25 października 2009

21. To nie jest kolejny film o miłości ani banalna telenowela, co to, to nie. Chcę, by pamiętali, jak wiele mają, w razie, gdyby kiedyś zdarzyło się im zapomnieć. Oto Scarlett i Tom - mała Księżniczka i zagubiony Książę.

Uniosła ociężale powieki, zdając sobie sprawę, że zabrakło jej już łez. Głęboki szloch zapierający jej dech w piersi, przeistoczył się w ciche łkanie, które też już ucichło, gdy nie miała więcej sił, by dalej płakać. Nie była nawet w stanie zaczerpnąć oddechu, bo i to zdawało się zbyt wielkim wyczynem. Wraz ze łzami uszło z niej też życie. Otwierała i zamykała piekące oczy, szukając najdogodniejszej pozycji, która jakoś zmniejszyłaby niepomierny ból głowy, który odczuwała od jakiegoś czasu. Jednak nie miała pojęcia jak długo. Nie zdawała sobie sprawy z upływających minut, brutalnie urastających w godziny. Leżała w bezruchu z szeroko otwartymi oczyma, wpatrując się w bezkresną czerń nocy, otulającą jej pokój. Minione godziny boleśnie ciążyły jej w głowie, raniąc ją wszystkimi wypowiedzianymi słowami. Wspomnienia powoli przewijały się przez jej umysł, tak bardzo ostre, wyraźne, tak dokładne, aż do cna. Nie czuła chłodu, który już dawno omiótł jej ciało i pokrył je gęsią skórką. Nie czuła złości, choć nie potrafiła pojąć zamiarów Toma, ani swoich czynów. Nie czuła się oszukana ani zawiedziona. Czuła się po prostu pusta, wyprana z wszelkich emocji. Chociaż przecież jeszcze jakiś czas wcześniej pomstowała każde z wypowiadanych słów, rościła pretensje do siebie i Toma, tak bardzo zaciekle, pomimo, że rozpływały się w nicości już w chwili, w której je wypowiadała. Teraz to wszystko nie miało znaczenia. Skończyło się w chwili, gdy przestała łkać. Teraz nie liczyło się już nic. Pojawiło się tylko to przeklęte poczucie, którego pokonać nigdy nie była w stanie, z którym pogodzić się nie mogła, ani posłuchać go tym bardziej. Podniosła się do pozycji siedzącej, przeczesała palcami rozczochrane włosy, rozglądając się po pokoju. Dopiero teraz jej oczy przyzwyczajały się do mroku. Zwilżyła koniuszkiem języka wyschnięte wargi, z trudem zsuwając się z materaca. Chwiejnie stanęła na nogach, niepewnie ruszając się z miejsca. Wolno podeszła do biurka, czując, jak krew w żyłach zaczynała krążyć na nowo w prawidłowym rytmie. Mimowolnie wyjrzała za okno, zatrzymując się przy nim chwilę, bo w zasadzie nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Była pewna, że tej nocy nie zmruży oka, więc nie było sensu kłaść się do łóżka. Robić czegokolwiek też nie była w stanie, a o dalszej bezczynności nie mogła nawet myśleć. Czuła, jak pulsowała każda najmniejsza tkanka jej ciała, do tego ten ogromny ból głowy, potęgujący się przy każdym nawet najmniejszym ruchu.  Zacisnęła dłonie w piąstki. Starając się nie spoglądać w lustro, otworzyła szafę i chwyciwszy pierwszą lepszą gumkę do włosów, związała je niedbale, po czym założyła na siebie pierwsze, co wpadło jej w rękę, mając dosyć niekoniecznie adekwatnej do pory tuniki. Snuła się po pokoju, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Bezczynność doprowadzała ją do szału, jednak w żaden sposób nie potrafiła zmusić się do czegokolwiek. W końcu stanęła przy biurku, chcąc zabrać zeń laptopa. Nie miała większej koncepcji, na to, co mogłaby z nim robić. Liczyła, że ją oświeci. Zdziwiła się, widząc spoczywającą na komputerze płytę, która niewątpliwie nie należała do niej. W pierwszej chwili pomyślała, że to kolejna porcja zdjęć od Liv, chciała ją zignorować, jednak zafrapował ją podpis. ‘Na zapomnienie’. Nie mając nic lepszego do roboty, zabrała ją razem z komputerem i usadowiła się na łóżku, zdecydowanie wygodniej niźli do tej pory. Ostre światło bijące od monitora oślepiło ją na moment. Wsunęła płytę do kieszeni i czekała, aż się odtworzy. Automatycznie włączył się program do multimediów, powiększyła obraz, czekając, aż zobaczy materiał. Coś ścisnęło ją w żołądku

Obraz powoli rozjaśniał się z czerni w trybie starego filmu. Pojawiła się ona. Zbliżenie coraz wyraźniej ukazywało jej rozemocjonowaną buzię. Kamera przez moment zatrzymała się tylko na niej, by w końcówce refreny oddalić się i powolutku przenieść na niego. Tom siedział przy swoim stoliku, wpatrując się w nią. Zasłuchany, otulał ją czułym spojrzeniem. Uśmiechał się delikatnie. Kamera znów wróciła do niej, uchwyciwszy moment, w którym i ona spoglądała na Toma. Przymknęła niewinnie powieki, a wraz z tym obraz pociemniał, płynnie przechodząc w następny. Tym razem zarejestrowano ich razem, tańczących. Tom czule tulił do siebie Scarlett, kołysząc się w takt muzyki Jego dłonie pewnie, a zarazem delikatnie trzymały jej talię. Ona ufnie przylegała do jego torsu, a on przymykając powieki, wtulił twarz w jej włosy.
 Właśnie wtedy, wiedząc, iż nie mieli nic, zaczynali rozumieć, że otrzymali wszystko.

Zacisnęła mocno powieki. W pierwszej chwili chciała wyłączyć ten film, zostawić to wszystko i uciec gdzieś, gdziekolwiek. Z dala od wspomnień, z dala od siebie i niego. Złość, żal i poczucie niesprawiedliwości wróciły. W głowie rozbrzmiewały jej własne krzyki przemieszane z jego pełnym wyrzutu szeptem. Odbijały się głośnym echem, zmuszając ją, by pamiętała jeszcze dokładniej, by nie mogła uciec, schować się, zawrócić. Musiała stawić im czoła. Otworzyła oczy i wyłączając pauzę, wbiła spojrzenie w monitor.

Obraz ponownie powoli rozjaśniał się, ukazując rozmazane sylwetki, z każą sekundą bliższe i wyraźniejsze. Stali po środku ich salonu, przytuleni. Tom czule gładził ją po głowie, szepcząc coś do ucha. Dalej oni wracający ze spaceru, ze splecionymi dłońmi. Ona smutno uśmiechniętą, jakby nieobecna, a on zatroskany. Kolejne ujęcie ukazywało Toma tęsknie wyglądającego z kuchni do salonu, gdzie siedziała Scarlett, a jeszcze następne ją samą, patrzącą przez okno na podwórze, gdy Tom czyścił auto, Tom trenujący splatanie warkocza na włosach Scarlett, ona usiłujące zebrać jego dredy razem, łaskocząca go jednym po nosie i on przeciągając ją sprawnym ruchem przez oparcie wprost na swoje kolana. Dalej Scarlett wpatrzona w Toma maślanymi oczyma, on zasłuchany, zapatrzony w nią jak w obrazek. Wszystko nagrane w ogromnym przybliżeniu. Dokładnie widziała, jak ona spoglądała na niego, a on na nią jak jej dotykał i jak był. Następne przedstawiały niezliczone ilości wytęsknionych spojrzeń, czułych uśmiechów, spragnionych pocałunków, kojącego dotyku, niezbędnej obecności. Wszystkie najpełniej ukazujące ich samych, w chwilach najzwyklejszych. Oni w kuchni. Oni oglądający film. Oni wśród książek Scarlett. Oni w pokoju Toma. Oni rozmawiający. Oni śmiejący się. Oni przytuleni. Oni droczący się ze sobą. Oni sami i oni z przyjaciółmi. Oni, oni, oni… Oni tylko i oni aż.

