśmy tak daleko. Nie możemy doczekać się też występu.
- Georg obiecał, że wystąpi bez koszulki – odparł Tom, puszczając oko do dziennikarki. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i powachlowała się notatkami.
- Czy to prawda Georg? Czy może twoja pani nie byłaby zadowolona?
- Chyba dostałbym za to po głowie, więc nie będę ryzykował. Tom sam by chciał, dlatego mnie wypycha, żeby nie było, że pierwszy pokazuje klatę – Tom uniósł ręce w poddańczym geście i uśmiechnął się rozbrajająco. On też potrafił zachować się przed kamerami.
- Bez względu na to ile razem gramy, oni dwaj się nigdy nie zmienią – odparł Bill pobłażliwym tonem.
- Taki wasz urok panowie, bo bez względu na to, ile razem gracie, fanki tak samo was kochają, co więcej – wciąż ich przybywa! W związku z tym mam pytanie prosto z twittera. Czy poza Georgiem, wszyscy jesteście wolni? Zapytała o to Nani z Essen. Myślę, że podpiszą się pod tym pytaniem wszystkie wasze fanki! – zatrzepotała rzęsami, wbijając uważne spojrzenie w Billa.
- To chyba też się nie zmieni – zaśmiał się krótko. – Tak, jesteśmy wolni – odpowiedział, lecz nikt poza Tomem nie spostrzegł, że za plecami skrzyżował palce.
- To cudnie, a co dziś zagracie?
- To na razie niech będzie tajemnicą. Przygotowaliśmy małą niespodziankę – odparł Tom.
- Niespodzianka od chłopaków z Tokio Hotel, to jest to, na co czekamy! Dzięki za rozmowę! – pomachali do kamery i kiedy dostali znak, że zniknęli z wizji, odetchnęli z ulgą. Dziennikarka coś jeszcze świergotała do nich, ale poza Billem, który dzielnie jej słuchał, pozostała trójka chciała już schować się w budynku.
Jak zwykle skierowali się tam, gdzie ich pokierowano, by sprawdzić wszystko przed występem, a potem udać się na swoje miejsca. Tym razem trafiły im się całkiem niezłe. Bill myślał o tym, że Scarlett nie odzywała się od kilku dni. Tom czuł ulgę, że jej tam nie będzie, a z drugiej strony bardzo chciał ją zobaczyć. Gustav zastanawiał się nad tym, jak najszybciej zmyć się z After Party, a Georg głowił się, czy Saoirse dobrze czuła się sama z Julie, Shie’em, Margo i dzieciakami. Jeszcze nie widział nigdzie Liv, która była ze Scarlett. Swoją drogą, chłopaki urwaliby mu głowę, gdyby wiedzieli, że wiedział.
*

Wzięła głęboki oddech. Dawno się tak nie denerwowała. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. O jej obecności na gali wiedziała tylko niezbędna liczna osób. To miał być prawdziwy ‘boooom’. Spojrzała w lustro i wziąwszy w dłoń pędzel, musnęła nim policzki. Liv beztrosko trzaskała zdjęcia, gdy ona skręcała się z nerwów przed występem.
- Jak się czujesz? – zapytała nakierowując na siostrę lampę, by zmienić kąt padania światła.
- Hmmm… - zasępiła się na moment wznosząc spojrzenie ku górze, a Liv wykorzystała to, by wykonać kolejną serię zdjęć. – Jestem niesamowicie zestresowana, momentami zapominam tekst, ale to pewnie dlatego, że wciąż go powtarzam. Mam ściśnięte gardło i żadnej pewności, czy wciąż umiem śpiewać. To jest dla mnie tak niesamowicie ważne… nie sądziłam, że może być aż tak bardzo. Najbardziej w świecie chce wrócić, ale tak samo mocno się tego boję.
- Tak chyba powinno być, jeśli ci na czymś zależy, to boisz się, że coś pójdzie nie tak. Naturalna kolej rzeczy.
- Jakaś ty teraz mądra – Scarlett uśmiechnęła się do Liv unosząc jeden kącik ust. – Pomożesz mi założyć gorset? – zapytała spoglądając na siostrę w odbiciu lustrzanym. Kiedy Liv po niego poszła, Scarlett jeszcze raz przyjrzała się swojemu odbiciu. Simon przez dwie godziny układał jej włosy tak, żeby wyglądały na nieułożone. Esme malowała ją kolejną godzinę, a jeszcze wcześniej miała długą próbę. Zdjęła biustonosz, który nosiła do tej pory i wzięła od Liv gorset, który siostra zaraz zaczęła jej sznurować. Nawet teraz nie była do końca pewna, czy udało jej się osiągnąć taki efekt, jaki planowała, ale klamka zapadła. Zrobiła wszystko, by ten występ był doskonały. Miała mało czasu i w wielu kwestiach związane ręce, ale dopisało jej szczęście i przyjaźnie, które zawarła w czasie debiutu, teraz okazały się wciąż trwać. Dzięki temu miała wspaniały zespół. Zaufany, co było dla niej bardzo ważne. A także grupę taneczną, z którą współpracowała podczas trasy i występów. Strój na scenę wybrała razem z Liv i to było chyba najtrudniejsze, bo nie miała na niego pomysłu, a czas naglił. Cały anturaż powstał dzięki zaangażowaniu jej przyjaciół z Los Angeles i byłam im niesamowicie wdzięczna, bo właśnie sceneria odgrywała duże znaczenie podczas tego występu. Bardzo schlebiało Scarlett to, że udało jej się zyskać pomoc tak wielu osób, że dzięki Davidowi całość przebiegła sprawnie i bezproblemowo. To był jej czas i utwierdzała się w tym coraz mocniej. – Wiesz co, Liv? – zapytała spoglądając na swoje odbicie. – To odpowiedni moment. Czuję to – siostra wyjrzała zza dziewczyny i tylko uśmiechnęła się do jej odbicia.

Nicky Minaj, Beyonce i Rihanna wraz z chórem zeszły ze sceny po swoim widowiskowym występie. Widownia cichła, a w blasku reflektorów stanęli Taylor Momsen i Chester Bennington. Publiczność znów zawrzała, a prowadzący racząc szerokimi uśmiechami, czekali na ciszę. Taylor doskonale prezentowała się w krwistoczerwonej skórzanej sukience, a Chester wyglądał jak Chester, co zaowocowało gromkim wybuchem wrzasków, gdy tylko uniósł dłoń. Osiągnął tym gestem odwrotny efekt do zamierzonego.
- Dobry wieczór, Oberhausen! – powiedzieli chórem.
- To był ognisty wstęp – stwierdziła Momsen.
- I pomyśl, że to dopiero początek – odparł Chester. – Mamy przyjemność powitać państwa na gali MTV Europe Music Awards dwa tysiące trzynaście! – rozległy się brawa i w tej samej chwili zgasły wszystkie światła. Zapanowały egipskie ciemności, które momentalnie zaczęły punktowo rozświetlać wyświetlacze telefonów komórkowych. Po tych kilkunastu sekundach niepewności, w mroku poniósł się głos prowadzących.
- Niespodzianka! – wykrzyknęła Taylor. – Wygląda na to, że siadły korki.
- Proszę państwa, proszę zachować spokój. To nie korki, spięcie, ani przeciążenie – uspokajał.
- Słyszysz tą ciszę, Chester? To cisza przed burzą – niski, nieco chrapliwy głos Taylor nie działał kojąco. Brzmiał raczej jak z horroru.
- Proszę państwa, proszę się nie martwić. Panujemy nad sytuacją – po tych słowach sufit nad gośćmi i sceną przecięła błyskawica.
- Proponuję jednak poszukać parasol – odparła Taylor.
- Powtarzam. To nie spięcie, ani przeciążenie. Wygląda na to, że to tylko wyładowanie elektryczne, bo mamy tu prawdziwy grom z nieba – zapowiedział to tonem pełnym grozy i ekscytacji zarazem, po czym prowadzący wycofali się, a ciszę zaczął łamać szum. Najpierw delikatny, z każdą chwilą głośniejszy, w którym dało się usłyszeć niewyraźne głosy i uderzenia kropel deszczu grunt i pojedyncze niezbyt donośne grzmoty. Pomimo przyjemnego ciepła w budynku, efekty dźwiękowe przyprawiały o gęsią skórkę. Wciąż panowały egipskie ciemności, napięcie rosło, a rozglądający się wokół siebie goście imprezy nie widzieli nawet czubków swoich nosów. Wśród nich niemal pod sceną siedziała również czwórka magdeburczyków. Bill czuł, że coś się świeci, Georg zadowolony, że nikt nie widział jego miny, czekał na rozwój wydarzeń, a Gustav, któremu szatyn wszystko wygadał, podobnie jak on, wypatrywał, co się stanie. Natomiast Tom, mając dziwne przeczucie, że coś się stanie, niespokojnie wiercił się w fotelu. Trybiki w jego głowie powoli łączyły fakty. To całe zamieszanie, aluzje prowadzących, a wcześniej nieustannie nieosiągalny David, to wszystko gdzieś tam z tyłu głowy składało mu się w całość, ale ta myśl nie miała czasu na wyklarowanie się, bo otoczenie zbyt mocno Toma absorbowało. W szumie dało się słyszeć coraz wyraźniejsze wypowiedzi. Zlepki zdań różnych ludzi, po niemiecku i angielsku. Napierały na słuchających coraz bardziej i głośniej. Jedne głosy były bardziej znane, inne mniej, ale wszystkie sprowadzały do jednego; opisywały Scarlett. Były to fragmenty wypowiedzi różnych ludzi z rozdań nagród, wywiadów czy innych okazji. Tylko ktoś, kto śledził wszystkie te wydarzenia na bieżąco i z wielką uwagą, mógł domyślić się, o co chodziło. Dla pozostałych to wciąż było zbyt mało oczywiste. Gdy szum powoli cichł, ogromny ekran zaczął się rozjaśniać, a halę przeciął radosny, dziewczęcy śmiech. Tom, o mało nie mdlejąc, ścisnął Billa za rękę. Ten głos poznałby wszędzie.
- To ona – odparł, ciesząc się, że nikt nie dostrzegł tego, że pobladł. W napięciu wpatrywał się w obraz, który na wzór starego filmu był nieczysty i z różnego rodzaju zakłóceniami. Początkowo w czerni i bieli ukazał się fragment ogrodu, który tylko dla czterech osób na sali był znajomy. W sumie dla pięciu, bo nieco dalej wśród gości siedziała też Sophie. Obraz stawał się kolorowy, jednak wciąż rozmyty i nieco niewyraźny, zakłócony ‘kaszą’. Wszystkich gości otulił radosny, miękki śmiech dwojga ludzi.

