1 marca 2010

30. Meine kleine Liebe… Ich werde immer bei dir. Vergiss nicht. Immer ist jetzt.

Cichutko wysunęła się spod miękkiej kołdry. Omotana wonią snów, przeciągnęła się, ziewając cicho, nim odnalazła na podłodze swoją koszulkę. Ospale przemierzyła wzdłuż i wszesz całe pomieszczenie, odnajdując części swojego stroju. Ubrała się cichutko, starając się ze wszystkich sił nie patrzeć na niego. Znów czuła się źle. Stając przed lustrem, wygładziła granatową bluzkę i nie znalazłszy swojej, związała włosy w niedbały kucyk frotką, którą wygrzebała wśród rzeczy Georga. Przedarłszy się przez cały bałagan, jaki panował w jego papierach, znalazła kawałek nie zapisanej kartki i obgryziony ołówek. Uśmiechnęła się. Przysiadła na zawalonym jego rzeczami krzesełku i nim zaczęła pisać, spojrzała krótko na chłopaka. Spał mocno, a jego naga klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytmie spokojnego oddechu. Jego widok przyprawiał ją o szybsze bicie serca, sprawiał, że miłe ciepło rozlewało się wokół niego, a jednocześnie budził wyrzuty sumienia. Miała wrażenie, jakby dzielił ich gruby mur albo jakby ona była podzielona na dwoje. Niczego bardziej nie pragnęła jak tego, by być blisko niego, ale z drugiej strony nic innego nie przerażało jej równie mocno. Zdawała sobie sprawę, że Georg chciałby, by byli oficjalnie parą. Nie mówił tego głośno, ale nie raz dał jej to do zrozumienia. Przez to czuła się jeszcze gorzej. Wiedziała, że go rani, ale nie potrafiła inaczej. Nie umiała uciec zaraz po tym, gdy zbliżyła się do niego. Oto co zostało jej po Paulu – przemożny lęk. Nakreśliła na małej karteczce kilka zdań. Wzdychając ciężko, podeszła do jego posłania i położyła papier na stoliczku obok. Przez krótką chwilę wpatrywała się w profil szatyna. Niezwykła czułość i strach rozrywały jej serce. Ucałowała go w policzek. Lubiła fakturę jego skóry. Była szorstka, a zarazem niezwykle przyjemna w dotyku. Wyszła, ostrożnie zamykając drzwi. W kuchni zastała Billa, spojrzał na nią pytająco, na co Liv odpowiedziała jedynie smutnym uśmiechem i skinieniem na pożegnanie. Chwyciła deskę i prędko opuściła mieszkanie.
Dojeżdżając do wolnej ławeczki, gwałtownie zahamowała, po czym zwinnie zeskoczyła z deski. Przysiadła na ławce, instynktownie odnajdując w kieszeni luźnych spodni paczkę papierosów. Odpaliła jednego z nich, zaciągając się mocno. Przy Paulu rzuciła palenie, by stać się godną. Teraz, nawet w myśli, brzmiało to komicznie. Zaciągnęła się mocniej, by otumanić przeszłość. Georg nie miał nic przeciwko jej paleniu, bynajmniej nic nie mówił. W końcu sam palił. Bycie z nim byłoby diametralnym przeciwieństwem związku z Paulem. U jego boku wciąż się śmiała, czuła się potrzebna i kocha. Nigdy się nie denerwowała i była swobodna, Georg był jej oparciem, a nie balastem, jak na przestrzeni czasu mogła stwierdzić, Paul. Dawał jej wszystko to, czego od Paula nie otrzymywała prawie nigdy, może z wyjątkiem początków ich związku. Jednak bała się. Mimo tego, że rozsądek podpowiadał jej coś innego, obawiała się przywiązania, stałości. Obawiała się nadejścia rutyny, która niepostrzeżenie mogłaby zabić ich uczucie. Bała się uciemiężenia, bezwolności, bała się umierania za życia. Bała się wszystkiego, co dotąd stanowiło dla niej symbol związku. To piętno, które Paul trwale odcisnął w jej sercu. Choć takie chwilowe bywanie wcale jej nie odpowiadało, nie potrafiła zostać przy nim na stałe, ani odejść na zawsze. Tkwiła po środku i nie była w stanie tego zmienić. Zbyt wiele do niego czuła i zarazem za bardzo pamiętała. Do tego jeszcze propozycja wyjazdu. Staż w jakimkolwiek znanym piśmie był nieosiągalnym marzeniem, a tu nagle okazało się, że miała szansę szkolić się w samym Vouge. Bardzo chciała skorzystać. To przecież spełnienie jej marzeń, ale… on. On, od którego wciąż uciekała i nie potrafiła przestać do niego wracać. Wyjazd mógł na zawsze przekreślić szanse na jakąkolwiek ich wspólną przyszłość. Pozostanie w kraju równało się z niewykorzystaniem szansy jednej na milion. Czuła się zupełnie skołowana. Zdeptała niedopałek i odpaliła następnego papierosa. Nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła. Zakręciło jej się w głowie. Za dużo nikotyny. Obraz na chwilkę stał się niewyraźny, jednak coraz mocniej wciągała dym do płuc, póki jej palców nie poparzyła żarząca się końcówka. Głowiła się nad decyzją od dnia, w którym dowiedziała się o spadku. Rozważała wszystkie za i przeciw, możliwości i ich skutki. Jednak, jakiej decyzji by nie podjęła, wydawała się jej zła. Ostatniej nocy dała się ponieść emocjom. Złamała daną sobie obietnicę. Bo nie chciała, by ich chwile zaczynały się i kończyły seksem. Chciała czegoś więcej, paradoksalnie bojąc się tego. W tej samej chwili, w której deptała niedopałek, wstając z ławki, znalazła odpowiedź. Już widziała.
Nikt nie obiecał, że będzie łatwo.
*