Musnęła opuszkiem palca powierzchnię monitora, na której pojawił się Tom. Uśmiechał się do kogoś. Nie musiała czekać, aż kamera powoli przesunie się na nią samą, by pamiętać tą chwilę. Nie miała pojęcia, kiedy Liv nagrała te wszystkie sytuacje. Robiła to w jakiś tajemny i zupełnie niewidoczny dla niej sposób, bo nie potrafiła przypomnieć sobie, by w którejś z tych chwil miała przy sobie kamerę albo w ogóle z nimi była. Westchnęła ciężko. Obraz zaczął przewijać się bardzo powoli, nieustannie nakierowany na Toma. Dokładnie zlustrowała sposób, w jaki mówił, patrzył, gestykulował. Uwielbiała, gdy na nią patrzył. W taki niesamowity sposób pieścił ją wzrokiem, bez względu na miejsce i czas, a minionego wieczoru jego oczy były takie smutne. To wróciło do niej tak nagle, jak grom z jasnego nieba, po raz pierwszy. Nagle pojawiła się ona sama. Mówiła coś, wyciągając przed siebie ręce, które natychmiastowo ujął i mocno przyciągnął ją do siebie. Akcja znów zwolniła, skupiając się na chwili, w której ona spoglądała na niego. Ciężko westchnęła, a w tej samej chwili film się urwał i na ekranie pojawiła się Liv. Scarlett zdziwiona, przyjrzała się uważniej.

- Livs pikczers kompany ma zaszczyt państwu przedstawiać tę oto powyższą dwójkę ludzi, w której skład wchodzą moja siostra – migawka na Scarlett – i jeśli mnie szósty zmysł nie myli, mój przyszły szwagier, - tu nastąpiło wymowne poruszanie brwiami - Tom – migawka ukazująca chłopaka. – Jedni mówią, że Scarlett jest dziwna, inni, że twarda z niej sztuka, a jeszcze inni, że niezła z niej laska. Całkiem możliwe, bo z nią to nigdy nic nie wiadomo, ale wiem, że potrzebowała kogoś, kto po prostu będzie, przytuli i zupełnie cierpliwie przeczeka jej humory. Nie będę wskazywać palcem – krótka wstawka, ukazująca roześmianego Toma, – na tego kogoś, ale taki ktoś już się znalazł. Muszę przyznać, że całkiem nieźle mu idzie z tym czortem. - Wymownie poruszyła brwiami – O Tomie, to ja za wiele powiedzieć nie mogę, ale wiem jedno. Szwagra będę mieć spoko. Scarlett  jest strasznie zawzięta i jak się na coś uprze to koniec, kaplica. No i się tak uwzięła, na Toma między innymi. To z resztą było bardzo widoczne na załączonym powyżej obrazku, prawda? To uwzięcie, rzecz jasna. Nie żeby w tym było coś złego, bo Tom to wcale na skrzywdzonego nie wygląda.– Uśmiech z serii zniewalające. - Tak, bo muszę dodać, że Tom to taki twardziel jest i tak wymiata na tej swojej gitarce, ale chłopak jednak lubi, jak się go tak troszkę pomizia za uszkiem. Muszę też dodać, żeby nie było, że Tom to też się tak uwziął na tą Scarlett. To właśnie on wbił jej do tego czarnego łebka, że są sobie do życia niezbędnie konieczni. No dobra, nie słyszałam tego, ale to się rozumie samo przez się! W każdym razie to jest para jaką znam, bo oni są parą, choć się do tego nie przyznają skubańce jedne i to już nie jest moja, nadinterpretacja, ale fakt. Ta dwójka, to świata poza sobą nie widzi. To nie jest kolejny film o miłości ani banalna telenowela, co to, to nie. Nagrywam ten film po to, żeby pamiętali, jak wiele mają, w razie, gdyby kiedyś zdarzyło się im zapomnieć. Moi mili państwo, oto Scarlett i Tom - mała Księżniczka i zagubiony Książę.

Liv zniknęła sprzed obiektywu, kamera została odłożona, w taki sposób, aby dokładnie było widać ramkę z ich wspólnym zdjęciem. Coś ścisnęło w środku brunetkę, a długo powstrzymywane łzy, popłynęły po jej policzkach. Zsunęła komputer z kolan i wstała, zaczynając krążyć po pokoju. Wszystko ją drażniło, rozgrzebana kołdra, nieporządek na biurku, księżyc za oknem, niezaciągnięte zasłony. Chodziła w tę i z powrotem, przecinając pomieszczenie pod każdym możliwym kątem. Próbowała ułożyć sobie w głowie, wszystkie minione wydarzenia, począwszy od tego nieszczęsnego castingu, a skończywszy na jej, powiedzmy, rozmowie z Liv. Pokłóciła się z Tomem, pokłóciła się z siostrą. Coś w tym wszystkim nie grało. Tom przecież nie mógł tak mówić, a ona musiała się bronić. Przecież… westchnęła. Nawet jej samej brakowało argumentów, by bronić się przed samą sobą. Jeszcze jakiś czas temu, zupełnie nie obchodziłoby jej, że kogoś zraniła. Nie odwracając się, poszłaby dalej, ale teraz… teraz już tak nie potrafiła. Siłą rzeczy musiała się przyznać przed sobą, że tym razem to ona nabałaganiła, choć było bardzo trudno. Tak naprawdę, w głębokim poważaniu miała to, że nie zagra w tym musicalu. Najbardziej dotknęło ją to, że przegrała po raz kolejny. Zirytował ją sam fakt poniesionej porażki. no i dała się ponieść emocjom, tego gratulowała sobie najbardziej. Gdyby tak się nie stało, gdyby się opanowała, nie byłoby całego problemu. W akcie bezradności, z całych sił kopnęła Pana Misia. Pluszak przewrócił się na bok. Jęknęła żałośnie, natychmiastowo upadając na kolana, tuż obok niego. Usadziła go na miejscu, mocno przytulając się do niego. Skryła się między jego mięciutkimi łapkami, wzdychając ciężko. Jeśli wcześniej twierdziła, że życie wymknęło się jej spod kontroli, to teraz chyba powinna przyrównać je do szalejącego tornada. Wszędzie panowała cisza, mama i Liv pewnie już spały. Czuła się taka… zupełnie sama. Nie mogła iść do Liv, nie mogła napisać do Toma. Czuła się tak niewyobrażalnie marnie. Zacisnęła mocno powieki, z całych sił przytulając się do pluszaka. Dosłownie na chwilkę zamknęła oczy. Niczym rażenie piorunem w jej sercu pojawił się niepokój, nie myśląc więcej wstała i wyjąwszy płytę z komputera, wyszła z pokoju.