- No chodź tu! – rozległ się jej głos, a w kadrze ukazał się najpierw fragment sukienki w żywym turkusowoniebieskim kolorze. A potem, gdy obraz powoli się oddalał pojawiła się cała postać Scarlett śmiejącej się zalotnie do operatora kamery.

Tom doskonale wiedział, kto stał po drugiej stronie. Coś ścisnęło go w środku, bo od razu przypomniał sobie, jaki był wówczas szczęśliwy. I pomyśleć, że to działo się tylko jakieś cztery lata wcześniej. A jakby w zupełnie innym życiu.

- Nie, bo pada, a ja w przeciwieństwie do ciebie nie lubię moknąć – odparł rozbawiony głos.

W tym momencie już chyba wszyscy wiedzieli, kto stał po drugiej stronie kamery.

­- Proszę! – uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami. – Jest tak ciepło i deszcz jest taki miły. Chooooodź, do mnie – zakręciła się wokół własnej osi, a turkusowa sukienka zafalowała wokół jej zgrabnych nóg. Obraz nieco się przybliżył. Była taka szczęśliwa i pełna beztroski. – Dostaniesz buziaka, no chodź! – prosiła i gdyby nie to ponętne ciało, można by pomyśleć, że mówiła to mała dziewczynka.
- Sam sobie wezmę, jak już tu przyjdziesz – powiedział siląc się na obojętność.
- Nie, bo ci nie dam. Możesz tylko tu – stanęła w miejscu i ułożyła usta w dziobek, pochylając się nieco w jego kierunku. Przymknęła powieki, a kotara długich rzęs położyła się cieniem na jej rumianych policzkach. Kamera powoli zbliżyła się do jej twarzy. Spadały na nią pojedyncze krople letniego deszczu, a czarne loki, które ją otulały, wiły się jeszcze mocniej. Wtem nagle otworzyła oczy. Ich kolor stał się aż nieprawdopodobnie nasycony. Tak niebieskich oczu świat jeszcze nie widział. Jej twarz miała spokojny wyraz. Patrzyła dłuższą chwilę prosto w oko kamery. Od samego wyrazu tego spojrzenia człowiek dostawał gęsiej skórki. – Na pewno nie przyjdziesz? – operator najwyraźniej zaprzeczył, a wraz z nim kamera wykonała delikatny ruch. Odeszła kilka kroków, a zoom zaczął się znów oddalać. Tak by było ją widać całą. – Na pewno? – spytała odwracając się do niego. Stała lekko bokiem, odsunęła włosy z ramienia i zsunęła z niego ramiączko sukienki. – Na pewno? – powtórzyła i uśmiechnęła się tak, że na samo wspomnienie tego uśmiechu, robiło mu się gorąco.
- Nie zwiedziesz mnie, panno O’Connor – powiedział niskim, głębokim głosem.
- Jeszcze zobaczymy – odparła radośnie i rozsunęła suwak sukienki. Ramiączko zupełnie zsunęło się z jej ramienia. Ukazując fragment czarnego, koronkowego biustonosza. Kamera momentalnie wylądowała na stoliku, a kilkanaście sekund później tuż obok obiektywu upadła właśnie ta niebieska sukienka.
- Kocham cię, Maleńka – dało się słyszeć, nim w tle poniósł się radosny śmiech zakochanych.

Sufit po raz kolejny przecięła błyskawica, obraz lekko się przyciemnił, a zakłócenia obrazu i efekty dźwiękowe stały się wyraźniejsze. Znów grzmiało, wiał wiatr i padał deszcz.

- Czekałam długi czas, na to, żeby czuć się tak, jak teraz.

Gości otulił spokojny, delikatny głos Scarlett. Brzmiała, jakby opowiadała dziecku bajkę.

- Chciałabym, byś poznał mnie lepiej. Zobaczył prawdziwą mnie – obraz zaczął się rozjaśniać i oczom wszystkim pokazała się zgrabna noga, którą powoli oblekano pończochą. Kamera wędrowała ku górze, wzdłuż łydki, aż do uda wraz z dłońmi zakładającymi ową część bielizny. - Przepraszam, jeśli nie byłam idealna – padło z głośników mniej więcej w momencie, gdy jej dłonie wygładzały koronkę na udzie. - Przepraszam, ale nie jestem żadną divą – tu nastąpiło przejście i na ekranie ukazała się część sylwetki dziewczyny stojącej przed lustrem. Pokazano fragment ramienia okrytego długimi lokami, smukłej talii i krągłego biodra. - Przepraszam, że nie możesz mnie zdefiniować – tu wygładziła materiał koronowych „bokserek”. - Przepraszam, że mówię to, co myślę – obraz przeniósł się na fragment jej twarzy, a konkretnie na wargi, które zalotnie zwilżyła koniuszkiem języka i uśmiechnęła się cwano. - Przepraszam, nie rób tego, co mówię – pociągnęła usta szminką w kolorze ciemniejszym od naturalnego. - Przepraszam, że łamię zasady. Przepraszam, po prostu wiem, czego chcę – na ekranie ukazało się jej oko, wokół którego utworzyły się delikatne zmarszczki. Na znak, że dziewczyna się śmiała. Makijaż „smokey eyes” dodało temu spojrzeniu drapieżności. - Przepraszam, że nie udawałam – oko się zamknęło, a ona odwróciła twarz. - Przepraszam, że byłam prawdziwa – obraz stał się czarny na ułamek sekundy, a zaraz po tym ukazała się postać stojąca tyłem, odziana w czarną pelerynę. Znajdowała się w zaciemnionym pomieszczeniu, w delikatnej poświacie promieni słonecznych. – Nigdy nie będę ukrywać tego, co czuję – po wolnym przejściu widzowie ujrzeli mikrofon umieszczony w stojaku. Nastąpiła cisza i dało się słyszeć stukot obcasów o posadzkę. – Więc oto jestem; bez szumu, blasku i udawania 1 – oprócz stojaka na ekranie pojawił się kawałek sylwetki dziewczyny, a raczej jedna z jej rąk, w której trzymała jedną stronę właśnie tej niebieskiej sukienki. – To koniec. To początek. To mój listopad – sukienka zawisła na mikrofonie, a Scarlett odwróciwszy się na pięcie odeszła, a za nią poniósł się jedynie stukot obcasów, zaś na ekranie widoczna była jedynie niebieska sukienka smętnie dyndająca na stojaku mikrofonu.

Obraz się zaciemnił, a w hali znów zagrzmiało i błysnęło się. Po tym zaległy zupełne ciemności i cisza, jak makiem zasiał. Zamierzeniem Scarlett i wszystkich tych, którzy pomagali jej w dograniu całości, było podtrzymanie napięcia. Efekty dźwiękowe, nawet bardziej niż wizualne, miały podsycać oczekiwanie. I udało jej się. Goście gali w większości siedzieli jak na szpilkach, bo niemal nikt nie spodziewał się tego, co za chwilę się stanie. W tle zabrzmiał odgłos bijącego serca, który po kilkunastu sekundach stłumiły słowa;
- Czekałam długi czas, na to, żeby czuć się tak, jak teraz – te same, które rozpoczęły film, a tuż po nich sufit przecięła kolejna błyskawica, której łuna rozjaśniła na moment scenę i postać odzianą w czerń. Scena rodem z filmu grozy. Nad głowami gości przetoczył się solidny grzmot, a kilka sekund później światło skierowało się na Scarlett. Stała tyłem, odzianą w tą samą pelerynę, którą miała na sobie w filmie. Spływało na nią mdłe światło. – I oto jestem – Scarlett odwróciła się gwałtownie, zamiatając peleryną na podeście u szczytu schodów. – Wracam do podstaw, by odnaleźć swój początek. Nowy początek – podniosła głowę ukazując fragment rumianej twarzy. Reszta kryła się za dużym kapturem. Wraz z tym gestem, ogromny ekran za jej plecami zaczął się powoli rozjaśniać i ukazał ten sam widok. Uśmiechnęła się i delikatnie przygryzła dolną wargę.


Śpiewała tą piosenkę po raz milionowy. Śpiewała ją po to, by zacząć, jak wtedy na urodzinach wytwórni, by wrócić do początku i znaleźć go po raz kolejny. Obraz za jej plecami zaczął się zacierać i znów stał się czarno biały. Pojawiło się zdjęcie przedstawiające małą, blondwłosą dziewczynkę dającą koncert przed lustrem z dziecinnym mikrofonem w dłoni. Po tym nastąpiło wolne przejście i wyświetliło się zdjęcie dwóch roześmianych, na oko, dziesięciolatek. Jedna z nich wysoka i ciemnowłosa podpierała się na deskorolce, a druga niższa i pulchniejsza trzymała w rękach ten sam mikrofon. Następne ujęcie przedstawiało ją już jako nieco starszą może piętnastoletnią. Stała przy mikrofonie na jakiejś szkolnej uroczystości. Śpiewała. Luźna sukienka kryła puszyste ciało, a zarumienione policzki mówiły o emocjach, jakie w niej igrały. Na kolejnej fotografii siedziała na kolanach taty i śmiała się w szeroko. Mocno ją przytulał. Na samym dole widniał podpis: ich liebe dich, Papa, wykaligrafowany nierównym pismem. Później na ekranie pojawiła się brunetka, odziana w czerń, śpiewająca w tonącym w mroku miejscu. Była już zupełnie odmieniona. Chowająca się w sobie blondynka zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się pewnie trzymająca się brunetka. Kolejna fotografia przedstawiała ją podczas koncertu. Miała na sobie jedynie męską koszulę. Śpiewała razem z fanką, obejmując ją jedną ręką. Emanowało z niej szczęście. Obraz powoli zaciemnił się, w momencie, gdy skończyła śpiewać. Panowała idealna cisza, a ekran rozjaśnił się ostatnią fotografią. Wykonana była w dużym zbliżeniu. Zbliżenie to obejmowało jej twarz, dużą część jej twarzy. A także malutki fragment ręki zarzuconej na szyję kogoś, kto trzymał ją w ramionach. Chyba niemal każdy tam obecny zdawał sobie sprawę z tego, że ta osobą był Tom i że to jego policzek i kawałeczek szyi widniał na tym zdjęciu. Spoglądała w obiektyw. Uśmiechała się w sposób zupełnie nieodgadniony, a jednak zupełnie szczęśliwy. Jej oczy opowiadały o tym szczęściu. O szczęściu, które tuliła do siebie i które tuliło ją. W tym momencie obraz znów stał się czarny. Bo tego szczęścia już nie było. Rozległy się gromkie brawa, a na ekranie znów ukazała się twarz Scarlett. Spoglądała wprost w oko kamery i hipnotyzowała spojrzeniem. Te zdjęcia, choć było ich niewiele i ukazywały mały fragment jej przeszłości, stanowiły esencję jej ‘nowego początku’. Moc swojego występu chciała zawrzeć w przekazie, a nie w ilości efektów. Brawa powoli cichły, a ona mając świadomość, że zbliża się punkt kulminacyjny, uśmiechnęła się jednym kącikiem, co wywołało kolejną falę owacji. Pan w słuchawce zaczął odliczanie; trzy, dwa, jeden…