Ponowne przekroczenie progu jej pokoju wymagało od niego wielkiego samozaparcia. Długo krążył po korytarzu, nim był gotów, by znów stanąć z nią twarzą w twarz. Potrzebował czasu na to, by uspokoić rozbiegane myśli i ukoić nerwy. Nie mógł sobie pozwolić na roztrzęsienie. Choć miał na to kilka dni i wydawało mu się, że był zupełnie spokojny, to jednak całe to opanowanie pozostało w mieszaniu. Do szpitala przybył niczym kłębek nerwów. Nie mógł zachować się nierozważnie albo powiedzieć czegoś, czego mógłby żałować, czy też co byłoby niestosowne. Mimo żalu nie zamierzał jej krzywdzić. Zdawał sobie sprawę, że sama świadomość była dla niej olbrzymim ciężarem. Poza wyjaśnieniem pewnych spraw, nie zamierzał obarczać jej poczuciem winy. Wystarczyło mu własne. Postanowił przecież, że jej nie opuści, że jej pomoże, że będzie, ale nie spodziewał się, że spełnienie tego przyrzeczenia będzie go tyle kosztowało. Setki razy tworzył w głowie obraz ich powtórnego spotkania. Szacował własne reakcje i jej zachowania. Jednak był pewien, że żaden z tych scenariuszy się nie spełni. Życie pisze własne. Brutalnie przekonał się, jak ulotne są plany i jak nietrwały porządek. Gustav był pewien, że kochał Caroline. Kochał ją, spijając z jej ust każde kłamstwo. Kochał ją, gdy odnalazł ją prawie martwą w mieszkaniu. Kochał, gdy spędzał dni i noce przed jej salą. Kochał, gdy trzymał ją za rękę. Kochał ją i teraz. Jednak równie mocno ją nienawidził. Nienawidził tej drugiej, która nią zawładnęła, która odebrała mu jego Myszkę. Od samego początku wiedział, że jej nie opuści. Był pewien, że zostanie, jednak nie miał zielonego pojęcia, ile będzie musiał poświęcić siebie, by tego dokonać i czy będzie w stanie żyć ze świadomością przeszłych zdarzeń. Nie chciał nawet o tym myśleć, ale bał się. Bardzo bał się wszystkiego, co było i zdarzyć się miało. Bo o tyle, o ile jego życie wcześniej było zupełnie uporządkowane, tak teraz tkwił w zupełnym bałaganie. Musiał w końcu ten bałagan posprzątać. Wziął do reki kwiatka, który dotąd leżał na plastikowym siedzisku krzesła, po czym odetchnął głęboko, nim położył dłoń na klamce. Za wszelką cenę próbował nie okazywać emocji, jednak tym razem zdawało mu się to niewykonalne. Cały drżał, bardzo nie chciał, żeby to dostrzegła. Caroline leżała w bezruchu, ginąc w białej pościeli. Nie odwróciła wzroku, gdy wszedł. Nieustannie wpatrywała się w nieokreślony punkt. Musiał bardzo się starać, by nie stchórzyć i nie wybiec z pomieszczenia. Powoli zbliżył się do łóżka. Wtedy go spostrzegła. Jej szare oczy zdały się być jeszcze większe niż w rzeczywistości i malował się w nich lęk. Bez słowa pokazał jej kwiatka i włożył go do wazonu, stojącego na nocnym stoliku. Przystawił do jej łóżka krzesło i usiadł. Pochylił się nieco, opierając na kolanach ugięte w łokciach ręce i wsparł na nich głowę. Patrzył na nią, nie mając pojęcia co powiedzieć. Zebrał w sobie niezliczoną ilość słów, które chciałby wyrzec, ale w żaden sposób nie potrafił tego zrobić. Dziewczyna obudziła się już kilka dni temu, jednak on odkąd wyszedł z jej sali, nie potrafił do niej wrócić, aż do tej chwili.- Powiedz coś – szepnęła ledwo słyszalnie. Jednak on wciąż milczał świdrując ją skupionym spojrzeniem – Nie liczyłam na to, że przyjdziesz. Myślałam, że… nie chcesz mnie już widzieć, że mnie nienawidzisz. Nie chciałam byś na to patrzył… - objęła wzrokiem, swoje nakryte kołdrą ciało. Speszyła się, chowając zabandażowaną rękę pod przykrycie. – Dlatego bardzo żałowałam, że mnie odratowali.- Masz rację. Nienawidzę cię – rzekł zachrypniętym głosem. Broda blondynki niebezpiecznie zadrżała. Odwróciła wzrok. – Jednak za bardzo cię kocham, by móc znienawidzić cię do tego stopnia, by odejść.- Ja nie wiem, co powiedzieć… - jęknęła cicho, wtulając policzek w poduszkę. Obraz Gustava przesłoniła mgła.
- Najlepiej nic nie mów. Ja powiem – niezgrabnie potarła oczy wierzchem dłoni, lokując w nim swoje spojrzenie. Jego było nieprzeniknione, wręcz chłodne. Sprawiał wrażenie niezłomnego, potężnego, czego dotąd u niego nie znała. Gustav zawsze dawał jej poczucie bezpieczeństwa, jednak jego siła mieszała się z troską, a teraz… był bardzo, bardzo daleko. Chłopak, którego żegnała, gdy wyjeżdżał, nie powrócił z podróży. Miała przed sobą zupełnie innego człowieka. Tylko i wyłącznie ze swojej winy. Sprawiał wrażenie obojętnego i niedostępnego, jego silne ramiona, które nieustannie chroniły ją przed światem, teraz wydawały jej się straszne. Był bardzo zmęczony, jednak trzymał się sztywno. Nawet, jeśli targały nim jakieś emocje, nie dał tego po sobie poznać. Zamknął się w sobie. – Próbując odebrać sobie życie, prawie odebrałaś je mnie, wiesz? – zaczął cicho, acz stanowczo. - Upłynęło tak wiele dni, a ja wciąż nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Stworzyłaś utopię, nieprawdziwy świat na podstawach kłamstw i odegrałaś w nim spektakl pozorów. Karmiłaś mnie fałszem, zapewniałaś o miłości, a tak naprawdę marzyłaś tylko o pełnej strzykawce. Było tak? – nie czekał na odpowiedź. – Nieustannie o tym myślę, analizuję i wciąż nie wiem. Co zrobiłem nie tak, Caroline? Czego nie widziałem? Co przeoczyłem? – spytał z nieukrywanym żalem, który niechcący wkradł się w jego ton. Nie mogąc znieść bezczynności, gwałtownie wstał, zaczynając krążyć po pokoju. Mocno zaciskał dłonie w pięści, na tyle mocno, by bielały mu knykcie. Caroline śledziła go smutnym wzrokiem, ignorując łzy płynące po jej porcelanowych policzkach. Nie mogła znieść tego, że jej największe obawy właśnie osiągały swe spełnienie. Odkąd związała się z Gustawem, świadoma swego uzależniania, pragnęła uczynić wszystko, by uchronić go przed jego skutkami. Stało się wręcz odwrotnie. To jego skrzywdziła najbardziej. – Nie umiem wyobrazić sobie, co będzie dalej. Nie wiem, czy nasz związek to przetrwa. Nie wiem, czy będę umiał przejść do normalności i czy ty zechcesz do niej wrócić…
- Chcę się leczyć – rzekła z trudem. Pragnęła by jej ton był stanowczy, siły wystarczyło jej jedynie na szept. Gustav zatrzymał się i powoli odwrócił w jej stronę. Wzrok blondyna napotkał szare sarnie oczy Caroline. Mimo woli nogi poniosły go aż do jej łóżka, przysiadł na nim, wciąż się w nią wpatrując. Jakby zlękniona mocniej wcisnęła się w poduszki, chowając się głębiej pod kołdrę. Jego dłoń powędrowała ku wypukłości na przykryciu, tak gdzie znajdowało się jej ciało. Zamarła, gdy dłoń Gustava przebiegła wzdłuż jej talii, bioder i nóg. Chłopak zgarnął palcami poszewkę, mocno wpatrując się w swoją pięść. Zupełnie nie wiedział, co myśleć.
- Caroline… - jego ton nie był już tak stanowczy i stracił wiele ze swej siły, jednak wciąż przebrzmiewał w nim smutek. Udręczona, wpatrywała się w Gustava, jakby w ten sposób mogła znaleźć odpowiedzi. – Chcę, byś wiedziała, że zrobię wszystko, by uratować ciebie i nas. Jednak musisz być pewna… musisz być pewna, że tego chcesz. Pomyśl, dobrze? Wrócę do ciebie jutro – rozluźnił dłoń, delikatnie wygładzając zmięty materiał. Powziął całą swoją siłę, by spojrzeć na nią i nie przestraszyć jej swoją miną. Skinął nieznacznie i powoli ruszył do wyjścia.
- Kocham cię, Gustav – usłyszał za sobą, zamykając drzwi. Serce załomotało mu w piersi, żołądek zawinął się w supełek. Ostatkiem sił spojrzał w okno do sali blondynki, szepcząc; ja ciebie bardziej.
*