Skrzywił się opróżniwszy kolejną szklaneczkę. Już nawet whisky mu nie smakowała jak kiedyś. Pomimo tego nalał sobie kolejną. Wychylił ją bez mrugnięcia okiem, krzywiąc się znów. Zdał sobie sprawę, że nie pił od wielu tygodni. Ostatni raz w klubie. Później, kiedy wiodło mu się ze Scarlett, nie czuł nawet takiej potrzeby. Do dziś. Nie mógł pojąć, że ona była w stanie powiedzieć mu coś takiego. Nie po tym, co razem przeszli. Wspominając jej słowa, włosy jeżyły mu się na karku. Przecież nie kłamał. Nigdy nie miał z tym problemu, jednak, jeśli chodziło o Scarlett, po prostu nie potrafił. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by nawet przez myśl nie przemknęło mu, by mówić nieprawdę. Z resztą, po prostu wolałby ich związek, jeśli mógł tak nazwać ich relację, budował się na szczerości, by nie było niedomówień. Opróżnił kolejną szklaneczkę. Nie mógł pojąć jednego, gdy kłamał nikt nie miał mu tego za złe, a gdy zdecydował się być prawdziwym, zarzucona mu fałsz. Ostatnią osobą, którą posądziłby o zarzucenie mu kłamstwa była Scarlett, a to właśnie ona… było mu z tym po prostu źle. Tak bardzo nie chciał tego wszystkiego słyszeć. Nie za bardzo potrafił określić swoje uczucia. Nie był w stanie nadać im nazw, czy dobrać odpowiednich przymiotników, bo tak naprawdę to wszystko było mało. Czegoś tak niezwykłego nie można określić prostym słowem. Mógł śmiało powiedzieć, że pomimo tego, że układało się różnie i nie zawsze było kolorowo, to on sam był szczęśliwy. Z nią po prostu i nie trzeba było więcej słów. Dlatego tak bardzo skrzywdziły go wyrzuty brunetki. Może nie był idealny, na pewno nie, ale…nigdy nie życzył jej źle, a wręcz odwrotnie niczego bardziej nie chciał, jak tego by była szczęśliwa i tuż obok niego. Do stolika dosiadła się ładna szatynka. Taka, jakich znał wiele. Z przyzwyczajenia otaksował ją spojrzeniem; długie nogi, krótka spódniczka, zgrabna talia, krótka bluzka w odważnym dekoltem eksponująca wydatny biust. Nieodstająca od reguły, jeśli tak mógł to określić. Uśmiechnęła się zalotnie, dopijając jego whisky. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Jej ujęła jego dłoń, gdy pochylała się delikatnie w przód. Pogładziła ją czule, muskając kolanem jego nogę.
- Potrzebujesz towarzystwa? – Szepnęła, nie spuszczając wzroku z jego oczu, jej były piwne. Zagryzła wargę. Scenariusz, jaki przerabiał dziesiątki razy. Nie była wybitnie ładna, ale.. nie wybrzydzał przecież. Nigdy nie podchodził do niego byle kto. Jakby intuicyjnie, odwagi nabierały tylko te, które były godne jego uwagi. Ta w sumie też taka była. Typowa, wiecznie odchudzająca się dziewczyna, a w zasadzie kobieta, ostry makijaż nie pozwalał mu oszacować jej wieku, chciała zaznać przyjemności. Z nim. Czy to nie kuszące? Scarlett ma go za ostatniego dupka, więc czemu, by nie skorzystać, skoro przecież i tak nim jest. Przechyliwszy głowę, ulokował swoje spojrzenie na jej pełnych wargach. Dolał sobie whisky i nie odzywając się ani słowem, sączył ją powoli. Choć smakowała parszywie, znieczulała wyśmienicie. Zwilżyła usta końcówką języka, opierając się na stole na jednym łokciu. – Na imię mi Isaeel. – Odrobinę zbita z tropu milczeniem chłopaka, posłała mu pytające spojrzenie. Dopił drinka i opadł na oparcie krzesła.
 - Szukasz przygody czy trwałego związku?
- Dziś.. przygody, a jutro? Kto wie? – Nie odrywając od niego jednoznacznego wzroku, uczyniła, co Tom. Oparła się wygodnie, zaplatając ręce na piersi. Mimowolnie znów powiódł spojrzeniem wzdłuż jej nóg, zdecydowanie chudszych niż nogi Scarlett, poprzez talię, o wiele cieńszą niż talia Scarlett, po piersi, zdecydowanie okazalsze niźli Scarlett i oczy, jakby puste. Nie takie, jak hipnotyzujące tęczówki Scarlett. Przełknął ślinę. Nawet, gdyby chciał nie był zdolny zainteresować się inną kobietą, niż brunetka. Siedziała w jego głowie i nawet, kiedy był zły, nie pozwalała mu o sobie zapomnieć. Przymknął na moment powieki, mocno wciągając powietrze. Otwierając je, liczył, że coś, nie wiedział, co, się zmieni. Na próżno. Isaeel nie była nią i to jedyna, acz nader znacząca przeszkoda, która uniemożliwiła im wspólne spędzenie tej nocy. Coś ścisnęło go w środku i poczuł, jak robiło mu się nienaturalnie gorąco. Bynajmniej nie było to przyjemne. Świadomość, że to nie to miejsce, nie ten czas i nie ta kobieta, nagle zaczęły palić go od wewnątrz.
- Zostaw mnie w spokoju. – Rzucił z wyrzutem, niewątpliwie zadziwiając szatynkę. – Wcale nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Zostaw mnie, zostaw. – Odsunął się gwałtownie, spoglądając na nią pretensjonalnie. - Już nie jestem tym, kim byłem. Nie chcę być. Nie zawsze upadam. – Zerwał się z miejsca i skierował do wyjścia, nawet nie oglądając się za siebie. Kobieta nie miała pojęcia, o co mogło mu chodzić, ale wiedziała jedno. Kobietę, którą pokochał, spotkało wielkie szczęście.
Szedł powoli, kołując między ulicami. Nie za bardzo interesowało go, którędy szedł. Musiał coś ze sobą zrobić. Po prostu. Po raz enty rozkładał swoje przemyślenia na części pierwsze. Dokładnie analizował całą sytuację. Cofnął się nawet do samego początku, do pierwszego dnia jego i Scarlett, do spojrzeń, później do słów, jeszcze później do czynów i w końcu do momentu, którego w żaden sposób nie potrafił uchwycić. Do chwili, w której stała mu się potrzebna do życia. Zupełnie jak powietrze. Dla niego samego to brzmiało zdecydowanie zbyt trywialnie. Choć to się działo, nie umiał pojąć, jak można tak uzależnić się od jednej kobiety. Wcześniej miał ich na pęczki, a żadna nie zdała mu się tak niezwykła jak brunetka, tak niezwykła, by zapragnął mieć ją na stałe u swego boku, ale to też był niewłaściwy tok myślenia. Przecież już dawno doszedł do wniosku, że Scarlett była inna niż te poprzednie, jak i niedoszłe przyszłe. Stanowiła cząstkę jego życia, której wcześniej mu brakowało. Jej obecność w jego życiu, była jedną z tych rzeczy, której wyjaśnić nie można, a jednak jest oczywista. Tak, tylko na nic się miały te wyniosłe wywody, gdy ona będąc gdzieś zupełnie daleko była na niego śmiertelnie obrażona. Miał do niej żal. Wybrała rozwiązanie, które wydawało się jej łatwiejsze, bo przecież, jak niewiadomo, kto zawinił, to jest to na pewno Tom. Bo przecież to on się stoczył. To on miał problemy. To przez niego zespół przechodził kryzys. On był wszystkiemu winien, po prostu, a to, że to wszystko miało miejsce już bardzo dawno, to wcale się nie liczy, bo to przecież Tom! Odpalił papierosa zaciągając się bardzo mocno. Dym powoli dochodził do jego płuc, podrażniając przełyk. Nie przeszkodziło mu to, zaciągnął się po raz kolejny i następny i następny. Nie musiał czuć się winny, bo nie zrobił niczego, co mu zarzucała. poczuł napływającą falę złości. Z całych sił kopnął kamyk, który zaplątał mu się pod nogami. Odpalił kolejnego papierosa. Zezłościł się na Scarlett, bo tak łatwo w niego zwątpiła. Zezłościł się, bo pomimo tego, że zarzekała się, że liczy się tylko ich wspólne tu i teraz, całkiem niedawno dała najlepszy dowód na to, że to nie prawda. Miał do niej żal, bo podważyła, jakąś cząstkę fundamentu, na którym opierał się jego nowy światopogląd. Miał do niej żal, bo najzwyczajniej w świecie go zraniła. Zatrzymał się gwałtownie, po czym zawrócił.