- What do you do, when you know something’s bad for you and you still can’t let go?2 – zaczęła cicho, powoli pokonując kilka schodów. Wydawałoby się, że ledwo musnęła palcami okolice szyi, a czarna peleryna zsunęła się z niej, jak zdjęta niewidzialnymi dłońmi. Spadła na schody, układając się za Scarlett, niczym czarny tren. Słysząc swój własny głos, poczuła jak krew zaczyna szybciej płynąć w jej żyłach. Poczuła się szczęśliwa. Poczuła się wolna. Zaczęła śpiewać. Pierwsze słowa padły z jej ust bez najmniejszego wahania. To była jej chwila. To był jej listopad. Czuła każdy dźwięk. Każde słowo. Znów stała się melodią. Song inside the tune full of beautiful mistakes.3

W momencie, w którym ją zobaczył, ciśnienie skoczyło mu chyba do dwustu. Nim zdjęła pelerynę czuł, jakby serce w tym całym oczekiwaniu chciało wyskoczyć mu z piersi. To on tkwił w jej sieci. Nie widział jej przecież od tak dawna. Nie powinno go już to ruszać. Nie powinna nic znaczyć, a gdy tylko pojawiała się na horyzoncie, jego serce szalało. Jej głos.

And it hurts my soul, ‘cause I can't let go.
I hate to show that I've lost control.

Na krótką chwilę zamknął oczy, by upajać się tym cudownym brzmieniem. Tak bardzo kochał jej głos. Nie mógł tego dłużej w sobie dusić, bo przecież miał się już więcej nie okłamywać. Więc powinien otwarcie przyznać, jak bardzo tęsknił. Każdy dźwięk przepełniał autentyczny żal. Każde słowo było prawdziwe. Czuł to. Otworzył oczy, nie mógł dłużej nie patrzeć na nią. Schodziła powoli ze schodów, krokiem pełnym nonszalancji. Patrzyła wprost przed siebie. Zupełnie jakby chciała spojrzeć mu w oczy, mówiąc jak bardzo pragnęła się od niego uwolnić. Strumień światła skupiał się tylko na niej. Była tak bardzo eteryczna, taka świeża, pełna mocy, której nie potrafił określić. Nie potrafił uwierzyć własnym oczom. Już widząc ją w filmie, czuł jakby raziło go prądem. Był pewien, że była tam niemal naga, choć pokazała tylko skrawki ciała, a najgorsze w tym było to, że poza zachwytem, pierwszym, co przyszło mu do głowy, było zasłonięcie ekranu i nakrycie jej czymkolwiek. Do takich rzeczy była zdolna tylko Scarlett. Tylko ona potrafiła doprowadzać do granic, nie robiąc niemal nic. Zaschło mu w ustach, gdy tak na nią patrzył. Zmieniła fryzurę. Skróciła włosy przynajmniej o połowę, przefarbowała je i była taka… drapieżna, wolna, wyzwolona. Nie była już kobietką, z którą był, którą znał. Scarlett stała się kobietą świadomą swoich możliwości i to czyniło ją tak pewną siebie, a nie buta i hardy charakter, jak wcześniej. Zmiany, jakie w niej zaszły nie odbijały się tylko w nowym wyglądzie. To było po prostu czuć. Może widział to tak dobrze, bo kiedyś znał ją na wskroś? Kiedyś.

My heart has been bruised, so sad but it's true. Each beat reminds me of you.

Pewnie stawiała każdy krok, ani na sekundę nie spoglądając pod nogi. Nie widziała go, ale był pewien, że śpiewała do niego. Wiedział, że śpiewała o tym jak ją zawiódł. Bolały go te słowa. Te zawoalowane, przemilczane niepewności. Bo to wszystko było prawdą. Skrzywdził ją. A teraz wyglądała tak cudownie. Była nieprzyzwoicie zmysłowa. Powoli, jakby leniwie stawiała każdy krok, a igrający w półcieniu tancerze wydawali się zupełnie nijacy w porównaniu do niej. Za każdym razem, gdy na nią patrzył, zapominał, dlaczego wtedy wybrał źle. Była jego heroiną. Nie potrafił się uwolnić. Po wszystkich tych krzywdach, które sobie wyrządzili, po całym tym czasie, on wciąż chciał tylko jej.

Every step I take leads to one mistake. I keep going right back

Jak zwykle postawiła na prostotę, ale jakaż ta prostota w jej wykonaniu była niesamowita! Miała na sobie skórzany gorset i spodnie, a raczej legginsy z podobnie wyglądającej materii, całość dopełniały nieprzyzwoicie wysokie czółenka od Louboutina – te jej ulubione. Nie musiała obnażać się zbyt mocno, bo i bez tego oddziaływała na każdy zmysł. Nie robiła wiele, by zwrócić na siebie uwagę, bo i tak wszystkie pary oczu, patrzyły na nią. Miała w sobie ten niepojęty magnetyzm. Dlaczego odkrył to tak późno? Czyżby wcześniej miłość sprawiała, że nie dostrzegał oczywistości? 

The one thing that I need to walk away from you.  

Nie mógł się nią nasycić. Zachłannie kodował każdy jej krok, każdy gest na scenie – tak prawdziwie dramatyczny. Wszystko wokół niej było emocją, a ona stała się muzyką. Czuł to. Już nie raz widział, jak wręcz namacalnie wtapiała się w dźwięk. Jej twarz mówiła o wszystkim, co rozgrywało się w jej sercu. Scarlett nigdy nie umiała ukrywać emocji na scenie. Upadła na kolana. Jakby nagle zupełnie opadła z sił.

Walk away from…

Muzyka ucichła, rozgorzały owacje. Scarlett wciąż klęczała oddychając ciężko. Kiedy podniosła głowę i spojrzała na widownię, brawa nabrały na sile. Uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała na wyczerpaną, jakby wyrzucenie tych słów kosztowało ją więcej, niż mogła z siebie dać. Dwóch tancerzy podeszło do niej i pomogli jej wstać ze znaną sobie gracją. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i ukłoniła się w pas. Podziękowała po raz kolejny i odwróciła się, by krokiem modelki wspiąć się na schody i zniknąć w ciemnościach. Tak po prostu zasiała zamęt i zniknęła.
Bill spojrzał na Toma, a Tom spojrzał na Billa. Obaj byli niemal tak samo skonfundowani tym, co działo się na ich oczach w ciągu ostatnich kilku minut.
- Chyba nie do końca wierzę w to, co tu zobaczyłem – odparł młodszy bliźniak.
- Wróciła. Zostawiła przeszłość za sobą. Udało jej się, Bill… - odparł smutno i wstał z miejsca, korzystając z chwilowej wrzawy.

Oddychała płytko. Mocno opierała się o drzwi, by nie stracić gruntu pod nogami. Gdy tylko zeszła ze sceny, wszyscy jej gratulowali. Ściskali ją i cieszyli się, a ona tylko pragnęła chwili spokoju. Musiała odetchnąć i zastanowić się nad tym, co się właśnie stało. Od wielu miesięcy nie czuła tak intensywnie tego, co śpiewała. To było tak dogłębne przeżycie. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyła muzyki w taki sposób. Nie miała pojęcia, czy tam był, czy słyszał. Nie musiała tego wiedzieć. Tą piosenką opowiedziała swoje uzależnienie od Toma. Opowiedziała o kajdanach miłości, w których wciąż jeszcze tkwiła. Opowiedziała o tęsknocie, która ją niewoliła. Odetchnęła głęboko i odepchnęła się od drzwi. Zaraz pewnie wpadnie do jej garderoby Simon i cały sztab, który musiał przygotować ją do dalszej części wieczoru. Obejrzała się w lustrze. Wyglądała naprawdę dobrze. Odsunęła z czoła jeden kosmyk i usiadła przed toaletką. Napiła się wody i tak patrząc na siebie, czuła, że zupełnie szczerze mogła stwierdzić, że była zadowolona. Wyprana z emocji, wycieńczona, ale jakże zadowolona. Bała się przyznać, że w środku też zupełnie pusta.