Powoli upiła kolejny łyk zimnego soku, uśmiechając się błogo. Klimatyzacja i chłodny napój to wszystko, co było jej w tej chwili potrzebne do szczęścia. Od wczesnego ranka zajmowała się dokumentami. Porządkowała wszystkie, z którymi już się zapoznała oraz te, do których musiała zajrzeć. Bez Fitznera byłyby dla niej czystą abstrakcją. Z jego pomocą powoli zaznajamiała się ze strukturą firmy. Niebawem musiała się tam udać, ale chciała być zupełnie przygotowana na to, co tam zastanie. W końcu wypadałoby, żeby jako prezes pojawiła się na zebraniu zarządu. Wcale nie uśmiechało się jej to. Sophie dopiero, co opanowała uiszczanie comiesięcznych płatności, a co dopiero, gdy miała kierować tak olbrzymia instytucją. Dziękowała losowi, że prawnik obiecał się nią tam zaopiekować i wprowadzić we wszystko. W innym razie nie dałaby rady. Bo jak ona, zwykła kura domowa, mogła stanąć na czele jednego z potężniejszych niemieckich przedsiębiorstw? Na samą myśl bolała ją głowa. Opróżniwszy szklankę, odstawiła ją na stolik. Uśmiechnęła się, spoglądając na Shiea, głaszczącego brzuch Julie, która drzemała, opierając głowę na jego ramieniu.
- Rozmawiałam z Fitznerem o sprzedaży domu – zaczęła ściszonym głosem. - Powiedział, że za około miesiąc zajmie się sprawą. Dopiero, kiedy w świetle prawa staniesz się właścicielem domu. Wszystkie te procesy spadkowe wciąż trwają.
- Dziękuję. Chciałbym po powrocie móc zacząć w pełni na nowo.
- Dziś porozmawiam z dziewczynami – uśmiechnęła się nieznacznie.
- Chciałbym mieć to za sobą – odparł, wzdychając ciężko.
- One wcale nie są takie złe – Sophie uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Kiedy opowiedziałam im wszystko, bardzo się przejęły i niechętnie zaakceptowały Hannah w naszym życiu. Myślę, że kiedy dowiedzą się o tym, że mają brata i dlaczego dopiero teraz, przyjmą cię tym goręcej. Scarlett zawsze pragnęła mieć starszego brata. Liv zawsze broniła jej dzielnie, jednak marzyła o braciszku. Teraz widzisz jest odwrotnie, to Scarlett prowadzi za sobą Liv. I wreszcie ich marzenie się spełniło.
- Opowiedz mi – poprosił, spoglądając wprost na mamę. Julie mruknęła coś niezrozumiałego i mocniej wtuliła się w Shiea. Oboje się uśmiechnęli.
- Twoje siostry są zupełnymi przeciwieństwami, choć żyć bez siebie nie mogą. Mówiłam ci, urodziły się jednego dnia, rok po roku. Scarlett za chwilę kończy osiemnaście lat, Liv dziewiętnaście.
- A kiedy?
- Dwudziestego szóstego. Taka byłam zabiegana, że nawet nie pomyślałam o przyjęciu dla niej. Muszę się tym zająć, a przede wszystkim zainteresować się tym, co dzieje się w domu. Ostatnio jestem tam gościem. Choć myślę, że radzą sobie świetnie. Widzisz, Scarlett jest wziętą kucharką, a Liv przeciwnie. Ona dwa razy woli pozmywać, niż ugotować obiad. To chyba tak się właśnie u nich rozłożyło. Scarlett działa twórczo, a Liv bardziej praktycznie. Choć zdjęcia robi niesamowite. Obie od małego były pewne tego, co chcą robić w przyszłości. Dokładnie pamiętam, jak na dziesiąte urodziny Liv dostała pierwszy aparat, a Scarlett na swoje dziewiąte, mikrofon. Nigdy ich nie wspierałam. Zawsze próbowałam im wybić z głowy marzenia. A one na przekór bardziej w nie wierzyły. Twój tata o nie walczył. Tak naprawdę bardzo mało o nich wiem. I to mnie boli – podniosła wzrok na syna, uśmiechając się smutno. – Nie znam swoich dzieci.
- Ja też wiedziałem, kim chcę być. Marzyłem, by zostać policjantem i pilnować kierowców, żeby już żadne dziecko nie straciło rodziców w wypadku samochodowym… - spojrzał krótko na Soph, która nagle posmutniała. – Poznamy się mamo – zapewnił ją weselej. – Wszyscy sześcioro – twarz Shiea rozjaśnił promienny uśmiech. Czule przygarnął do siebie ukochaną, całując Jul w czubek głowy. Do saloniku weszła gosposia. Sophie spojrzała na nią pytająco.
- Przybył pan Fitzner – odparła.
- Poproś go – kobieta niechętnie podniosła się z wygodnej sofy i udała w kierunku drzwi. Jakież było jej zaskoczenie, gdy w drzwiach zastała nie tego mężczyznę, którego się spodziewała.
*