Kiedy tylko drzwi windy otworzyły się, prawie biegiem dopadła się do mieszkania chłopaków. Nim przycisnęła dzwonek, przywarła do gładkiej powierzchni drzwi, opierając nań czoło i dłonie. Usiłowała ustabilizować oddech, przymknęła powieki. Stała tak przez moment, usiłując znaleźć sens w swoim maratonie, nie udało się, a pomimo tego mocno nadusiła dzwonek. Kiedy po krótkiej chwili nikt nie otwierał, zadzwoniła jeszcze kilkakrotnie. Wierciła się pod drzwiami, przytupując szybko. Niewidzialna klamra ściskała jej żołądek. Czuła się jak przed sprawdzianem. Mówią, że życie jest jak sprawdzian, jednak bez poprawki. Nie mogła oblać swojego. Wszystko wirowało, a tylko ona zdawała się nie ruszać ani o milimetr. Oddychała głęboko, nadal opierając się jedną ręką o framugę. Sekundy zdawały się trwać wieczność. Wlokły się, przedłużając jej męczarnię. W jednej chwili cały żal, jaki towarzyszył jej odkąd wróciła do domu, wyparował. Zamiast niego pojawiło się poczucie przemożnego lęku, którego źródła nie potrafiła odgadnąć. Chciała jedynie, by w drzwiach pojawił się Tom. Usłyszawszy skrzypnięcie, uniosła głowę. Z nadzieją wpatrywała się w nie, gdy uchylały się przed nią. Choć była niemal pewna, że to nie Tom pojawi się przed nią, zawiodła się widząc zaspanego Billa. Poczuła skurcz w żołądku. Spoglądał na nią jednym okiem, drugie mrużąc zupełnie, w dodatku osłaniając twarz dłonią przed ostrym światłem, bijącym z korytarza. W tej właśnie chwili zdała sobie sprawę, że był środek nocy i że obudziła pewnie nie tylko jego jednego.
- O matko kochana! Bill jest noc!
- Serio? Nie zauważyłem. – Rzucił, przepuszczając ją w drzwiach, po czym dodał błagalnym tonem, - Scarlett błagam cię, powiedz mi, że nie przyszłaś tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć. - Zsunęła ze stóp buty, odwieszając kurtkę. Westchnęła zrezygnowana, lokując w nim zmęczony wzrok.
- Jest Tom? – Przez moment wpatrywała się w Billa, jakby rozważając jego odpowiedź. Potarła buzię dłońmi, nawet nie próbowała, robić dobrej miny do złej gry. Nie miała wystarczająco dużo sił, by bawić się w niezłomność. Przeczesała palcami włosy. Wszedłszy do salonu, opadła ciężko na sofę, czując jak znów kręci jej się w głowie.
- Odkąd wyszedł, żeby się z tobą zobaczyć, jeszcze go nie było. – Dodał, nie mając pojęcia, co mógłby innego powiedzieć. W powietrzu, aż nader wyczuwalnym było coś niedobrego.
- Poczekam, dobrze?
- Co jest, Scarlett? – Podszedł, kładąc dłoń na ramieniu brunetki. Odwróciła się i spojrzała na niego. Jej powieki z niebywałą trudnością unosiły się i opadały. Była blada i zmęczona. Zaniepokojony przysiadł na oparciu, przygarniając ją do siebie. Nie wiedział dlaczego, choć pewnie dlatego, że Scarlett była tak blisko z Tomem, ale czuł się w obowiązku dbać o nią. Brunetka stała się bardzo ważna, nie tylko dla  Toma, ale i dla niego samego. Lubił ją tak po prostu i bezwarunkowo, choć zdawała się być jeszcze bardziej złożona niż to się faktycznie wydawało, choć wiedział o niej niewiele, ale to czego był świadom, jakoś w zupełności mu wystarczyło. Traktował ją ani nie jak siostrę ani przyjaciółkę. Była po prostu Scarlett.
- Muszę porozmawiać z Tomem. Zrobiłam coś bardzo złego.
- Nie strasz mnie.
- Nie straszę, Bill. Po prostu… poczekam na niego, okej? – Na widok jej oczu, dreszcz przebiegł mu po plecach. Były tak chmurnie niebieskie, tak ogromne, tak smutne, widząc to spojrzenie krajało mu się serce.
- Pewnie, przecież tutaj jesteś u siebie.
- Idź spać, Bill. Obudziłam cię, narobiłam szumu, ale nawet nie byłam świadoma tego, która może być godzina.
- Mam nadzieję, że zaraz wróci.
- Ja też, nie masz pojęcia, jak wielką. – Bill, znów nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, wstał i pochyliwszy się, ucałował brunetkę w czubek głowy.
- To ja pójdę, nie? – Beznamiętnie kiwnęła głową, myślami będąc już bardzo daleko. Nawet, nie zauważyła, że odszedł. Mocniej wbiła się w miękkie oparcie, kuląc nogi pod brodą. Oparła ją na kolanach i zamknęła oczy. Czekała, aż jej oddech się wyciszy, a serce zacznie spokojniej bić. Mijały minuty, a szum powoli ustał, świat nie wirował. Wsłuchała się w ciszę zarazem kojącą i tak bardzo obcą. W jednym z pokoi skrzypnął materac, od Billa dobiegło jego westchnienie, a Georg zwyzywał kogoś przez sen. Jedynie z pokoju Toma nie dochodził żaden dźwięk, zza uchylonych drzwi zionęła pustka i nawet czerń nocy zdała się tam ciemniejsza. Ten mały, nieznaczący szczegół, burzył cały ład. Jeśli ten kiedykolwiek istniał. Analizując wszystkie wypowiedziane przez niego słowa, spokoju szczególnie nie dawało jej jedno, w zasadzie to, że po raz kolejny minionego dnia miał rację. To, że musiał jej to uświadomić w takiej sytuacji, a najbardziej to, że nie dopuszczała do siebie świadomości swoich poczynań. Nieprawdą było, że tylko tata trzymał za nią kciuki. Wiedziała to. Liv zawsze stała za nią murem, gdy walczyła o śpiewanie, Bill zachwycał się jej wysokimi nutami, Gustav i Georg tez ją chwalili i Karl kazał jej walczyć o swoje i ci wszyscy ludzie w klubie, z którymi rozmawiała i wreszcie Tom, który w każdy weekend słuchał jej jak zaczarowany. Minęło już kilka tygodni, odkąd nie było już taty, a ona wciąż trzymała się go kurczowo, tak jak tego ranka, gdy wychodził z domu po raz ostatni. Trzymała tak mocno, nie chcąc, by odszedł. Nie dopuszczała do siebie tego, że już dawno wysmyknął się z jej objęć. Do wczoraj nie zdawała sobie sprawy z faktu, że zawsze o nim wspominała, stawiała na pierwszym miejscu. Angażowała jego wspomnienie we wszystko, co robiła. To działo się naturalnie. Tak zawsze było, przywykła do tego, że zawsze wspominała o tacie, który był kimś najważniejszym w jej życiu, a teraz kiedy nie żył, robiła to samo. Nawet swoje niepowodzenie zwaliła na to, że go nie było. Nie widziała, że ten cały casting był jedynie farsą, że nie wart był uwagi, a Tom tak naprawdę wierzył w nią bardziej niż ona sama, a pomimo tego wypomniała mu tyle okropnych rzeczy… a on przecież miał rację, zwłaszcza wtedy, kiedy mówił o tacie. Jednak świadomość, to jedno, ale najgorsze było to, że nie potrafiła się z nim rozstać.