Jakieś czterdzieści pięć minut później szła w kierunku podestu, prowadzona przez samego Chestera Bennington’a, który chyłkiem powiedział jej, że dała czadu i była świetna. To się nie mogło dziać naprawdę. Uśmiechnęła się szeroko, bezgłośnie mówiąc thank you, kiedy stawała już przed mikrofonem. Odetchnęła i zniżyła go do swojej wysokości.
- Witajcie znów – widownia rozgorzała, a Scarlett uśmiechnęła się wdzięcznie. Na wszystkich telebimach goście wieczoru mogli oglądać ją w niesamowitej sukience od Chanel. Prezent od Javiera. Projekt wykonano specjalnie dla niej. Była z szyfonu, w kolorze delikatnego beżu; długa i prosta. Jedyne zdobienia stanowiły stebnowania wykańczające każdy brzeg. Odsłaniała ramiona, a przejrzysty szyfon podłożono podszewką jedynie w strategicznych miejscach.  Ukośnie przez górną część sukienki przechodziło przeszycie, również wykończone stebnówką, które prowadziło aż do uda, gdzie rozpoczynało się rozcięcie. Była zwiewną i delikatna. Scarlett czuła się w niej najpiękniejsza. Od bardzo dawna nie myślała o sobie w ten sposób. Simon spiął jej loki na czubku głowy w coś, co przypominało frywolny kok. Skórzana sukienka, którą miała założyć na ten wieczór, musiała zaczekać. Panterkowe Louboutiny też. Teraz miała na nogach delikatne sandałki na cienkiej szpilce od Jimmy’ego Choo. Ten wieczór był dotąd idealny. Troszkę obawiała się, że zaraz to mogło się zmienić. Widownia ucichła, więc postanowiła mówić dalej. – To trochę zabawne, że przyszło mi wręczać akurat tą statuetkę. Ach, zbiegi okoliczności – westchnęła teatralnie, a publiczność zawrzała znów, gdyż jasnym stało się, kto wygrał. Przynajmniej dla większości. – Okej, okej. Wiem, że już się domyślacie, ale ja i tak powiem to, co zamierzałam powiedzieć. Zwycięzcy tej kategorii, to wspaniali muzycy, wspaniali ludzie, którzy są bezgranicznie oddani swojej pracy. To pasjonaci. Wychodząc na scenę, robią to po to, by wzniecić żywy ogień i ta statuetka jest najlepszym dowodem na to, że udaje im się to za każdym lepiej. Nie robią zwykłego show. Każdy koncert to dla nich misterium. Ostatnia trasa i pieczołowitość jej wykonania stanowią potwierdzenie słuszności tej wygranej. Zwycięzcy tej kategorii to moi przyjaciele, więc tym bardziej cieszę się, że nagrodę mogę wręczyć właśnie chłopakom z Tokio Hotel! – zaczęła bić brawo i uśmiechała się szeroko, ciesząc się, że kamery pokazują teraz zespół. Na tą myśl ścisnęło ją w żołądku. Już za krótką chwilę miała stanąć oko w oko z Tomem. Wiedziała, że uściśnie mu dłoń i że nie zdradzi żadnych emocji. Wiedziała, że ludzie będą zachwyceni i przez kilka następnych dni będą roztrząsać to, czy sposób, w jaki podali sobie ręce zdradził stan ich uczuć. Trzymała w dłoniach statuetkę, mając świadomość, że znajdowali się coraz bliżej niej. Choć szli we czwórkę, ona widziała tylko Toma. Nadzieja, że wyleczyła się z niego choć trochę, prysła jak bańka mydlana. Zmienił się fizycznie. Stał się jeszcze bardziej pociągający niż ostatnim razem, gdy go widziała. Wprawdzie nie nosił już spodni z krokiem w kolanach, ale sposób, w jaki się poruszał, cała ta jego niewymuszona nonszalancja, pozostały niezmienione. Serce zabiło jej mocniej na jego widok. Wciąż tkwiła w jego sieci. Szedł, jako ostatni. Nie spieszył się, jakby ważył każdy ruch. Patrzył na nią. Świdrował ją spojrzeniem. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się spotkały i przeszedł ją dreszcz. Uratował ją Bill, który lekkim krokiem wbiegł na podest i porwał ją w ramiona, nim zdążyła stracić nad sobą kontrolę. Nogi miała jak z waty i w pionie trzymały ją tylko jego ramiona. Uniósł ją do góry i okręcił się wokół własnej osi. Widownia zawrzała, flesze zaczęły błyskać ze zdwojoną intensywnością. A on wykorzystał tą chwilę i dał jej szansę na zebranie się do kupy. Zaczął coś do niej mówić, tak by nikt nie spostrzegł, ale niewiele zrozumiała z tego, co do niej mówił. Jednak wychwyciła ‘zatłukę cię’, ‘byłaś niesamowita’, ‘Tom’, ‘ścięło’, ‘moje kolano’, ‘oszałamiająca’ i ‘bądź dzielna’. To ostatnie było jej najbardziej potrzebne. Wyswobodziła się z jego uścisku, teatralnie wywracając oczami i grożąc mu palcem.
- Masz i ciesz się, Kaulitz – odparła wręczając Billowi nagrodę. Oczywiście z dala od mikrofonu. Uśmiechnęła się przy tym uroczo i ucałowała go w oba policzki. On zaczął przemawiać, a Scarlett grając na czas, składała wylewne gratulacje Gustavowi i Georgowi. Miała szczęście, bo Tom stanął obok brata i wyłuszczał podziękowania razem z nim. Serce waliło jej jak oszalałe. Kiedy odchodzili od mikrofonu, odwrócił się. Jakby celowo szukał jej wzrokiem. Ich spojrzenia się spotkały. Nie uciekł, ani ona też nie. Nie była w stanie. Te czekoladowe oczy zawsze ją niewoliły, więc i tym razem nie potrafiła się im oprzeć. Sama do końca nie wiedziała, co w nich zobaczyła. Smutek, żal, podziw, tęsknotę? Czy możliwym było, by czuł, to co ona? To trwało kilka sekund, nim Bill wziął sprawy w swoje ręce i ująwszy ją szarmancko pod łokieć, odprowadził ją za kulisy. Nie do końca rejestrowała, co się działo. Tom zupełnie wyprowadził ją z równowagi. Kiedy zostawił ją i wybiegł z powrotem przed publiczność, usłyszała tylko kolejne owacje. A ona tkwiła wśród zakulisowej wrzawy, zanim ktoś, kto okazał się Simonem, nie zabrał jej z powrotem do garderoby.
- Ej, skarbie, czy ty się czasem nie rozklejasz? – zapytał, układając usta w dziobek i cmoknął ją w czoło. Zaśmiała się pod nosem i odetchnęła.
- Uchroniłeś mnie właśnie przed rozmazaniem makijażu, mój ty bohaterze – szturchnęła go w bok i klapnęła na sofie. – Momentami się obawiam, że ta sukienka ze mnie spadnie. Taka jest delikatna.
- Nie bój się, leży doskonale. Przed chwilą przywieźli twoją kreację na after party. Chcesz się przebrać?
- Za chwilę. Muszę odetchnąć. Napiłabym się czegoś, jest tu coś jeszcze? – Simon wstał, żeby poszukać jakiegoś napoju, a Scarlett położywszy głowę na oparciu sofy, przymknęła na moment powieki. W tej samej chwili drzwi się otworzyły, więc zmuszona była przerwać tą chwilę relaksu. To tylko mama.
- I jak, kochanie? – zapytała z troską, siadając obok córki.
- Jak to wyglądało z boku, mamo? Nie było dramy? – Scarlett uważnie patrzyła na mamę. Na jej twarzy malowało się wielkie zmęczenie. Sophie ujęła dłoń córki i pokręciła głową.
- Nie, Bill zrobił zamieszanie, więc poszło gładko, ale Internet i tak będzie jutro huczał.
- Mniejsza o to – wzruszyła ramionami i wzięła od Simona szklankę z colą. – Dziękuję – uśmiechnęła się. – Kiedy zaczynałam występ, czułam moc. Kiedy śpiewałam, czułam jak muzyka płynie mi w żyłach i to dało mi takie samozadowolenie, takie spełnienie. Miałam wrażenie, że mogę wszystko, ale kiedy tylko go zobaczyłam, znów stałam się słaba i bezbronna. Minęły dwa lata, a ja wciąż usycham bez niego, a najgorsze jest to, że zapominam, jak bardzo mnie skrzywdził w chwilach, gdy pragnę, by po prostu wrócił… - popatrzyła na mamę i ciężko westchnęła.
- Na scenie byłaś niesamowita. Cała oprawa sprawiła, że ludzie nie odrywali od ciebie oczu. Słuchali jak urzeczeni. Zrobiłaś coś wielkiego, a sposób w jaki zaśpiewałaś Walk away powiedział wszystko za ciebie. Ktoś może powiedzieć ci, że bardzo się obnażyłaś, ale ja wiem, że to było do cna prawdziwe. Jak ty. Tom był twoją wielką miłością, a wielkich miłości nie zapomina się od razu. Wiem, że sobie poradzisz, a to co dziś czujesz, tylko ci pomoże, bo dzięki temu, że go spotkałaś wiesz, że wciąż musisz się uczyć. Swoją drogą, chyba teraz będą występować, bo gdy tu szłam, usłyszałam fragment rozmowy operatorów.
- Nie chcę tego widzieć. Chciałabym już iść, ale wiem, że gdybym zniknęła i nie pojawiła się na przyjęciu, to nie daliby mi żyć. Simon, zawołaj Esme, dobrze? Przebiorę się, a potem zrobicie mnie na bóstwo.
- Już nim jesteś, kochanie – fryzjer puścił do niej oczko i wyszedł z pomieszczenia.
*