Powieki zakończone kotarą gęstych rzęs uniosły się, ukazując soczyście niebieskie tęczówki. Zamrugała raz i drugi, ogarniając leniwym spojrzeniem pokój. Poranne słońce wkradało się do środka przez nie do końca zaciągnięte zasłony. Ostre promienie przecinały półmrok, tworząc w pomieszczeniu lekko pomarańczową poświatę. Zamrugała znów, odpędzając resztki snu, zalegające na jej powiekach. Scarlett potarła czule policzkiem o nagi tors Toma, biorąc przy tym głęboki oddech. Przyjemna woń jego skóry podrażniła jej nozdrza. Otulona jego ramieniem chciała zasnąć znów, jednak wzburzone emocje nie dawały jej spać. Była zbyt szczęśliwa, by tracić czas na sen. Niekiedy zastanawiała się, dlaczego ten, który mógł mieć każdą, wybrał właśnie ją. Czasem zastanawiała się nad tym, czy Tom był właśnie tym. Może i była naiwna, może nie znała życia, ale nabierała coraz większej pewności, że z nim chciałaby spędzić życie. Nie raz słyszała od niego, że czuł to samo, po raz pierwszy, jednak wciąż dręczyła ją przykra niepewność, że jego uczucia ulegną zmianie. Budząc się tego ranka miała w sobie błogi spokój, nie dręczyły ją żadne wątpliwości, zawładnęła nią pewność. Jeśli nie Tom to żaden inny. Czuła, że on myślał tak samo. Niespodziewanie poczuła jak jego wargi muskają czubek jej głowy. Uśmiechając się, przekręciła po części na brzuch, przywierając do jego boku. Oparła głowę na klatce piersiowej chłopaka, zaglądając w jego mlecznoczekoladowe tęczówki. Wciąż obejmował brunetkę ramieniem, czule muskając opuszkami palców jej plecy.
- Nigdy nie było tak dobrze, tak po prostu – odparł lekko zachrypniętym głosem.
- Bo z tobą – uśmiechnęła się, całując pierś chłopaka.
- Pomyślałem sobie…- urwał niezręcznie.
- Co takiego?
- Nie chciałbym, byś kiedykolwiek żałowała, że byłaś właśnie ze mną.
- Nie mam najmniejszego zamiaru żałować, że z tobą byłam, bo nie planuję być z nikim innym – na te słowa wargi Toma rozciągnęły się w pełnym ciepła uśmiechu. Mocniej przyciągnął do siebie brunetkę, sprawiając, że prawie cała znajdowała się na nim. Wygodnie oparła głowę na ręce złożonej na jego torsie. Na jej twarzy gościł delikatny uśmiech, a bystre oczy wpatrywały się w niego. Policzki wciąż miała zaróżowione.
- Zachwycasz mnie – odrzekł niespodziewanie, kiedy kilka długich chwil wpatrywał się w niewinną, jakby rozespaną buzię Scarlett. Uśmiechnęła się, spoglądając na niego odrobinę speszona tak nagłą szczerością. – Po świecie stąpa dużo pięknych kobiet, wiele z nich olśniewa swą urodą, ale dla mnie jesteś doskonała. Pamiętaj o tym zawsze. Nie było przed tobą ani nigdy nie będzie po tobie lepszej kobiety dla mnie. Przed nami jeszcze długa droga zanim… po prostu wiem, że to z tobą chcę spędzić życie. Głęboko liczę, że nie będę musiał długo walczyć o to, byś myślała tak samo – uśmiechnął się nonszalancko, sprawiając, że serce Scarlett zabiło mocniej. – Kocham cię, Maleńka.
- Tom.. – szepnęła, podrywając się jakby odrobinę nerwowo. Objęła go czule, muskając dłońmi skronie chłopaka. Otuliła swoimi jego wargi, darząc go subtelnym pocałunkiem. – Masz mnie – wyszeptała znów. – Całą – brunetka oparła swoje na czole Toma, spoglądając mu w oczy. Uśmiechnął się. – I ja ciebie też. Chyba nigdy mi się to nie znudzi.
- Kochanie mnie? – zapytał zabawnie.
- Nie, powtarzanie ci tego. Chociaż kochanie ciebie chyba też nie – odparła zabawnie, a Tom zaśmiał się cicho, zamykając Scarlett w swoich objęciach. Dopiero, gdy mocno przywarła do jego ciała, przypomniało się jej, że była zupełnie naga. Mimowolnie spojrzała na swoje piersi, które falując pod wpływem przyspieszonego oddechu, napierały na tors Toma. Spostrzegł to, uśmiechając się zawadiacko. Spojrzał na nie, a jego uśmiech się pogłębił. Zamyślił się, a Scarlett nie miała zielonego pojęcia, o czym mógł myśleć, wpatrując się w jej biust.. Jego twarz stała się nieodgadniona. Poczuła się nieco skrępowana Wiedziała jedynie, że sama się czerwieni. Po chwili doszła do wniosku, że niewiedza w tym wypadku była wygodniejsza. Uchroniła ją przed kolejnym spąsowieniem. Zaczęła się wiercić, mocno ocierając się o niego. W oczach Toma momentalnie rozbłysły te ognie, a na ustach pojawił się szelmowski uśmiech. Scarlett doskonale zdając sobie sprawę ze skutków swoich poczynań, sprytnie zaczekała, aż Tom zechce przejść do konkretów, po czym zwinne wysmyknęła się z jego objęć, porywając poduszkę, którą – choć bezskutecznie – usiłowała się zasłonić. Zbity z pantałyku dumał przez moment nad przebiegiem sytuacji, poczym mrużąc oczy, przeszył ją spojrzeniem.
- Eeeeej! Ja się tak nie bawię! – rzucił pełnym pretensji tonem, na co brunetka odpowiedziała mu triumfalnym uśmiechem. Zgrabnie wycofała się do drzwi i kiedy za nimi zniknęła,  do pokoju wleciała jedynie puchowa poduszka, lądując, gdzieś w połowie zamierzonej przez brunetkę drogi. Po dogłębnej analizie faktów, Tom plącząc się w pościeli, wystrzelił z łóżka jak z procy, porywając po drodze z podłogi swoje bokserki. Kiedy ledwo, co uszedł z życiem, mało co nie zabijając się o framugę drzwi, gdy w biegu zakładał na siebie bokserki, pognał za brunetką, która zupełnie przypadkiem zostawiła za sobą otwarte drzwi łazienki. On za to zamknął je bardzo dokładnie.
*