Usłyszała skrzypnięcie zamka. Jak na komendę otworzyła szeroko oczy, świtało już. Nie spała, trwała w zawieszeniu. Myślenie przychodziło jej już ze zbyt dużą trudnością. Umysł nie chciał kojarzyć już faktów, a ogromny ból rozsadzał jej czaszkę. Jednak, tylko siedziała, skulona, czekając na niego. A jedynym, co było w tym momencie pewne to, to, że wbiła nuż w plecy człowiekowi, który stał się sensem. Odwróciła głowę, wpatrując się w przestrzeń za sobą. Wśród rozrzedzającego się mroku, dostrzegła jego lakoniczne ruchy. Beznamiętnie zdjął kurtkę, odwieszając ją obok jej własnej, nawet tego nie dostrzegając i buty. Powłóczając nogami, wszedł go swojego pokoju. Bezszelestnie wkradła się za nim, przez moment jej wciąż nie dostrzegał. Zdjął czapkę i froty, rzucił je niedbale na łóżku. Wyjrzał przez okno, stał przy nim przez chwilę. Dokładnie zlustrowała jego postać. Mruknąwszy coś pod nosem, odwrócił się energicznie i wtedy ją zobaczył. Zamarł na moment. Pierwsze w oczy rzuciły mu się jej niebieskie skarpetki. Odziana w czerń, wtapiała się w mrok panujący w pokoju. Po prostu stała, z rękoma splecionymi za plecami. Jej obecność zdała mu się wybrykiem wyobraźni, myślał o niej tak dużo, że było to nawet prawdopodobne. Jednak im dłużej patrzył, tym bardziej stawała się wyraźna. Niesforne kosmyki opadały na jej buzię i była jakaś inna, nieswoja. Tak, jak nieswój był on. Wpatrywał się w Scarlett, równie intensywnie jak ona w niego. Zacisnął zęby, splótł ręce na torsie. Zadarł głowę, posyłając jej pewne spojrzenie. - Co ty tutaj robisz? – Zmrużył oczy, zawsze tak robił, chcąc wydać się srogim.
- Przyszłam do ciebie.
- To akurat widzę.
- Tom… - Biorąc głęboki oddech, podeszła bliżej chłopaka. Stanęła obok niego, unosząc głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Nawet nie drgnął. Przy Tomie czuła się taka drobna, mała, nawet bezbronna. Zawsze jej to odpowiadało, jego siła, dawała jej poczucie bezpieczeństwa, a dziś to jego nieprzejednanie budziło w niej lęk.
- To, co, porozmawiamy o tym jak nisko upadłem, czy może jak bardzo jestem beznadziejny? A może masz jeszcze jakieś pomysły? – Uniósł ku górze jedną brew, uśmiechając się gorzko.
- Przestań. – Szepnęła.
- Dlaczego? To przecież ciekawy temat, uświadomić Tomowi, że jest śmieciem. – Zrobił pauzę, zastanawiając się moment nad odpowiednimi słowami. Przechylił lekko głowę i mrużąc mocniej oczy, ostro wbił w jej tęczówki swoje spojrzenie. Nie mrugnęła nawet, zniosła je. Dzieliło ich może dziesięć centymetrów, a zdawało się, jakby była to wielka przepaść. Czuł bijące od niej ciepło, miał wrażenie jakby koniuszki nerwów wyczuwały jej dotyk, a mimo tego była zupełnie odległa. Przełknął ślinę. – Wiesz, przez moment pomyślałem, że przy tobie zacząłem normalnie żyć, ale wczoraj skutecznie przypomniałaś mi, że takie pojęcie mnie nie dotyczy. Kurczę, jak fajnie jest sobie przypomnieć, że jest się nikim. Dzięki! – Ostatnie wykrzyknął z udawanym entuzjazmem. Odwrócił się gwałtownie i podszedł do okna. Scarlett przymknęła powieki, czując intensywniej jego zapach – whisky, tytoń i mięta.
- Tom, ja nie spałam całą noc i…
- Doprawdy, niezmiernie mi przykro. Jeśli cię to pocieszy, powiem ci, że ja tez nie zmrużyłem oka.
- Daj mi dojść do słowa.
- Tak, jak wczoraj ty mnie? – Bródka zaczęła jej drżeć niebezpiecznie. Zachłannie wciągnęła do płuc powietrze, nie chcąc wybuchnąć po raz kolejny. Łzy towarzyszyły jej zbyt często. Nie powinna pozwalać im płynąć. Wiedziała, że skrzywdziła Toma i nie miała pojęcia, co z tym zrobić. Kilka słów, a narobiły takiego bałaganu…
- Nie tak, - szepnęła – obejrzyj to okej? Tylko to obejrzyj, nie będę prosić o nic więcej. – Położyła płytę obok komputera Toma, po czym wycofała się z powrotem do drzwi.
- Co to? – Tom rzucił Scarlett zdziwione spojrzenie.
- Obejrzyj. – Oparła się o framugę, otulając się ramionami. Uważnie śledziła każdy najmniejszy ruch Toma. Jak podchodził do stolika, włączał komputer i koncentrował się na ekranie. Widziała, że kątek oka, co chwila na nią zerkał. Był nerwowy, jego ruchy były nerwowe. Miał podpuchnięte oczy i w ostrym świetle bijącym od monitora, zdawał się być bardzo blady. Siedział na swoim łóżku, przygrabiony i wpatrywał się w rozjaśniający się ekran, na którym pojawiła się ona…
Widząc Scarlett, słysząc jej głos, wydawało mu się, że tamten wieczór wrócił, że stał się na nowo tu i teraz. Chłonął każdą kolejną scenę, jakby działa się na nowo, odradzała się w jego umyśle, przypominając mu, jak bardzo był szczęśliwy. Czuł każdy dotyk, zapach, słyszał słowa, widział… pamiętał. Zabolało. Zlepki zdarzeń tworzyły obraz czegoś. Tworzyły obraz ich samych. Wśród prozaicznych zdarzeń odnaleziono to, co w jego mniemaniu nadało sens wszystkiemu. Odnaleziono ich w krojeniu chleba, oglądaniu telewizji, pocałunkach, dotyku, rozmowie, spojrzeniach, piciu herbaty, splataniu jej włosów, szeptom i krzykom, bliskości, przekomarzaniu, byciu. To wszystko było tak bardzo oczywiste, że aż nieprawdziwe. Dotąd...nie zastanawiał się nad tym, ile daje mu bycie ze Scarlett, ale zabrałoby jej odejście. Ten film…ukazał jakaś cząstkę tego wszystkiego. Poprzez uwiecznienie sposobu, w jaki na siebie patrzyli, rozmawiali, uśmiechali się, czym byli dla siebie, uświadomił sobie, co zostało brutalnie zachwiane. Nie wiedział, jaki cel obrała sobie Scarlett pokazując mu ten film. Nie miał pojęcia, czy odbierała do w ten sam sposób, a już zupełnie, co o tym wszystkim myśleć. Jednak ten film…Czuł się rozdarty między żalem, a niepomierną chęcią przytulenia jej, takiej kruchej i zdawałoby się tak bezbronnej. W ogromie targających nim sprzecznych uczuć, był zły na siebie, że złościł się na nią coraz mniej.

To nie jest kolejny film o miłości ani banalna telenowela, co to, to nie. Nagrywam ten film po to, żeby pamiętali, jak wiele mają, w razie, gdyby kiedyś zdarzyło się im zapomnieć. Moi mili państwo, oto Scarlett i Tom - mała Księżniczka i zagubiony Książę.