Dj serwował coraz to lepsze aranżacje popularnych utworów. Goście, którymi byli muzycy, ich menagerowie i inni zaproszeni, tańczyli, rozmawiali, upijali się i wydawali się być zupełnie wyluzowani. Dziennikarze musieli już opuścić imprezę, więc zagrożenie, że zostaną niekorzystnie sfotografowani, minęło. Gustav i Georg zadekowali się przy barze. Bill został przydybany przez Adama Lamberta, z którym żywo omawiał jakąś modową nowinkę, więc Tom się ewakuował. Zamówił sobie słabego drinka, potem spacerował z nim między ludźmi i obserwował. Ostatnimi czasy stał się tym, który śledzi wyczyny innych, a nie tym, którego śledzono. Tom Kaulitz zdecydowanie osiadł. Z resztą imprezy już go nie bawiły. Wypatrzył zacienioną lożę. W klubie panował półmrok, ale tam było jeszcze ciemniej. Uznał, że to dobra kryjówka. Ukryta była między schodami a ścianą. Skórzane kanapy, stolik i świece. Starając się być jak najmniej zauważonym, wślizgnął się do środka. Postawił drinka na stoliku i wypuścił z ulgą powietrze, które momentalnie uwięzło w jego płucach, gdy przed sobą na blacie dostrzegł dłonie trzymające szklankę z drinkiem takim samym jak jego własny. Ścisnęło go w żołądku, gdy podniósł wzrok. Napotkał spojrzenie właścicielki drinka. Napotkał to spojrzenie. Napotkał te niebieskie oczy. Mierzyli się wzrokiem chwilę, która zdawała się trwać wieczność. Ona była spłoszona, zdziwiona i przerażona, a on zaskoczony.
- Eee… nie wiedziałem, że ktoś tu siedzi – bąknął, pocierając ręką tył głowy. Zawsze tak robił, gdy się denerwował. To dało Scarlett odwagę, by się wykrztusić z siebie cokolwiek.
- To dobre miejsce na to, by umknąć ciekawskim spojrzeniom – odparła beznamiętnie, nie odwracając od niego wzroku. Była opanowana, za bardzo opanowana. Znał ten stan. Musiała miotać się w środku jak on, z tymże on nie potrafił się tak dobrze kamuflować. Chciał odejść, ale coś tknęło go, żeby zostać. Spotkał się z nią sam na sam po raz pierwszy od rozmowy w jej mieszkaniu. Spotkał się z nią po raz pierwszy tak naprawdę odkąd się rozstali. Coś wewnątrz kazało mu zostać. To nie był czas na ucieczkę.
- Chyba prędzej spodziewałbym się tutaj ducha, niż ciebie. Swoją drogą czuję się z tym dziwnie.
- Myślę, że jest kilka wolnych lóż.
- Wiedziałem, że dasz mi wolną drogę.
- Sam ją wybrałeś – odparła, a w jej oczach pojawił się żal. Znał to spojrzenie. Mogła zmienić się od stóp do głów, ale oczy zdradzały jej najskrytsze tajemnice. Zdradzały temu, kto umiał w nich czytać.
- Czasem aż trudno mi uwierzyć, że to było już tak dawno temu.
- Co? My, czy twój wybór? – zapytała zaczepnie, zadzierając podbródek w ten swój buntowniczy sposób.
- Lepsza część mojego życia – odparł posępnie, a Scarlett zaniemówiła. Zmrużyła oczy i upiła łyk drinka. Miał ładny niebieski kolor. – Swoją drogą wyglądasz niesamowicie. Widać, że odżyłaś – odparł gorzko, a dziewczyna, mierząc go długim spojrzeniem, wzruszyła ramionami.
- Za bardzo nie wiem, do czego prowadzi ta rozmowa. Nie jestem ślepa i wiem, że przebywanie ze mną cię rani, mnie rani przebywanie z tobą, więc po co się umartwiać, Tom? Dlaczego tu siedzisz i starasz się ze mną rozmawiać, skoro nie mamy już o czym. Dokopałeś mi w każdy możliwy sposób. Nie twierdze, że byłam bez winy, ale nie skłamię mówiąc, że to ty wbiłeś gwóźdź do trumny naszego związku. Chce mi się wyć jak na ciebie patrzę, bo przypominam sobie wszystko, co było dobre. Myślałam, że mam to za sobą, ale wciąż tkwię w tym po uszy i nie jest mi z tym najlepiej.
- Wiesz, czego mi najbardziej brak zaraz po samym braku nas? – Scarlett patrzyła na niego wyczekująco, czując, że miała coraz mniej sił na siedzenie metr od niego. Jak miała się nauczyć żyć bez niego, skoro to on był jej siłą napędową? Wezbrała się w niej złość. Złość w bezsilności.
- Brak mi rozmów z tobą. Brak mi przyjaciółki, jaką w tobie miałem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że straciłeś to na własne życzenie? – warknęła, a w oczach zbierały jej się łzy.
- Chyba już ani razu więcej. Nie chcę bardziej niszczyć ci życia, ani sobie też. Bo ja też nie jestem kwitnący. Też mi źle i też ciężko mi było ułożyć sobie wszystko. Wiem, że to w większości moja wina. Po prostu, jak cię tu zobaczyłem, to nie chciałem uciekać. Choć może tak byłoby lepiej.
- W uciekaniu jesteś dobry, więc co ci robi raz w tą czy w tą? – uśmiechnęła się zjadliwie. Założyła nogę na nogę i wygodnie oparła się na sofie.
- Nienawidzisz mnie, co?
- Nie umiem cię nienawidzić.
- Więc co do mnie teraz czujesz? – Scarlett prychnęła, kręcąc głową.
- A kim ja dla ciebie jestem, co? – Tom milczał, a ona wpatrywała się w niego intensywnie. – Widzisz, po co zadajesz mi pytania, na które sam nie umiesz odpowiedzieć? – popatrzył na nią smętnie i pokręcił głową. Czuł, że ciągnęło go do niej i odpychało jednocześnie. Jakby mur, który ich dzielił był nie do przejścia. Jakby wystarczyło wyciągnąć cegłę, by go zburzyć, a on nie miał pojęcia, która była właściwa. Ogarnęła go frustracja. Czego on właściwie chciał? Na co liczył? Od momentu, gdy zobaczył ją na scenie, wariował. Tkwiła w jego myślach, zżerając go od środka jak rak. Chyba za bardzo zapomniał ile ich dzieliło. – Zostałam stworzona dla ciebie, Tom. Co do tego nie miałam nigdy wątpliwości, więc zanim następnym razem będziesz chciał ze mną pogawędzić, postaw się na moim miejscu i pomyśl, jak się mogę czuć w twoim towarzystwie. Powinnam cię serio nienawidzić, ale za bardzo cię kochałam, żeby teraz móc tak po prostu cię skreślić.
- Wychodzi na to, że mam zbyt bujną wyobraźnię. Wydawało mi się, że z racji na to, co nas kiedyś łączyło, będziemy umieli chociaż ze sobą pogadać.
- O czym? O pogodzie? – zadrwiła. – Nie wiem, co chcesz usłyszeć, Tom. Ale chyba nie chcę ci tego powiedzieć, bo ty nie wysiliłeś się na żadne słowa, kiedy był na to czas. Nie miałeś nawet pięciu minut żeby mnie wysłuchać, ani dwóch minut, żeby powiedzieć mi prawdę, ani minuty żeby powiedzieć mi, że masz dziecko. Nie miałeś sekundy na to, żeby zastanawiać się nad tym, co jest nie tak w związku z dziewczyną, która rzekomo była dla ciebie jedyna. Nie miałeś dla mnie czasu, więc nie oczekuj, że będę miała go dla ciebie.
- Teraz dużo się zmieniło. Dziś byłbym mądrzejszy.
- Ja też się zmieniłam. Udało mi się wreszcie poskładać do kupy i nie zamierzam tego psuć, więc nie próbuj mnie przepraszać, gadać o zmianach i tym, że teraz jesteś innym człowiekiem, bo nie musiałbyś robić tego wszystkiego, gdybyś w odpowiednim czasie przeszedł pogadać ze mną, a nie z kimś innym – powiedziała hardo. – Pozwoliłam adorować się Javierowi, bo nie czułam się dowartościowana przez mojego własnego faceta, ale nie zrobiłam niczego, z rzeczy, o które mnie posądzałeś, więc pomyśl sobie o tym wszystkim i przestań wciskać mi kit. Bo na to jestem już za mądra – pociągnęła ostatni łyk drinka i zabrała swoja kopertówkę. – Ta rozmowa nie ma sensu – przesunęła się do brzegu sofy.
- Nic teraz nie ma sensu, Scarlett – powiedział, po raz ostatni podłapując jej spojrzenie. Na sekundę zawahała się, po czym wstała i odeszła z wysoko podniesioną głową. Po raz kolejny sknocił sprawę. Oparł ręce na stole i schował w nich głowę. Tak bardzo chciał z nią po ludzku porozmawiać, że głupiał jak tylko znajdował się w jej pobliżu. Scarlett miała rację. Podchwycił wątpliwość i trzymał się jej kurczowo, żeby usprawiedliwić swoje nieczyste zachowanie. Skrzywdził ją wszystkim, przed czym obiecał ją uchronić. Chciał opowiedzieć jej te wszystkie historie, ale one nie miały już żadnej wartości, bo Scarlett nie chciała słuchać. 
*
1 Christina Aguilera ‘Stripped’ part 1 i 2
2 Christina Aguilera ‘Walk away’
3 Christina Aguilera ‘Beautiful’

52 komentarze:

  1. MISTRZOSTWO! i nic więcej już nie powiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. To było od początku do końca świetne! Nie wiem jak to robisz, ale nawet Twoje "wywiady" z chłopakami brzmią jak prawdziwe. Mam wrażenie, że jest rok 2006, jestem fanką Tokio Hotel i oglądam kolejną z rzędu relację z gali. Niesamowicie szybko przebrnęłam przez występ Scarlett. Uwielbiam moment, kiedy zaczęła wygłaszać preludium dla "Stripped". Dopiero teraz widzę jak dobrze zaplanowany był Prinz, chociaż, jak sama mówiłaś, proces planowania nie jest zakończony.

    "Mogła zmienić się od stóp do głów, ale oczy zdradzały jej najskrytsze tajemnice. Zdradzały temu, kto umiał w nich czytać." Strasznie mnie ten fragment ujął i pobrzmiewał mi w uszach do końca rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dopieszczam szczegóły. Kręgosłup Prinza jest niezmienny. właśnie przed chwilą układałam sceny do kolejnych not ^^

      Usuń
  3. oO... jestes niesamowita, NIE-SA-MO-WI-TA!!!! nie moge oddychac normalnie, chyba dokoncze ta wypowiedz jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brakuje mi odpowiednich słów. Czekałam na to, właśnie na takiego PRINZA, na tą jedną jedyną magię, na ten wyjątkowy post. I nie ukrywam, że od jakiegoś czasu brakowało mi tej iskry, tej, którą tworzą tylko ONI. Tej, którą tworzy też ONA, podczas swoich występów i którą tworzy ON, przyglądając się im.
    Ta muzyka, te słowa, ta oprawa, ten kunszt, to wszystko złączyło się w idealną całość. Podziwiam i chylę czoła, Dark.
    Mimo, że od jakiegoś czasu nie było mnie widać - BYŁAM. I jestem cały czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie samej chyba brakowało 'tego czegoś' w ostatnim czasie. tkwiłam w jakiś uśpieniu, teraz ta notka była dla mnie samej swojego rodzaju przełomem i bardzo się cieszę, że ją napisałam. choć trwało to tak długo.