Sophie zastała zupełna cisza. Dom zdawał się spać, choć dochodziło południe. Bardzo ucichł, odkąd nie było Nico. Liczyła, że kiedy zjawi się w nim Shie, odżyje na nowo. Westchnęła, zdejmując wysokie szpilki. Odetchnęła z ulgą, czując pod stopami chłodne panele. Powoli wspięła się schodami na piętro. Słysząc radosny śmiech Scarlett rozbrzmiewający w jej pokoju, weszła najpierw do Liv. Okna były zasłonięte, jej prowizoryczna ciemna również. Znak, że była w domu. Spoglądając w jej stronę, oparła się o framugę. Zawsze, kiedy musiała coś przemyśleć, wywoływała zdjęcia.
- Kochanie, zejdź na dół, chciałabym z wami porozmawiać – poprosiła łagodnie.
- Dobrze mamo – usłyszawszy odpowiedź, Sophie wycofała się, zamykając za sobą drzwi. Odwróciła się i stanęła przed drzwiami pokoju drugiej córki. Doszła do wniosku, że nadszedł czas, by zaczęła pukać. Zwłaszcza, gdy był u niej Tom. Myśl o tym, jak dorosłe są jej dzieci, jakoś dziwnie nie mogła zakorzenić się w jej głowie. To wciąż było nieprawdopodobne. Zatem zapukała i słysząc; proszę, uchyliła drzwi. Scarlett wiązała jeszcze wilgotne włosy w wysoki kucyk, a Tom przyglądając się z uwielbieniem wymalowanym na twarzy, siedział na łóżku po turecku. Był bez koszulki. Chyba powinno ją to zgorszyć, jednak nawet jej to teraz do głowy nie przyszło, może w innych okolicznościach powiązałaby fakty, ale teraz nie miała na to czasu. Tom spostrzegłszy ją, natychmiast odnalazł swój t-shirt i ubierając go, grzecznie się przywitał. Sophie odpowiedziała, lokując spojrzenie w córce, która – o dziwo – szczerze się do niej uśmiechnęła.
- Co jest, mamo? – zapytała wesoło, wykańczając fryzurę, poprzez układanie krótkich kosmyków wokół twarzy. Scarlett cała promieniała.  
- Chciałam z wami pogadać, zejdźcie, proszę. Tom – zwróciła się do chłopaka – jeśli ci się nie spieszy, nie mam nic przeciwko, byś nam towarzyszył. – Uśmiechnęła się na odchodne, zamykając za sobą drzwi. Scarlett podeszła do chłopaka, który zdążył już podejść do drzwi i stanąwszy na palcach, musnęła jego wargi swoimi.
- Mama cię lubi, a to do niej niepodobne. Ona nigdy nie pochwalała tego, co robiłam, więc chyba możesz być zadowolony. Masz chody u teściowej – nim ruszyła przodem, puściła mu oczko i uśmiechnęła się szeroko. Wychodząc odwrócił się, obrzucając wzrokiem pokój. Zatrzymał go dłużej na łóżku. Na prześcieradle dostrzegł kilka kropel krwi. Krwi, która tej nocy stała się dla niego niewypowiedzianą obietnicą. A ‘teściowa’ nie brzmiało wcale tak groźnie. Uśmiechnął się i przyspieszywszy, zrównał się z brunetką, splatając ich dłonie.


Celowo usiadła naprzeciw córek, chcąc cały czas na nie spoglądać. Uśmiechnęła się mając nadzieję, że rozładuje napięcie, które niechcący zbudowała. Obie spoglądały na nią pytająco. Dłonie Toma i Scarlett leżały splecione na stole. Powoli przyzwyczajała się do jego obecności. Naprawdę cieszyła się, że jej córka miała kogoś, kto tak o nią dbał. 
- Chciałam z wami wyjaśnić pewne rzeczy. Nie powiem, żeby było mi łatwo, dlatego zacznę od tych łatwiejszych. Dziś Fitzner pytał mnie, jakie są nasze odniesienia do woli mamy. Scarlett? 
- Nie wydaje mi się, żebym na razie chciała się budować. W moim wypadku Hannah raczej nie trafiła. Co innego, gdybyśmy byli już małżeństwem i mieli piątkę dzieci - to ostatnie wyraźnie spodobało się Tomowi, uśmiechnął się ukradkiem. Jednak nie umknęło to uwadze Sophie. 
- Jadę do Francji - nie chcąc dłużej dusić w sobie tej informacji, Liv odparła po krótkiej chwili ciszy, skupiając na sobie uwagę pozostałej trójki. - Postanowiłam spróbować. Druga taka szansa może mi się nie trafić - udawała, że nie widzi pytającego spojrzenia Scarlett. - Musisz mamo pogadać z tym prawnikiem, jak to ma wyglądać - jej entuzjazm był prawie wiarygodny.
- Dobrze, kochanie - Sophie, również nieco oszołomiona posłała jej krótki uśmiech. - Załatwię to. A teraz... muszę to wreszcie powiedzieć - jęknęła żałośnie, lokując wzrok w swoich dłoniach. Było jej bardzo ciężko - pamiętacie, kiedy opowiadałam wam o sobie i Nico? - Córki potwierdziły skinieniem głowy, ale ona nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. - Nie wyjawiłam wam całej prawdy. Powiedziałam wam, że kiedy udało mi się uciec z domu, poczęła się Liv - Sophie zdawała się być skrępowana poruszaniem tak osobistych tematów w obecności Toma, jednak twardo ciągnęła dalej. Kątem oka zerknęła w jego stronę. Słuchał uważnie. - To nie jest do końca prawda - dziewczyny spojrzały na siebie pytająco, a potem znów na matkę. - Wówczas począł się Shie - odparła nieco niepewnie.

- Że kto? - wypaliła Scarlett. 
- Wasz brat.
- Jaki brat? - Liv zupełnie zbita z tropu, nerwowo poruszyła się na krześle. - Mamo? - ponagliła po krótkiej chwili ciszy. Kobieta zbierała w sobie siły, by odkryć przed córkami ostatni element układanki. Bała się swoich reakcji, wciąż była zbyt mało odporna na te wspomnienia.