- Nie chcę tego stracić, Tom. Tak bardzo nie chcę. – W tle ciemniejącego obrazu, jego uszu dobiegł jej zdławiony szept. Nim odwrócił się, Scarlett nie było już w pokoju. Usłyszał jedynie cichy trzask drzwi wejściowych. Automatycznie zerwał się z miejsca, wybiegając za nią. Na korytarzu, przed oczami mignął mu jedynie jej długi warkocz znikający za zamykającymi się drzwiami windy. Zaklął pod nosem, pędem wbiegając na schody awaryjne. Nawet nie rejestrował tego w jaki sposób pokonał te wszystkie piętra, na moment znalazł się jakby poza czasem. Ocknął się dopiero, gdy w twarz buchnęło mu chłodne powietrze. Nie zmęczył się nawet, nie miał na to czasu. Nie widział jej. Pobiegł do bramy, rozejrzał się wytężając wzrok. Było jeszcze stosunkowo ciemno, ruch był niewielki, a na ulicy żywej duszy. Dostrzegł ją na rogu ulic. Znów pobiegł, wykrzykując jej imię. Wszystko działo się, jak w zwolnionym tempie. Zimne powietrze wdzierało się do jego płuc, szerokie nogawki plątały się między jego nogami, a Scarlett oddalała się. jej płynne ruchy przecinały powietrze, włosy falowały na wietrze. Była jakaś taka nierzeczywista, jakby zaraz miała zniknąć. Dogonił ją. Smukłe palce dłoni Toma zacisnęły się na jej szczupłym przedramieniu, zmuszając ją, by się zatrzymała.
- Nie uciekaj ode mnie. – Wyszeptał, odwracając ją przodem do siebie. Oddychała szybko i nierówno, jej policzki oblały się purpurą. Spoglądała na niego łapiąc oddech. Żądne z nich nie mogło wykrztusić z siebie słowa, jakby brak tchu miał dać im czas na zastanowienie.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie tylko ja uchroniłam cię przed upadkiem. Ty obroniłeś mnie przed niszczeniem samej siebie. Nie chcę ciebie i mnie. Chcę nas. – Wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, niepewnie unosząc ręce i zaciskając palce na bluzie Toma. Spojrzał na jej drobne dłonie, później znów w oczy, mając wrażenie, że zabrakło mu słów. Scarlett wykorzystała tę chwilę wahania, kontynuując. – Ja… nie umiem przepraszać. Nie umiem przyznawać się do błędu. Nie potrafię przyjąć porażki… jestem nieraz zbyt harda, zbyt dumna, zapominam o tym, co jest dla mnie najważniejsze, myśląc, że tego właśnie bronię. Jestem po prostu trudna, więcej we mnie sprzeczności, niźli klarownych cech, ale chcę, byś to właśnie ty się mnie nauczył.. Oglądając ten film, uświadomiłam sobie coś, co wiem doskonale  od dawna. Jesteś wszystkim czego chcę. Jesteś wszystkim czego potrzebuję. – Patrzył na nią w zamyśleniu przez kilka krótkich chwil. Przenikał ją spojrzeniem na wskroś. Jakby szukał odpowiedzi na nie zadane pytania. Po czym po prostu ujął jej dłonie, stanowczo odejmując je od kap swojej bluzy. Splecione zawisły na moment w powietrzu, a ona nadal patrzył. Rozważał wszystko, co właśnie powiedziała, prawie nie pamiętając tych wszystkich, minionych gorzkich słow. O dziwo skrucha, którą wykazywała zdawała mu się stokroć bardziej prawdziwa, niż wczorajszy żal. Nie umiał, może nie chciał chować do niej urazy. Może to było też niemęskie, skoro na dźwięk kilku jej słów rozmiękczył się zupełnie, ale pod wpływem jej spojrzenia skruszyłaby się najtwardsza skała. To nie miał już znaczenia. Uniósł je na wysokość swoich warg i ucałował delikatnie każdą z osobna i w tej samej chwili Scarlett wybuchła gorzkim szlochem, tak jakby pękła w niej tama i długo wzbierająca się rzeka wylała. Bez słowa przytulił ją do siebie, mocno i pewnie. Przytulił policzek do czubka głowy Scarlett, wdychając waniliowy zapach jej włosów. – Przepraszam, Tom, tak bardzo cię przepraszam. – Wyszlochała, wtulając się w jego tors. Mimowolnie się uśmiechnął
- Ciiii…Maleńka, ciii. Już nieważne. – Gładził Scarlett po głowie, tuląc do siebie jej przemarznięte ciało. Wstrząsnęły nią dreszcze. Zdał sobie wtedy sprawę, że nie miała na sobie niczego poza cienkim sweterkiem. Odsunął ją od siebie, szybko zdejmując z siebie bluzę. Założył ją brunetce i zapiął pod samą szyję, po czym znów do siebie przytulił. Słaniała się na nogach, czuł jak bezsilnie tkwiła w jego ramionach. Już nie myślał o niczym innym, jak o tym, żeby była bezpieczna. Jedną dłoń położył na wysokości jej łopatek, a drugą pod kolanami. Wziął ją na ręce i zawrócił do domu. Nawet się nie broniła. Czuł się dziwnie spokojny. Wiedział, że wszystko działo się tak, jak powinno. Dotarłszy do mieszkania, zastał Billa stojącego w drzwiach jego pokoju. Ujrzawszy ich razem, uśmiechnął się i zniknął w nim znów. Scarlett oddychała miarowo. Domyślił się, że śpi. Zasnęła tak nagle, w ułamku sekundy. Ufnie tuliła się do niego, a on trzymając ją w ramionach, był pewien, że miał wszystko. Położył ją w swoim łóżku i sam nie dbając o nic więcej, zdjął buty i sam położył się obok. Szczelnie okrył ich kołdrą i oplótłszy ją ręką w talii, mocniej przyciągnął Scarlett do siebie. Uśmiechnął się, zasypiając.

10 komentarzy:

  1. ~Anneliese

    25 października 2009 o 01:59
    Jak przeczytałam to w uniwersalnej, to przez myśl mi przeszło: „Cholera, to już minął rok?” Prawda jest taka, że czas leci strasznie szybko i czasami to naprawdę okropne, że nie potrafimy w niektórych momentach go zatrzymać czy przyspieszyć. Ale, wracając do stricte Scarletowo-Tomowego odcinka, który właśnie stał się moim najulubieńszym na Prinzie, to jejaaaa, dziewczyno! Polubiłam ich godzenie, strasznie polubiłam. Ten film, który nagrała Liv, to jak ona później na niego czekała i jak on był dla niej taki zimny. Jak już za nią biegł, to w ogóle, biję pokłony, bo znowu jestem klucha, że hej. A ta piosenka! Też ją polubiłam, no. Uuuuch, Darkczyco niedobra, jestem tak rozmiękczona, że aż za to powinni Cię zamknąć, a co!Historia Billa i Reinie najsmutniejsza w całym opowiadaniu? :(Dark, łaj? Wiem. Ty wszystko musisz robić na opak! Przecież Rainie to taka równa babka ze słodkim dzieckiem, której się poszczęściło w życiu i żyje tak, jak żyje. Ona i Bill, to uuuch, no! Pomyśl jeszcze nad tym, co? ^^ I w ogóle. Georg i Liv. Jestem ich wielką fanką. Ja nie mówię, że oni mają byc razem ze sobą już, teraz, na amen. Obojętnie kiedy, najlepiej wtedy, kiedy Liv będzie gotowa na Georga, a Georg będzie gotowy na nią i mega zorientowany, itp.! No. I właśnie! Co u Ciebie jest proste? :DA na tym nagłówku, to Tom ma takie wyłupiaste oczyska, jakby zobaczył jakąś nagą fankę, która akurat wskoczyła na scenę w Łodzi (nie będę pokazywała palcem, o którą chodzi, ale no… Ty wiesz o kogo chodzi, co nie?) A poza tym, to prześlę Ci SuperGeorgMana, żeby pomasował Tobie plecki!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Katalin
    25 października 2009 o 11:37
    Warto było czekać rok na taki odcinek^^ Oczywiście żartuję, bo na każdy warto czekać. Kurde, nie mogę uwierzyć, że to już rok. Ja nie mam pojęcia kiedy on minął! Tak mi się miskowato zrobiło, kiedy Scarlett przyszła do Toma i on ogladał ten film…Iiiii powiem Ci, że podobało mi się, ze Tom był taki surowy przez chwilę, że nie rzuciłsię od razu w ramiona Scarlett. Bo byłoby za pieknie. I po roku czasu znowu był bliski upadku. Ale Scarlett, mimo, że nie było jej tam, w klubie, po raz kolejny złapała go kiedy upadał. Historia zatacza koło. Dobrze, że potrafił wyciągnac odpowiednie wnioski i nie popełnił kolejny raz tego samego błędu (jakim byloby pojscie do lozka z ta laską) Świetnie to rozegrałaś;) I z racji tego, że to już rok, że rocznica i robię się sentymentalna i wgl, dziękuje Ci za Prizna, którego, z całą pewnością mogę powiedzieć, że pokochałam. Nie potrafię tego wytłumaczyć, po prostu tak jest. Nawet nie umiem teraz ubrać moich myśli w piękne, wyniosłe słowa, na jakie zasługujesz. Po prostu dziękuje:**** I sto lat dla Prinza!! xDKoooooochaaaaam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Nichole
    25 października 2009 o 20:59
    Tak, ja zawsze chcę żeby się coś między nimi wydarzyło… Tak, ja zawsze chcę żeby przeszli do meritum. Co mam na to poradzić? Chyba tylko czekać. ;) To nie takie proste, kochać mnie – później na to wpadłam. Nie mogę się oderwać od tej sceny, gdy ona do niego przyszła i chciała mu pokazać jak bardzo są sobie bliscy. Bałam się, że on tego nie obejrzy, ale jednak, na szczęście. I potem tak razem, och. Chciałabym tam być. Zabierz mnie. Pogodzili się! Ale coś się stanie, wywnioskowałam z Twojej odpowiedzi. Oh noł.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Tom'sGirl