      Usuń
  5. To takie ogólne spostrzeżenie, nie bezpośrednio do Prinza. Ale ludzie są naprawdę głupi, że nie potrafią odpuścić jednocześnie. Zawsze jedno z nich kapituluje, drugie unosi się dumą, a potem role się odwracają. A życie byłoby znacznie prostsze bez tego.
    A przecież to jest tak trudne.
    Chciałabym, by oni zmądrzeli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ludzie sami utrudniają sobie życie. boją się mówić prawdę, boją się mówić szczerze, by nie wystawić na szwank swojego ego, a czasem warto zaryzykować i powiedzieć kilka słów za dużo, bo to może wiele zmienić.
      jednak jesteśmy tylko ludźmi. w dodatku mądrymi po szkodzie, bo o wartości innych czy uczuć przekonujemy się, gdy ktoś znika z horyzontu. no i ta duma... to ona nie pozwala na racjonalne postępowanie. no, ale życie jest życiem, a ja staram się, by w Prinzu realizmu nigdy nie zabrakło.

      Usuń
  6. Czekam, aż Scarlett będzie z Javierem, zaplanują ten cholerny ślub, ona przejrzy na oczy, do ślubu nie dojdzie, wróci do Toma, a wszystko zakończy się cudownym happy endem . Miejmy nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Perfekcja. Nie wiem co więcej mogę powiedzieć. Wiem, że ostatnio nie dawałam znaku życia, ale ciągle tu jestem, zawsze jestem i zawsze tak samo urzeczona. Na razie wciągnęłam się w wir początków studiów i próbuję jakoś ogarnąć moje nowe życie, ale nie zapomniałam o Prinzu. O tym nie da się tak łatwo zapomnieć. Ten rozdział absolutnie mnie oczarował. Czekałam na konfrontację i się doczekałam. Jak zwykle nie mam pojęcia co będzie dalej, bo piszesz tak, że trudno to przewidzieć. Mam oczywiście ogólny zarys, Scarlett lądującą z Javierem przed ołtarzem, ale wciąż zastanawiam się jakie właściwie będzie zakończenie. I jak do niego dojdzie. Intrygujesz, wciąż intrygujesz, mimo że to już siedemdziesiąty któryś rozdział. Czekam na więcej.
    Scena występu jak za każdym razem absolutnie GENIALNA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. powiem szczerze, że brakowało mi Twoich rozważań :) nie wiem, czy już pytałam, więc zrobię to teraz. co studiujesz? i jak się odnajdujesz w tej nowej rzeczywistości? :)

      Usuń
    2. Filologia polska. Na razie powoli staram się to wszystko ogarnąć, poznać ludzi, miasto, idt. Nie jest źle, nie żałuję wyboru:)

      Usuń
    3. bardzo mocno rozważałam filologię polską, kiedy wybierałam kierunek studiów. koniec końców dokonałam innego wyboru, ale wciąż zastanawiam się nad magisterką z filologii. a w jakim mieście studiujesz, jeśli to nie tajemnica? :)

      Usuń
    4. O proszę. Żadna tajemnica, w Toruniu ;)

      Usuń
    5. A cóż to oznacza? Chyba mi nie powiesz, że Ty też? :D

      Usuń
    6. nie, aczkolwiek w pobliżu i w Toruniu często bywam :D

      Usuń
    7. Fajnie :D Możemy się kiedyś minąć pod pomnikiem Kopernika, nie mając o tym zielonego pojęcia :)

      Usuń
  8. Cudowne. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem tego opowiadania. Genialne w każdym calu, w każdym zdarzeniu jak i w każdym słowie. Występ Scarlett był po prostu wspaniały. To napięcie które zbudowałaś dosięgło również i mnie. Oni nadal się kochają i to uczucie nie wygasło. Szkoda mi Ich, naprawdę strasznie ich szkoda. Jest tu tyle emocji, że nie potrafię wyrazić słowami tego co bym chciała powiedzieć. Chciałabym, żeby odpuścili, padli sobie w ramiona i wszystko by wróciło do normy jednak wiem że to nie jest takie łatwe. Życie nie jest łatwe.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po prostu Chapeau Bas !!

    PS "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą." - Julian Tuwim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą." - Julian Tuwim
      cudowny cytat, bardzo tu pasuje. niewykluczone, że go wykorzystam.

      Usuń
  10. Jutro mam egzamin na prawko i zamiast napierdalać testy, czytam Prinza. Ale było warto :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak Scarlett obecnie wygląda? Ma takie poplątane włosy z warkoczykami jak w galerii czy coś jak tu http://img78.photobucket.com/albums/v292/BrunetteKelly/dsquared2_1088637458.jpg ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scarlett teraz wygląda tak jak na zdjęciach w albumie. Najadekwatniejsze jest jednak to pierwsze zdjęcie. Christina z tego okresu ma niezbyt wiele naprawdę dobrych zdjęć, ale ten wizerunek jest tymczasowy.
      Jakbym chciała by wyglądała inaczej, to nie wstawiałabym tych zdjęć :) ale look ze zdjęcia, które pokazałaś, jest genialny i zawsze po cichu liczyłam, że zrobi znów coś podobnego.

      Usuń
    2. Jak się teraz spojrzy, to Christina z tamtych czasów ma dość tandetne ubrania. Moda się jednak strasznie zmienia. Wiem, wiem, że byś nie wstawiała, ale w tekście nie znalazłam nic o warkoczykach itd., więc dopytałam u źródła :D I to są zalety opowiadania w internecie, bo do autorki książki raczej bym z taką pierdołą listu nie pisała.

      Usuń
    3. bo warkoczyki wydały mi się nieistotne, skoro album już jest :P masz rację, Christina od zawsze ma jakąś tendencję do kiczu, co było bardzo widocznie w czasie stripped. później nico przystopowała, a teraz znów się rozkręca :D w każdym razie, S. będzie teraz dosyć mocno ewoluowała, jeśli chodzi o wygląd ^^

      Usuń
  12. Jak tylko przeczytałam, że opublikowałaś,musiałam przeczytac, chocbym sie miała spóźnić na autobus!:D Wpadłam ostatnio w szał czytania moich ukochanych kryminałów i przeczytanie prinza, to była cudowna odmiana. Nie chce popadać teraz w patos, ani nic z tych rzeczy, ale to było takie przyjemnie wyciszające. Wśród całodziennej bieganiny to była bardzo przyjemna chwila wytchnienia. Mimo tego, że to nie był pozytywny i radosny post, to tym bardziej wpisywał sie w mój jesienny humor. Mogłabym tak czytac bez końca. Nie wiem czy to twoje emocje wpłyneły na to,czy po prostu umiejętności, ale poza tęsknotą,którą czuć między Tomem i Scarlett bił od nich taki..smutek i chłód? Wiesz, dzisiaj chyba pierwszy raz bardzo wyraznie poczułam upływ czasu i zmiany jakie wprowadził między nich. Kiedy tak rozmawiali, czułam jakby mur między nimi. Jakby poza tym, że tak tęsknią i cierpią, doszły zmiany w nich samych i w ich życiu. Bardzo mi się to podobało. Tak samo jak gala. Mam słabosc do tego wykonania beautifulla. Bardzo kojarzy mi się ze Scarlett, z jej początkami,kiedy dopiero wkraczała na tą wyboistą drogę. Na początku troche sceptycznie podchodziłam do pomysłu z filmikiem w tle, w którym Scarlett tak sie obnażyła, ale po przeczytaniu całości, wtrąceniu Sophie, że to była cała Scarlett, wszystko mi 'zagrało'. Bardzo dużo było w tym poście emocji trudnych do opisania, bo takich bardzo nieoczywistych. A ty swietnie sobie z tym poradziłas. Może potrzebna ci była taka miesięczna przerwa, żeby odnalezc w sobie te wsystkie emocje i przelac je na prinza? Jakkolwiek by nie było, wyszło cudownie. Magicznie, czyli tak jak kocham.
    Katalin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo obawiałam się tego, jak wyjdzie, a jednocześnie czułam potrzebę napisania tego posta, po prostu. był mi potrzebny. schowałam w nim kilka rzeczy i czuję, że było warto.
      Ty zawsze doskonale nazywasz to, co ja pragnęłam przedstawić. chyba za dobrze mnie znasz.