- Wasz brat - powtórzyła cierpliwie. - Tak, jak mówiłam kilka tygodni przed rozwiązaniem, rodzice dowiedzieli się o ciąży. Nie obyło się bez krzyków, obelg i pretensji. To, co wówczas usłyszałam... Tego nie życzę nawet wrogowi. Wszystko po tym ucichło. Znów trafiłam pod klucz. Rodziłam w domu z akuszerką. Potem... - Gwałtownie wciągnęła powietrze nosem, chcąc opanować wybuch. Jej głos zadrżał. - Potem usłyszałam, jak płakał. Powiedziała mi, że to chłopiec i za chwilę już trzymałam go w ramionach. To była najpiękniejsza chwila, jakiej doświadczyłam w ciągu tych czterdziestu tygodni. Trzymałam w ramionach namacalny owoc naszej miłości. Niania była przy mnie. Pochwaliła mnie, ucałowała. Chyba wtedy nie myślałam o tym, co będzie dalej. Bez większych oporów oddałam mojego chłopca, by go wykąpano i ubrano. Nie miałam pojęcia, że trzymałam go w objęciach po raz ostatni - nie wytrzymała, głośny spazm pełen goryczy poniósł się po pokoju. Sophie zasłoniła usta ręką, jednak to na nic się zdało, gdy wstrząsał nią szloch. Scarlett mocno ścisnęła dłoń Toma, wpatrując się w matkę. Była zbyt zszokowana, by zareagować. Nawet Liv, która zawsze wspierała mamę, nie ruszyła się z miejsca. Sophie starała się oddychać głęboko, powoli opanowując swój wybuch. - Przepraszam. Nie myślałam, że tak zareaguję. Odkąd oddałam go położnej, już go więcej nie widziałam. Byłam w domu jeszcze cztery dni, bym doszła do siebie. Tyle razy słyszałam jak płakał, a oni po prostu nie pozwalali mi go ukołysać... - Łzy wciąż płynęły po jej policzkach, a gdy uniosła wzrok, zobaczyła, że z oczu Scarlett również płyną strużki łez. Poruszyło ją to. Od bardzo, bardzo dawna nie widziała, by jej młodsza córka płakała. Mocno ściskała dłoń Toma, patrząc matce prosto w oczy. Liv wpatrywała się w nią z przejęciem. Była jakby nieobecna. Bardzo zastanawiało ją to, jak przyjmą wieść o bracie. Póki co nie zaobserwowała zbyt wiele. - Po tych czterech dniach, niania oznajmiła mi, że mam się spakować i kierowca odwiezie mnie do Nico. Miałam z nim żyć, skoro tak bardzo tego chciałam i zapomnieć, że kiedyś byłam Durand. O synu też miałam zapomnieć. Rodzice nawet nie pofatygowali się, żeby przekazać mi to osobiście. Życie z Nico było spełnieniem moich marzeń, jednak brzemię wspomnień uniemożliwiało nam pełną radość. Niedługo po tym wzięliśmy ślub. Nigdy nie powiedzieliśmy wam o naszym chłopcu, bo szanse na odzyskanie Shiea były bliskie zeru. Żaden sąd, żadne prawo nie mogło nam pomóc w obliczu możliwości jakie miał ojciec. Próbowaliśmy, ale wszystkie starania szły na nic... Wtedy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, by skupić uwagę na żywej istotce, a nie wspomnieniu. Długie lata minęły zanim tak naprawdę pogodziliśmy się z tym, choć obie byłyście już na świecie... To wszystko jest takie trudne... Mówię wam o tym dziś, bo... Shie przyleciał ze Stanów na pogrzeb Hannah. Wtedy spotkałam go po raz pierwszy. Kruszynka, która ważyła ledwo ponad trzy kilogramy, dziś jest dorosłym mężczyzną, ba. Niedługo sam będzie ojcem - uśmiechnęła się na myśl o wnuku. Choć nie miała pewności, czy przekazała córkom wszystko co chciała, bo nadmiar emocji mącił jej myśli, poczuła ulgę. Wielki ciężar spadł jej z serca. Dokładnie przyjrzała się uparcie milczącym i równie mocno wpatrującym się w nią dziewczynom. Tom, jakby z oczekiwaniem, przyglądał się Scarlett. Widać, że wieść ta porządnie zmąciła im myśli. Postanowiła dokończyć. Wzięła głęboki oddech. - Shie mieszka w domu Hannah, w zasadzie to teraz jego dom, bo zapisała mu go w testamencie. Nie powiedziałam wam o nim wcześniej, bo potrzebowałam troszkę czasu, by oswoić się z myślą, że znów go mam, że odzyskałam swojego synka. Ja wiem, że to dla was dużo, że wciąż zaskakuję was jakimiś rewelacjami, ale dla mnie to też jest trudne... - Urwała troszkę koślawo, wciąż czekając na jakąś reakcję. Po kilku kolejnych chwilach nie wytrzymała. - Na litość Boską! Powiedzcie coś... - Głos Sophie drżał już na dobre, zupełnie straciła nad nim panowanie, ale zupełnie się tym teraz nie przejmowała. Jej spojrzenie przemykało między jedną, a drugą, chcąc odnaleźć choćby cień czegokolwiek. Scarlett pierwsza ocknęła się z zamyślenia. Była zupełnie skołowana. W ciągu ostatnich miesięcy zmieniło się więcej niż przez całe jej życie. 
- Mam brata - szepnęła bardziej do siebie niż do mamy. Zwilżyła końcówką języka wyschnięte wargi, po czym zagryzła je. Dumała tak jeszcze krótką chwilę, analizując fakty i starając się opanować rozbiegane myśli. - Mam brata - powtórzyła, jakby chcąc upewnić się, że dobrze zrozumiała słowa mamy. W żaden sposób nie mogło to do niej dotrzeć. Dopiero wtedy nieoczekiwanie zarówno dla siebie, jak i dla Soph, wstała z miejsca i obszedłszy stół, stanęła przed nią. Kobieta nie wiedząc, co brunetka miała na myśli, poderwała się z krzesła, spoglądając na nią badawczo. Wówczas Scarlett mocno się do niej przytuliła. Po prostu ufnie skryła się w ramionach matki. Tak, jak nie robiła tego od lat. Tak, jak córki tulą się do matek. Sophie mając w ramionach brunetkę wybuchła po raz kolejny płaczem. Nie wiedziała, czy to dlatego, że nagromadzone emocje znów przebrały miarę, czy też dlatego, że wreszcie miała przy sobie Scarlett. Przytuliła policzek do głowy dziewczyny, odruchowo kołysząc ją w ramionach. Nawet nie spostrzegła, kiedy Liv dołączyła do nich, mocno przytulając obie. Tom oszołomiony jeszcze wyznaniem Sophie, przyglądał się zaistniałej scenie, uśmiechając się delikatnie. To, co działo się w ich rodzinie szokowało jego, więc wolał sobie nie wyobrażać, jak bardzo poruszone były dziewczyny. Doskonale wiedział, że coraz ciężej przychodziło Scarlett nieustannie walczyć z matką. Uznał to za pierwszy krok ku pojednaniu. Po cichutku wstał i niezauważenie opuścił pokój, zabrał od Scarlett dokumenty i kluczyki od auta i nim wyszedł, jeszcze raz zerknął do jadalnego. Wciąż trwały przytulone. A on będzie miał szwagra.