    3 listopada 2009 o 16:17
    no więc zabieram się za komentarz. właściwie, to ja nie wiem, co powinnam powiedzieć. bo to wszystko dzieje się tak szybko, ja jeszcze pamiętam, jak S. mówiła T.żeby nigdy więcej nie próbował jej całować, a tu już mówi mu, że jest dla niej wszystkim (swoją drogą, uwieeelbiam tą piosenkę, do wspominania). może to było już dość dawno temu, ale wiesz, tego się wcale nie czuje. wcale. mam wrażenie, jakbym dopiero odnalazła Prinza, jakby T. dopiero oglądał ją w klubie, jakby S. dopiero kłóciła się z matematyczką. a skoro już o tym mowa, to ja bardzo lubię wracać do wspomnień, więc właśnie to mi się w tym odcinku podobało. oni. oni w codziennych czynnościach, bo tak naprawdę uważam, że to nie wzniosłe słowa, a zwyczajne czyny tworzą miłość. to po prostu bycie. i ja właśnie o tym lubię czytać, zresztą już Ci mówiłam, że jak tak opisujesz te ich mizianie to ja po prostu się rozpływam. ale wracając do odcinka, to wprost nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie (ja chyba mam zaburzenie poczucia czasu) Scarlett zmieniła się aż tak bardzo. mówiła, że nie lubi przepraszać, a przepraszała. mówiła, że łzy oznaczają skrajne nieszczęście, a w innym przypadku są bezwartościowe, a wciąż płacze. ja rozumiem, że to zasługa Toma, doskonale to rozumiem. ale wiesz, teraz patrząc z perspektywy czasu, to dobrze, że oni się pokłócili, bo widać, że zmieni nie są aż tak łatwe, a w Scarlett zostało coś z niej samej, tej dawnej. luuubiłam ją tą dawną, chociaż była uparta, że zwariować szło, to i tak ją lubiłam, a teraz to… dobrze, że czasem na tego rozmiękczonego Toma krzyknie. a! właśnie, to wcaaaale nie jest niemęskie, że Tom tak mięknie pod wpływem jej spojrzenia. może chłopacy udają takich twardzieli, ale w obliczu miłości są na tyle bezradni, że dadzą się okręcić w okół palca. więc nie, to nie niemęskie, to normalne. i jeszcze zauważyłam taką jedną rzecz. jak S. wychodziła z domu to „chwyciwszy pierwszą lepszą gumkę do włosów, związała je niedbale” w sensie, że w kucyk, prawdaaa?. czy ja może o czymś nie wiem, a S. potrafi robić warkocza w pół minuty?. bo „mignął mu jedynie jej długi warkocz”. xD ja się wcaaaale nie czepiam, po prostu to zabawne. xD no, ale może jednak pod tym „związała je niedbale” kryje się, że w warkocz, ja tam nie wiem. ale dobra, bo to to jest naprawdę czepianie się szczegółów, na które nikt inny nie zwraca uwagi!. a ja Ci zdradzę w sekrecie, że lubię dużo razy czytać jeden odcinek, bo wtedy właśnie więcej się takich szczegółów wyłapuje. no i nie wiedziałam o czym pisać, a znów wyszło mi coś takiego. właściwie to nawet komentarz nie jest, to jest moje rozważanie nad Twoimi postaciami. a skoro mowa o postaciach, to dziwnym trafem Bill ZAWSZE lubi dziewczynę Toma. mało to oryginalne, ale Bill jest taki, że tutaj nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. nie tutaj, bo przecież S. nie jest zła, S. uchroniła T. przed upadkiem, a B. to wie. xDi w ogóle lubię Prizna. bardzo, bardzo mocno lubię Prinza. i mam nadzieję, że spędzę jeszcze kolejny cudowny rok na czytaniu go. jak nie więcej!. więc – spóźnione, jak mam w zwyczaju – STO LAT PRINZ. <3.i szczęśliwego listopada, Dark. tak jakoś. bo lubisz. bo mam nadzieję, że wspomnienia z tego będą szczęśliwsze, niż z poprzednich. i bo nie tylko Prinzowi się coś należy, bo to Ty nadałaś mu duszę. <3. i jeszcze chciałam Ci powiedzieć, że ja lubię czytać twoje odpowiedzi na moje komentarze. i jeszcze, że moje komentarze absolutnie nie są obiektywne, bo kieruję się własnymi uczuciami. i jeszcze, że dodam Cię do linków, jak je założę.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Brida
    26 października 2009 o 20:36
    Jaki koncert? o co się rozchodzi??Kotek.Kotek. Kotek. Kotek. Caaaaała notka o S i T to jest to czego potrzeba mi do szcześcia w tej chwili. Tak cudownie ukazałaś ich pojednianie, że aż nie mam słów. Doskonale sobie wyobrażam Billa z rozczochranymi kłakami i wielkimi mega worami pod oczami hahaha xd i ta krótka wzmianka o Żorżu też rozbawiła mnie bardzo.A Scarlett… Tak jak powiedzialas ona nie umie sie przyznac do bledu i nie umie przepraszac. ale Tom ją nauczy… bo nauczy?No. to tyle chyba. ;)Ucz się słonko;*Kocham:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Nadie
    26 października 2009 o 20:51
    Jestem! Przeczytałam już wcześniej, ale jakoś tak nie miałam czasu, żeby wczoraj ci skomciać i pomysłu też nie. Więęęęc. Chyba napiszę coś dłuższego, wiesz? Mam taką ochotę trochę się rozpisać. Ekhm, nie muszę mówić, że odcinek mi się podoba, bo dobrze wiesz, że kocham to jak piszesz. Powiem tylko tyle, że cieszę się, że już jest wszystko między nimi okej. Szkoda mi Toma, który się trochę zawiódł, ale się ładnie przeprosili i jest ślicznie. Takie odcinki mogłabym czytać i czytać… XD Brakowało mi troszkę tylko Geogra, bo fajnie się o nim czyta, ci powiem xD I Biseksa z tą dziewczyną (boziu, jak ona miała? nigdy nie pamiętam imion -.-) Mniejsza. Cieszę się, że jesteś tutaj już rok, wiesz? Jestem tuuu, teorytycznie to chyba od pierwszego odcinka, tak? (od pierwszego polecenia, bo wtedy wyczaiłam link do twojego fotobloga!) Praktycznie trochę krócej, bo minęło sporo czasu, żebym przyzwyczaiła się do nowej ciebie, jeśli tak to można ująć. Myślę sobie, że może tak musiało być? Może gdybym wiedziała wcześniej, to wszystko potoczyłoby się inaczej i straciłybyśmy ze sobą kontakt. Wtedy byłabym biedniejsza o ciebie, a to naprawdę bardzo dużo, Darky. Cieszę się, że jestem tutaj z tobą, że mogę czytać to, co piszesz, że mogę poznawać twojego Toma, twoją Scarlett, twojego Billa. Kocham cię, Darky. Bardzo, bardzo mocniutko. < 3