      Usuń
  13. A ja szczerze powiem, że nie podoba mi się ten post. Jest taki dziwny i moim zdaniem trochę oderwany od rzeczywistości. Ja rozumiem, że Scarlett jest twarda, ale przez jakieś 50 postów opisywałaś ich miłość i co? Nagle się skończyło przez Lenę? Nagle żadne nie chce słuchać drugiego. To nie tak idzie. Albo się kogoś kocha i chce się być z tobą osobą, albo po prostu się odchodzi, jak to Tom zrobił. Wiem, że Tom wybrał - że to on odszedł, ale ludzie różne błędy popełniają w życiu i nie powinniśmy ciągle patrzeć przez pryzmat tych błędów. Ja wiem, że to ty ich takich wykreowałaś, rozumiem to ;). Jeszcze to wszystko potrafiłam zrozumieć - płacz za nim, te jego tęsknota za nią, ale gdy przeczytałam te zdanie: ,,Zostałam stworzona dla ciebie, Tom. '' Skoro sama to wie, to dlaczego go odtrąca. W miłości nie ma dumy... Może trochę, ale jak komuś bardzo na kimś zależy, a był z tym kimś parę lat, to nie jest tak, że się od razu rozstaje bez próby porozumienia ze sobą. Ja mówię o swoich doświadczeniach, znajomych... Może i para się rozstanie na kilka miesięcy, ale potem przychodzi otrzeźwienie i nagle chcą wszystko sobie wyjaśnić, mimo że wcześniej uciekali od siebie. Scarlett z Tomem miała doskonałą sytuację, aby pogadać, aby wyjaśnić sobie... I co? Nagle nie umieją ze sobą rozmawiać. Scarlett udaje twardą? W miłości nie ma twardych osób... Bo robisz wszystko, żeby druga osoba była szczęśliwa. Nie wiem... Jakoś tak to mi nie współgra to wszystko, ale to tylko moja opinia. Jeśli chodzi o post, to wspaniale napisany ;]. Chociaż gala też trochę dla mnie taka dziwna była. Tak tą Scarlett starasz się wyróżniać i starasz się robić wszystko, aby była doskonała ;]. Ale i tak lubię Twoją Scarlett i Twojego Toma. Według mnie to najlepsze opowiadanie o tematyce Tokio Hotel. Czytam każdy odcinek czasami z przyjemnością, czasami tak, aby przeczytać, żebym była na bieżąco. Ale tutaj jest wszystko tak przemyślane. Nie ma bohaterów, na których nie miałabyś pomysłu. I to jest najfajniejsze ;).
    Pozdrawiam. I żeby nie było, że się nie podpisałam,bo tylko wystawiam swoją opinię, a boję się ujawnić swoją tożsamość.
    Kainka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem i szanuję to, że do Ciebie tym razem nie trafiłam :) i cieszę się, że to napisałaś, bo bardzo cenię sobie wszystkie uwagi.
      rozumiem Twój punkt widzenia i ja prywatnie myślę podobnie. jednak postaw bohaterów nie utożsamiam z własnymi poglądami, przynajmniej w niektórych kwestiach.
      Scarlett i Tom czasem zachowują się niedojrzale, co myślę, że można było zaobserwować w niektórych momentach opowiadania.
      swoje zachowanie usprawiedliwiają przeszłością. mogę być niedobra/y, bo on/a mnie skrzywdził/a, bo stało się to i tamto. kocham go/ją, ale nie przełamię się, bo kiedyś zrobił/a be. każde pozornie poszło w swoją stronę, ale oboje za każdym razem, gdy tylko mogą, wracają. to zupełnie irracjonalne i krzywdzące, ale oni oboje nie nauczyli się postępować inaczej. przypomnij sobie, w niemal każdej alarmowej sytuacji, któreś z nich się wycofywało. albo S. uwierzyła, że Tom ją zdradził, albo Tom w jakiś sposób zwątpił w nią, bo postąpiła tak i siak. od zawsze bardzo się kochali, ale nie wypracowali sobie związku, partnerstwa. trochę asekurowali się ucieczką, kiedy przychodziło co do czego. oboje wydają się dojrzali, ale gdy chodzi o ich dwójkę, oboje postępują zupełnie źle.
      tak jak napisałaś; niektórym wystarczy tydzien czy pięć miesięcy, by pójśc po rozum do głowy i przekonać się, że nie można bez kogoś żyć. ja też to wiem. w swoim życiu i życiu bliskich mi ludzi zazwyczaj nie ma takich dramatów, jaki serwują sobie S i T. choć nie przeczę, byłam świadkiem różnych sytuacji i bywało różnie i dziwnie.
      wiesz, S i T są też w pewien sposób... skrzywieni. bo pomyśl ile oni przeszli, więc ta dziwna postawa, asekuracja przed cierpieniem, które wydaje im się, że sobie będą zadawać jest w pewien sposób uzasadniona.
      nie wiem, czy udało mi się wyjaśnić Ci mój punkt widzenia.
      i mam nadzieję, że będziesz mnie informować o tym, co uważasz za niekoniecznie dobre, ale i o tym, co Ci się podoba :)

      Usuń
    2. Może po prostu... nie nauczyli się ze sobą rozmawiać tak szczerze? Znaczy zapomniałam o śmierci Liama. To ich tak naprawdę odsunęło od siebie. Właśnie w sumie o tym Liamie zapomniałam. To ich rozdzieliło. Po takiej traumie ludzie się rozchodzą... Nie potrafią już się ze sobą komunikować. Trudno jest się wczuć w uczucia ludzi, którzy stracili dziecko. Ale oni wtedy nie wyjaśnili sobie wszystkiego. W życiu też się tak zdarza. Są oboje na siebie źli. I mi wydaje się, że to nie chodzi o Lenę. Chodzi o to, że gdy pojawił się poważny problem, poważne wydarzenie, nie potrafili ze sobą rozmawiać. Miłość, miłością, ale najważniejsze jest porozumienie. Ostatnio nie wspominałaś o Liamie, tylko o Lenie... Ale to żałoba po Liamie (nie wiem czy dobrze odmieniam i czy imion nie pomylilam) ich rozdzieliła. Każde przeżywało to na swój sposób. Jak było dobrze, ewentualnie jakieś zgrzyty dogadywali się, zmarł synek i zamiast wesprzeć się nawzajem, odsuwali się. Teraz powoli zaczynam rozumieć. Potem Lena z Davidem. Moim zdaniem za dużo jest Leny w tych pretensjach, bo ona była - nie wiem jak to określić - taką pośredniczką? Bo to nie zaczęło się od Leny, a od Liama. Teraz rozumiem, czemu tak się zachowują. Nie umieli liczyć na siebie w największym dramacie życie. Zawiedli się.
      Ale mam nadzieję, że wrócą do siebie. Bo jednak Tom to Tom, a Scarlett jest stworzona dla Toma ;D.
      Kainka

      Usuń
    3. W sumie, to powinnam zacząć od Liama. Chyba sama się zamotałam we własnej odpowiedzi. Jednak, jeśli mam być szczegółowa, to… koniec zaczął się w pozornie nowym początku. Pamiętasz narodziny Liama? Tom upił się, choć dobrze wiedział, że Scarlett mogła w każdej chwili urodzić. Zawiódł ją. Panicznie bała się porodu, a jego obecność była dla niej deską ratunku przed wielką paniką. To złamało w niej coś. Nie przestała go kochać, czy nie nosiła żalu w sobie, ale drzazga w sercu została. Potem Liam odszedł. Oddalili się od siebie i już nie zdołali wrócić, pomimo wylewnych obietnic. Oni zawsze wiele mówili, zauważyłaś? A kiedy przychodziło, co do czynów, bywało różnie.
      Non stop mówili, że się kochają, że są dla siebie całym światem i och i ach. Nie robiłam tego dlatego, że nie umiałam inaczej. Jak już mówiłam, tu wszystko ma swoje miejsce. Nie chcę ich spłycać, bo starałam się uczynić z nich dobrych i wyjątkowych ludzi, ale w tej kwestii jeszcze do siebie nie dorośli.
      Oni są niesamowicie poharatani psychicznie. Odbyli terapię, niby poskładali się do kupy, ale oni są sobie wzajemnie najczulszym punktem. Obdarowałam ich beznadziejną miłością. Taką, która może dać im bezmiar szczęścia, gdy potrafią o nią dbać. A w sytuacji takiej jak ta, tylko zgryzotę.
      Gdyby ich życie nie dało im w kość tak, jak dało, byliby inni, a w tej sytuacji, gdy stracili dziecko, gdy urosły między nimi te wszystkie dawne sprawy, niepewności i niedomówienia, oni nie mają do siebie samych tyle zaufania, by ze sobą rozmawiać. Nie potrafią stawic temu czoła w pojedynke, a co dopiero oko w oko. To w sumie temat woda. Jednak masz rację, co do Leny. Ona była kropką nad ‘i’. przelała czarę goryczy. Miała swój udział w ich problemach, ale najgorsze co między nimi miało swój początek już wcześniej. W sumie S. i T. doszli do tego. Pisałam o tym w notce, gdy Tom dowiedział się o drugim dziecku.
      Myślę, że po czymś takim nie da się normalnie funkcjonować w takiej relacji.
      a co będzie dalej - czas pokaże :D

      Usuń
  14. A tutaj źle się wyraziłam. Bo można to zrozumieć, jako zaprzeczenie samej sobie. Bo najpierw mówię, że nie podoba mi się ten post, a potem, że wspaniale napisany. Z tym, że mi się nie podoba, to uzasadniłam dlaczego. A sądzę, że wspaniale napisany, bo tak jak zwykle oddałaś odczucia bohaterów i rozpisałaś to wszystko najlepiej, jak potrafisz ;]

    OdpowiedzUsuń
  15. bede chyba wyjatkiem.
    podziwiam wszystko co sie pojawialo na blogonet i co pojawia sie tutaj. wystep scarlett to majstersztyk. i w ogole podzielam opinie u gory, ale nikt nie powiedzial wyzej, ze jedna ze scen traci czystym banalem. tak wyglada zycie, tak wygladaja filmy, tak tez czesto jest w ksiazkach, ale tutaj przybralo to slaba forme. i to dziwne, ale nie czuje sie rozczarowana tylko czekam na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. domyślam się, że chodzi Ci o rozmowę Scarlett i Toma? :)

      Usuń
    2. w szczegolnosci o ich rozmowę.

      Usuń
    3. a o co jeszcze? napisałaś, że 'jedna ze scen traci czystym banalem', a dalej 'tutaj przybralo to slaba forme'. ciekawa jestem, co miałaś konkretnie na myśli.

      Usuń
    4. ten 'banal' moze lepiej przemilcze. wynikl powiedzmy z mojego niedopatrzenia, zapomnienia, roztargnienia ale na pewno nie z niewiedzy. przypomnialam sobie geneze tego symbolu i wiem teraz jaki to mialo cel.
      z kolei slaba forme przyjelo spotkanie Toma i Scarlett. nie bede sie rozwodzic. jestem absolutnie swiadoma, ze tak mialo byc i nie mogloby wydarzyc sie nic innego. sama przy ich rozstaniu napisalas ze 'utoneli w banale bezsensu'. tona w nim nadal, a to staje sie.. przykro-tragicznie jednolite jak na tak wspaniala historie i w porownaniu do tego 'booom'.