*

Gorące promienie słoneczne muskały skórę brunetki, grzejąc przyjemnie. Mocniej nasunęła okulary na nos, wygodnie układając się na leżaku. Odetchnęła, czując się zupełnie dobrze. Nie musiała otwierać oczu, by wiedzieć, że Liv reaguje podobnie na tą chwilę relaksu. Miała ochotę odpłynąć i niebyt chwilkę. Nawał zdarzeń i idące z tym emocje, nie pozwalały jej się wyciszyć. Koncert urodzinowy, jej własne urodziny, o których wszyscy zdawali się zapomnieć, pojawienie się brata, cały ten spadek i teraz jeszcze Liv. Oczywiście nie mogła zapomnieć o sobie i Tomie, choć akurat to szło ku dobremu. Odetchnęła znów. Lato zaczęło się już dawno, a ona dotąd nie wpadła na to, by wykorzystać ogródek do jakichś pożytecznych celów, na przykład do opalania. Korciło ją, żeby od serca pogadać z siostrą, ale nie miała ku temu dogodnej okazji. Ta była idealna. Zwłaszcza teraz, gdy tak wiele działo się w ich życiu, powinny ze sobą rozmawiać. A one wciąż się mijały.
- Jesteś pewna tej Francji? - Spytała wreszcie, zsuwając z nosa okulary. Liv nawet się nie poruszyła, choć Scarlett dostrzegła, że cała zesztywniała. 
- Jestem - odparła po chwili namysłu. 
- A Georg?
- Co, Georg? - Zapytała zdziwiona, posyłając siostrze spojrzenie spod ciemnych okularów, po czym niby zupełnie obojętnie z powrotem opadła na leżak. 
- Nie udawaj głupiej, Liv. Doskonale wiesz o co mi chodzi, a ja zdaję sobie sprawę, dlaczego nie chcesz z nim być i wciąż od niego uciekasz. 
- Wcale nie uciekam - powiedziała twardo.
- Uciekasz, bo za bardzo go kochasz, żeby odejść, ale zbyt mocno się boisz, żeby z nim zostać. 
- Ja po prostu jadę na staż! To chyba nie jest zbrodnia, prawda? - Rzuciła z sarkazmem. Scarlett pokręciła głową. 
- Ja nie twierdzę, że to jest zbrodnia. Uważam, że chcesz uciec, ale w ten sposób nie znajdziesz odpowiedzi. Ciebie to wciąż będzie męczyć, a on uschnie z tęsknoty. Georg świata poza tobą nie widzi. Gdyby mógł, sięgnąłby dla ciebie gwiazdkę z nieba. Zrobiłby wszystko, byś tylko była szczęśliwa. Georg nie jest Paulem. On cię nie skrzywdzi - zrobiła krótką pauzę, spoglądając na siostrę. Nawet się nie poruszyła. Jedynym, co zdradzało targające nią emocje, były zaciśnięte w pięści dłonie. Scarlett znów wygodnie opadła na swoje legowisko. - Masz prawo się bać - dodała łagodnie. - Masz prawo nie być pewną tego, co do niego czujesz, czy chcesz z nim być albo, co on czuje do ciebie. Tylko, że ty to wszystko doskonale wiesz. Pomimo pewności, wciąż się boisz. Ja tego nie neguję, bo wiem, że jeśli ty potrzebujesz czasu, on ci go da, ale nie przestań go zwodzić. Bo jeśli wciąż będziesz tylko bywać, on może zapragnąć kogoś, kto zechce zostać. Jeśli naprawdę chcesz tej Francji, to jedź, ale określ się. Wracając co chwila, lądując z nim w łóżku i odchodząc znów, nic nie zdziałasz. Daj mu nadzieję albo zabij ją już teraz, by mógł uporządkować swoje życie, gdy cię nie będzie - siostra nie odpowiedziała. Po chwili, Scarlett poczuła, jak starsza siada obok niej. Miała ochotę się uśmiechnąć, jednak dla dobra sprawy nie zrobiła tego. Wiedziała, że trafiła w sedno. Otworzyła oczy, zakładając okulary na głowę jak opaskę. 
- Ja naprawdę chcę tego stażu - Liv szepnęła, wpatrując się w swoje dłonie. 
- Więc jedź.
- Ale ja nie wiem, czy jestem gotowa, by odejść albo zostać na stałe. 
- Kochasz go? - Liv zawahała się przez moment, wciąż nie patrząc Scarlett w oczy. Wciąż biła się z myślami. 
- Chyba - odparła po chwili. 
- Nie kocha się na pół, Liv. Albo kochasz albo nie. Tu nie ma szarości. 
- Bardzo długo nad tym myślałam i byłam przekonana, że podjęłam decyzję. A jednak wciąż nie wiem. 
- Czujesz się skrzywdzona i każdy związek może wydawać ci się skazany na jedno - Scarlett usiadła, przyciągając Liv do siebie. Siostra oparła głowę na jej ramieniu, wzdychając ciężko. Zadziwiające jak ten wieczny łobuz potrafił się bać. - Spróbuj pozwolić mu się kochać. Zobaczysz, jakie to piękne. Kiedyś powiedziałaś mi; taka miłość zdarza się raz. Teraz ja powtarzam to tobie. 
- Skąd wiesz, że to właśnie Georg jest tą moją połówką? - Spytała niepewnie. 
- Widzę to - brunetka uśmiechnęła się, składając na czole Liv soczystego buziaka. Poczuła, jak się uśmiechnęła. 



Meine kleine Liebe...
Ich werde immer bei dir. 
Vergiss nicht.

Immer ist jetzt.

*


Tekst oznacza:
Moja mała miłości.
Będę zawsze przy Tobie. 
Nie zapomnij. 

Zawsze jest teraz.

15 komentarzy:

  1. ~Burlesque

    5 marca 2010 o 21:26
    Matko Święta. Wchodzę na Prinza i patrzę, a tu Burleska nie skomentowała odcinka! Tak mi się wydaje, że to przez tą matmę zapomniałam. Teraz też będzie krótko, bo musze zadania zrobić na korki. Jestem zachwycona odcinkiem.Liv. Podoba mi się to, że ona tak ucieka, jest taka zagubiona i w ogole. Oczywiscie, że bym chciala, zeby juz sie ogarnela i byla z Dżordżem, ale zlamane serce to jest cos, co nie pozwala Ci zaufac jakiemukolwiek innemu chlopakowi. Wiem cos o tym. Scarlett i Tom to dzikusy. Już raz się przespali i teraz by robili to non stop. Niewyżyte dzieciaki. No, ysz Ty Ty Ty!Wiesz jak zaciekawić czytelnika ;)Caroline i Gucio tez mi sie podobali. Dobrze, ze znam fabule ;)Wiesz, że mi się zawsze podoba? Wiesz? Wiesz?! Jak nie, to teraz juz wiesz. koooooooooooooooooooooooooooooooooocham:*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Anneliese

    4 marca 2010 o 21:25
    Dzisiaj króciutko, bo zaraz leci film! Gustav to biedny jest, tak samo, jak Georg. Nie mogę się doczekac, kiedy Liv w końcu pojedzie do Geo i mu wszystko powie, no. A Scarlett i Tom? Mioooodzio, aaach!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Aveen
    2 marca 2010 o 04:05
    Super.Scarlett ma rację, a Liv może i powinna jej posłuchać. W sumie sama jej doradzała, więc teraz to wróciło.a ta wiadomos o bracie, to mnie schokowała. Ale to chyba nie tylko mnie.super