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Aveen
    31 października 2009 o 01:25
    A ja tak krótko i szybko.Notka bardzo mi się podoba i cieszę się, że po tej niepotrzebnej sprzeczce wszystko się wyjaśniło. I z tego jestem happy.czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Atropos Es.
    31 października 2009 o 13:43
    To nie jest kolejne banalne opowiadanie o miłości i dlatego z całego serca pragnę Ci pogratulować D.Q. tego ostatniego roku i wiesz co? Ja wierzę, w ich, w Ciebie, Twój/nasz świat. Kolejnego takiego roku Sunny :).

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Inka
    1 listopada 2009 o 15:01
    Kochana Dark Queen! Jejku, kurczę, nawet nie wiem od czego mam zacząć, jej! Przeczytałam Twoje opowiadanie w dwa wieczory, co wcale nie jest wielkim wyczynem, bo i potrafiłam w życiu przeczytać opowiadania nawet 40 rozdziałowe. Po prostu dziękuję Ci z całego serca, dziękuję Ci niewyobrażalnie mocno. Nawet nie jesteś świadoma ile zrobiłaś dla mnie tym opowiadaniem. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, tego co chciałabym Ci teraz powiedzieć. Myślałam, że już od dawna nie ma takich opowiadań i takich blogów. To jest po prostu magiczne! Wiesz, czytając to cudowne opowiadanie wróciło do mnie wszystko, czego doświadczałam dwa, trzy lata temu. Nie wiedziałam, że jeszcze kiedyś będę czuła to co wtedy. W wielu momentach bliska byłam łez. I to nie tylko dlatego, że to opowiadanie jest takie piękne. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, jak może czuć się osoba, która kiedyś tak głęboko tkwiła w tym właśnie świecie tworząc i czytając te wspaniałe historie o TH. To wszystko zniknęło na długo, bardzo długo i byłam święcie przekonana, że już nigdy nie wróci. A Ty tym swoim dziełem (bo to nie jest zwyczajne opowiadanie) wywróciłaś wszystko do góry nogami i czuję się tak jak wtedy. Wiesz jakie to dla mnie wspaniałe uczucie?! Nawet nie wyobrażasz sobie! Nie sądziłam jeszcze, że to kiedykolwiek wróci, myślałam, że porzuciłam ten świat na zawsze i nigdy do niego nie wrócę. Nic nawet po mnie nie pozostało.Czytałam to opowiadanie jak ukochaną książkę, wolno i dokładnie, zaczytując się w piękniejszych fragmentach. Piszesz niesamowicie! I nie chodzi tyko o ten bogaty styl, słownictwo, cudowne historie i bohaterów, którzy podbili mi serce. Tworzysz coś cudownego! Po prostu nie mogę się nadziwić Twojemu talentowi. Moimi ulubionymi bohaterami są oczywiście Tom i Scarlett. Och, oni są idealni, stworzyłaś tak cudowną, żywą, pełną wad i zalet parę, której nie da się nie kochać. Co do Scarlett, ona, naprawdę, przypomina trochę Scarlett O’Harę, nie całkiem, ale ma parę jej cech, choćby ten upór, pewność siebie, bezkompromisowość i zdecydowanie w dążeniu do celów. To zawsze była moja ulubiona bohaterka literacka, więc również Twoją Scarlett bardzo pokochałam. Ona jest cudowna i widać, że sama lubisz tę bohaterkę, że ma wiele z Ciebie, bo nie wierzę, że stworzyłaś tak pełną życia bohaterkę tylko z głowy. Ona jest taka pełna sprzeczności, jest w niej i mała dziewczynką, która potrzebuje ciągłego wsparcia i adoracji Toma, i jest w niej również silna kobieta, która zrobi wszystko by spełnić swoje marzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom… Och, chciałabym, żeby ten prawdziwy Tom miał cechy właśnie Twojego Toma. On jest taki czuły, taki kochający, opiekuńczy, tak bardzo jej oddany, gotowy zrobić dla niej wszystko. A to jego zagubienie, to miejscowe wahanie i to jego wcześniejsze błądzenie jeszcze dodają mu uroku, jak również fakt, że zmienił się dla niej. Fragmenty, gdy piszesz o nich razem są cudowne. Mogłabym je czytać i czytać po wielokroć. Kocham Twój styl, kocham to jak piszesz o miłości, o zagubieniu i słabości. Jestem jedną z Twoich największych fanek, bo musisz mieć takie!Zachwiałaś porządnie moim światem w ciągu dwóch ostatnich dni. Naprawdę! Nie wiedziałam, że TH i to wszystko co ze sobą niosą wróci jeszcze kiedykolwiek do mnie. Myślałam, że wyrosłam już z tych fascynacji zespołem, że jestem już na to za stara i powinnam mieć teraz co innego w głowie. Zafascynowałaś mnie nie tylko opowiadaniem, ale i przypomniałaś, że Tom jest moim ideałem faceta i dla mnie jest uosobieniem wszystkich idealnych męskich cech. Teraz pewnie nie będzie mi łatwo pozbyć się tego wszystkiego, tych wszystkich uczuć i nie wiem wcale czy to dobrze. Chyba nigdy nie pozbędę się tej miłości, tej słabości. I już zaczęłam planować, że pojadę na koncert w marcu. O Boże! Wszystko przez Ciebie!:DPodziwiam Cię i nawet nie wiesz jak bardzo. Za to, że piszesz coś tak cudownego, za to, że tyle w Tobie pasji i miłości do tego opowiadania, co namacalnie widać. Zazdroszczę Ci trochę tego, bo ja już nawet nie pamiętam, kiedy sama pisałam FFTH. Zdaję sobie sprawę, że coś tak magicznego, coś ta pięknego nie powstaje łatwo i musiałaś wiele poświęcić dla tego opowiadania. Tym bardziej, że jesteś moją rówieśniczką i masz maturę na karku. Ale mimo to udaje Ci się wszystko pogodzić. Och, tym opowiadaniem sprawiłaś, że moja wtorkowa matura próbna z matmy nie wydaje się już taka straszna i ważna, a wiersze Przybosia i Norwida, które muszę zinterpretować na jutro wcale nie takie pilne. Chcę Ci jeszcze raz mocno podziękować i życzyć dużo wytrwałości w pisaniu tego opowiadania i żebyś nigdy nie przestała go kochać. Ściskam Cię mocno, bardzo mocno i dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś tym opowiadaniem. Że mogę czytać coś tak pięknego:**

      Usuń

Zapraszam serdecznie: http://grow-a-spark.blogspot.com/
xoxo