      Usuń
  16. hej :)
    Pisałam Ci ostatnio, że zaczełam czytać Twojego bloga. Jeszcze go nie skończyłam, a właściwie to jestem na 34 rozdziale, ale czytam wytrwale :)
    Stwierdzilam, że pierwszy komentarz z moimi refleksjami napiszę już, ponieważ nie wiem, czy później wszystko ogarną i napiszę wszytsko to co chciałam powiedzieć. W ogole to powinnam robić notatki, bo i tak już mi za wiele szczegółów umknęło... :/ Co innego jakbym była na bierząco, i czytała wszytstko po kolei, zgodnie z czasem, jakim były posty dodawane. Myśle, ze nie bede sie ograniczać do konentarzy typu "och jak super, jestes boska!", ponieważ mnie takie komentarze nie satysfakcjonują, i mam wrażenie, że dana osoba, nie przeczytała tego co jest napisane, tylko skomentowała aby skomentować.A więc...
    Jak dla mnie to szablon jest zły, bo po przeczytaniu jednego rozdziału intensywnie białe literki na czarnym szablonie dają mi po oczach niczym neony, przez co cały obraz mi sie zmywa, dlatego na jakis czas musze przestać czytać i wrócić do tego za jakieś 15 minut, co mi nie ułatwia sprawy. Ale nie wiem, czy to wina mojego kiepskiego wzroku, czy tego szablonu :)W weekendy również "Stoję" z czytaniem, bo od 5 do 20 jestem nieosiągalna i pochłonięta szkołą :)
    Dalej myślę, że powinnaś dokładnie czytać odcinek zanim go opublikujesz bo czesto zdarzają sie w nich literówki :)
    Nie wiem jak bym reagowała na długie opisy poszczególnych momentów, ale wiem, że jak czyta sie to jednostajnie, to są one za długie i zbyt męczące dla czytelnika. Ale nie mówie, ze są zle napisane. Po prostu jak już czytam trzeci z kolei rozdział, to męczą mnie te długie opsisy i czasami nie chce mi sie ich czytać. Tym bardziej, że za często są opisane oczy Scarlett, które co chwila pojawiają sie ze strony Toma.
    Moim zdniem są one ładnie napisane, słownictwo naprawde bogate! Dlatego też zastanawia mnie to, ile masz lat i skąd znasz takie ładne zwroty :) Naprawdę te uczucia, które opisujesz są piękna i prawdziwe, ale w niektórych momentach mam wrażenie, że przesłodzone, bo wydaje mi sie że w normalnym prawdziwym życiu nikt tak sie do siebie nie zwraca, ale to jest w koncu THFF, a tu mogą nawet motyle ważyć tone, a krowy latać, tak więc nie mogę sie przyczepić :P
    Hm... co dalej? Jednak na Twoim przykładzie można pokazać, że można ładnie i delikatnie opisać scenę seksu dwoja ludzi. Nie jest perwersyjna, ale delikatna i subtelna.
    Co do postaci Scarlett, to na początku była hardą dziewczyną z zasadami i wiedziała, czego chce od życia,a teraz wydaje mi się miękką klucha, ale może to sie z czasem zmieni, jak przeczytam resztę :)
    Tom? Nie wiem póki co, co mogłabym o nim coś bliżej powiedzieć. Nie jest postacią neutralną, ale nie wiem jeszcze jakie odczucia we mnie wzbudza.
    Na pewno Georg mnie rozczula. Przyznam, że przez pryzmat tego opowiadania inaczej spojrzałam na jego postać, bo czytałam dużo THFF i był on zawsze schowany w cieniu, a u Ciebie cała czwórka odgrywa ważne.
    Gustac to taki słodki misiaczek, który zawsze taki jest i chyba już bedzie w oczach fanów i opowiadań ;)
    Bill... hm... myśle, ze jego historia mnie ciekawi z odcinka na odcinek i bardzo chętnie czytam te momenty, w których opisujesz jego i jego dziewczyny :)

    Coż... na razie tylko tyle mi przychodzi na myśl, a miałam tak dużo do powiedzenia! Chyba sie już pogubiłam... Och... no trudno :) Ale zobaczymy, może po drodze do 78 odcinka napisze jeszcze jeden, albo dwa komentarze, bo wiem, czy ogarnę to wszytsko pod ostatnim :) Wiec bede tu wpadac :)
    A w tym momencie idę dalej czytać i koncentrować sie na losach bohaterów.
    Pozdrawiam, Lena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i ja nie pominę niczego odpisując Ci ;) Bardzo sobie cenię konstruktywne opinie i Twoją miło mi się czytało.
      Co do szablonu – czy mówisz o szablonie na Onecie? Założyłam go tam [w bólach, nerwach i psioczeniach], bo sądziłam, że nikt już tam nie zagląda. Nie będzie Ci wygodniej czytać na blogspocie? Tutaj starałam się dopasować odpowiednio dużą czcionkę i zawsze mogę ją powiększyć.
      Literówki to moja zmora od zawsze. Przed publikacją czytam cały tekst kilkakrotnie i po prostu już nie dostrzegam błędów. Korekt nigdy nie była moją mocna stroną. Zdaję sobie sprawę, że błędy nie ułatwiają, ale musiałabym mieć kilkudziesięciogodzinną dobę, żeby się ze wszystkim wyrobić. Poprawienie wszystkich postów jest mi solą w oku. Jednak ten moment niestety na razie nie nastąpi.
      Jeśli chodzi o opisy i ogólnie pierwszą część Prinza, to musisz wziąć poprawkę na to, że gdy zaczynałam pisać, byłam jeszcze bardzo młodziutka, że tak powiem. Wtedy inaczej postrzegałam, choć szłam według schematu, jak robię to do dziś, to jednak troszkę inaczej wtedy postrzegałam życie samo w sobie. Powiem Ci szczerze, że jak sama wracam do początków, to podziwiam czytelników, że przebrnęli przez te strony opisów, choćby niebieskich oczu.
      O przesłodzeniu i nieustannych wyznaniach miłości pisałam w odpowiedzi do Kainki, gdzie poruszałyśmy temat ostatniej rozmowy Scarlett i Toma, a raczej przyczyn takiego ich zachowania.
      To przesłodzenie też jest celowe, jak wszystko tutaj. W sumie nie powinnam polecać czy czytania tamtej odpowiedzi, bo tam poruszyłam watki, o których jeszcze nie przeczytałaś. W każdym razie, to całe ‘big love’ nie jest wynikiem mojego… niedostatku jakkolwiek pojętej wiedzy. I tak, to mimo wszystko wciąż FFTH, choć często zapominam o tym :D
      Ile mam lat i skąd znam słówka? Lat mam dwadzieścia jeden, jestem czymś w rodzaju FFTH-owego dinozaura. Dużo czytam i jakoś zawsze miałam kwiecisty język, stąd słówka. A Ty ile masz lat? Skoro już o tym mowa.
      Moje postacie bardzo ewoluują. Dojrzewają, w sumie to razem ze mną, a ja z nimi. Chyba jedną z postaci, która zmieniła się najbardziej, jest właśnie Scarlett, ale to ocenisz czytając.
      Staram się nikogo nie pomijać, choć to trudne przy takiej ilości bohaterów, ale nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
      Życzę Ci wytrwałości, bo Prinz to spory kawałek lektury ^^

      Usuń
    2. Tak chodziło mi o Onet, bo tutaj na tym blogu nawet sie nie rozglądałam i nie zdążyłam sie zoriętować, czy masz tu wszytskie odcinki :) Więc jak tu mi będzie lepiej to będę tu czytac ;)
      Skoro błędy masz już, że tak powiem "wrodzone", to nic już na ten temat nie poradzisz, chyba, że kotś inny czytałby to zanim dodasz, bo wiem, że inne oko wszystko dostrzeze ;)
      Wierze Ci, bo ja miałam ten sam problem. Na poczatku wydawło mi sie ze wszystko jest na zasadzie :
      - czesc - powiedział
      - czesc - odpowiedziała mu
      - co slychac - zadał pytanie"
      i tak w kołko, a to nie na tym przeciez polega,ale widać, ze starałaś sie opisywac to bardzo szczegółowo i nie chciałaś aby umknął Ci zaden szczegół, co sie ceni ;)
      Narazie myśle, że podaruje sobie waszą rozmowę z Kainką, bo nie chciałabym sie rozczarować, w takim sensie, ze będę wiedziała co wydarzy sie później, zanim poznam tego przyczynę. Jednak skoro ma to jakiś cel w sam w sobie, to ok :) Będe czytać.
      Tak, ja też uwielbiam czytać. Wogole kocham czytac, do biblioteki po książki chodze jak po masło, sama kupuje, a i THFF lubie :) Jeśli znajde coś co przypadnie mi do gustu to choćbym miała w oczy zapałki wsadzić to będę ślęczeć przez tym komputerem, aż nie skoncze przynajmniej rozdziału :P A później kilka dni dochodze do siebie i jakby na nowo przezywam to, co przeczytałam.
      Kwiecisty język sie chwali, a w brew pozorom czytanie ksiązek bardzo rozwija zasób słownictwa jak i wyobraźnie. A ja mam dwadzieścia lat :)
      Hm... Moje postacie tez dojrzewały ze mną, a jak mam zakonczyć pisanie, to robie wszystko, aby tylko sie do tego nie zbliżyc, bo tak sie z nimi związałam że nie potrafie po prostu tak o odejsć od komputera i zapisać to w jakimś zapomnianym pliku.
      I to własnie wyróżnia Prinza, bo zadna z postaci nie jest pominięta ;) A doszłam do tego rozdziału, gdzie dziewczyna nazwana jest moim imieniem :) Super!

      Usuń
    3. Wiem, że pomaga, bo miałam swoją ‘betę’, ale ona niestety teraz nie ma czasu na takie rzeczy. Przydałoby mi się, ale niestety musze radzić sobie sama.
      Wiesz, na początku Prinza tak naprawdę wciąż raczkowałam w obszernych opisach, bo wcześniej pisałam bardziej zwięźle. Jednak jak tworzyłam cały profil opowiadania, uznałam, że takie opisy będą tu bardziej wskazane i jakoś samo to wszystko tak wyszło. Wiem, że niejednokrotnie przesadziłam, bo niekiedy mnie samej nie chce się czytać niektórych opisów, choć sama je stworzyłam. Dlatego kiedy skończę Prinza poddam go szczegółowej korekcie. Dla mojej własnej spokojności.
      Lanie wody i kwiecisty język mam ‘wrodzony’. Moja babcia zarobiłaby krocie, gdyby spisała swoje pomysły. Jednak to właśnie dzięki czytaniu bardzo się rozwinęłam. Ktoś kto nie czyta, nie wierzy, że tak można. Dla mnie książki to lek na całe zło. Zaczytuję jej tomami.
      Lena jest postacią, która wzbudza różne uczucia. Ja osobiście ją bardzo lubię.

      Usuń
  17. Przeczytałam odcinek i naprawdę mi się podoba. Uwielbiam uczucia, które są w postach. Uwielbiam sceny, w których są oboje. I kocham to opowiadanie. Nie ważne jaki będzie jego koniec. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości T i S się zejdą, bo Prinz to w końcu oni. Oni razem. Życzę Ci wytrwałości w pisaniu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. a co z ifyoucan? nie prowadzisz go juz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prowadzę, będę prowadzić, ale to dla mnie ciężki temat.

      Usuń
  19. ocho, zrobiło się nastrojowo (:
    chociaz bardziej widzialabym w naglowku Scarlett vel Christine. bo to jej czas.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mogę chyba napisać w imieniu wszystkich czytelników, że CZEKAMY z niecierpliwością na odcinek :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam serdecznie: http://grow-a-spark.blogspot.com/
xoxo