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Schwarz
    2 marca 2010 o 13:43
    Bardzo podobała mi się reakcja dziewczyn na wiadomość, że mają brata. Nareszcie zaczęło się układać między Scarlett a Sophie. Aaa i mam nadzieję, że Gustav i Caroline odbudują to co było między nimi. Widać, że dziewczyna naprawdę chce się leczyć i życzę im jak najlepiej. To było odważne z Twojej strony, że poruszyłaś temat narkotyków w swojej historii. Ja bym chyba nie potrafiła o tym pisać… I może się powtórzę ale cholernie podoba mi się to co jest między Tomem a Scarlett a zwłaszcza sposób w jaki to uczucie opisujesz ;) po prostu brak słów ^^Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Kamila
    2 marca 2010 o 16:42
    O, jaki piękny odcinek! No, jubileuszowa trzydziestka udała Ci się, że ho ho ;). I to jest długość odpowiednia dla rozdziału. Nie za dużo, nie za mało xD. Gustav mnie tutaj zadziwił. I Ty. Ja wiem, że Ty potrafisz kreować niesamowite historie, pleciesz ich nitki tak, że nikt inny by tego nie wymyślił (a na pewno nie ja) i jesteś doskonała w opisach, ale teraz wykazałaś się również genialną obserwacją ludzkich charakterów, taką bardzo dorosłą. Te opisy, jaki Gustav wydaje się być inny, oddalony, surowy itd… Ja aż go zobaczyłam. Nie tak tylko przeczytałam i zobaczyłam to, co stworzyły słowa, ale jakby to miało również duszę. Piękna scena, ich obopólne cierpienie, miłość i te wszystkie uczucia pomiędzy. Ich walka o siebie nawzajem i siebie razem stała się dla mnie bardzo realna. I powiem, że wreszcie ich lubię :).Rozdział zaczęłaś od Liv i dużo o niej napisałaś, co również bardzo mnie cieszy, bo to chyba moja druga ulubiona bohaterka po Billu. I tu znowu takie wszystko realne, wręcz namacalne… No brak mi słów. Współczuję jej, że ma taki problem, poniekąd coś o nim wiem. I nie wiem, jaką decyzję podjęłabym na jej miejscu bo wiem, że tak naprawdę żadna z nich nie będzie w stu procentach słuszna. Ale zawsze można wypracować kompromis… Niech powie Georgowi, że tak strasznie się boi, ale chce z nim być. I by on jej zaufał i pozwolił jechać do Paryża, żeby ją odwiedzał jak najczęściej. Przecież i tak jakby chłopcy byli w trasie, to musieliby się rozstać, nie? No da się temu jakoś zaradzić… ^^.Tom i Scarlett są fajni, aczkolwiek widzieć Toma takim rozanielonym (jak siedział na łóżku i wpatrywał się w S. wiążącą włosy… xD), to coś naprawdę dziwnego i w pewnym sensie nienaturalnego xDD. Długo oni tak będą? ;).Brawo Sophie! Już się nie mogę doczekać konfrontacji Shie (czy ja Ci kiedykolwiek mówiłam jak cudowne jest to imię?) i sióstr O’Connor.I Billa ;p.Mam nadzieję, że nikogo z tego odcinka nie pominęłam. Zazdroszczę Ci tej trzydziestki i ochoty na kolejną, jak słowo daję ;***.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      10 marca 2010 o 17:41
      Aleś mi dziewczyno nasłodziła! xDHym… powtórzę się po raz enty, że milo mi, że się podoba i dochodzę do wniosku, że osiągnęłam cel i przekazałam to, co przekazać chciałam. Lubisz Liv? To chyba należysz do gatunku wymierającego, bo tutaj wielu mi się skarżyło, że ona jest be ^^ Ja też ją lubię i fajnie, że ją lubisz, że obie ją lubimy^^A Tom to tak jeszcze trochę. Wierz mi, że to anielenie będzie im musiało wystarczyć na baaardzo długo :D

      Usuń
  6. Tiniebla
    2 marca 2010 o 18:33
    Ten odcinek wydawał mi się być wstępem do wydarzeń, które na pewno mocno wpłyną na fabułę. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, jak Gustav powinien zachować się w stosunku do Caroline i właściwie żadna z opcji nie wydawała mi się dostatecznie dobra, właściwa. I jeśli zaskoczyłaś mnie Ich rozmową w takim tonie, to wyłącznie pozytywnie, bo jego reakcja była przede wszystkim wiarygodna i jak najbardziej adekwatna. Jedynie takie podejście do sprawy, moim zdaniem, może uratować Ich oboje. Mam ogromny sentyment do Liv, czasem nawet jest mi bliższa niż Scarlett. Niesamowicie opisujesz Jej wewnętrzne ucieczki i to wahanie, gdy nie wie, którą wybrać drogę. Trzymam za Nią kciuki i mam nadzieję, że weźmie sobie do serca rady siostry. ;))Natomiast pomysł z Shie’m od początku wydawał mi się dość nierealny, bo – która matka pozwoli na odebranie sobie dziecka, w jakikolwiek sposób, nie wspominając o prawnym? Może po prostu jestem zbytnią realistką, by przyjąć coś takiego do wiadomości. W każdym razie czekałam na to, aż opiszesz całą tą historię, bym mogła w nią bardziej uwierzyć. I, co właściwie nie powinno mnie dziwić, dzięki temu w jaki sposób to zobrazowałaś uczuciami Sophie, ta sytuacja nie wydaje mi się już tak odległa od rzeczywistości, jak na początku. :) Teraz czekam już tylko na wspólną scenę z Shie’m. Scena duetu T&S po przebudzeniu zdecydowanie dołącza do moich ulubionych. :) Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przyjdzie im kiedyś zatęsknić za takimi chwilami. Pewnie dlatego, że to „co niebawem nastąpi” na początku jakoś wzbudziło we mnie negatywne przeczucia… Daark, co Ty tam kombinujesz, hmm? ;> ;)Zresztą… kombinuj, kombinuj, bo już czekam na 31, na 100, a choćby i na 329 również ;)) Bo z góry uprzedzam, że jedynie sześćdziesiąt odcinków wcale mnie nie zadowoli ;) Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      10 marca 2010 o 17:46
      Ty też lubisz Liv! Jeeej, jak fajnie ^^Ona tu ma bardzo skomplikowaną ścieżkę życiową. I chyba zaskoczę was tym, jak to rozwiążę ;)A co z Tomkiem i Scarlett? Hym… wiem, że może się wydawać, że oni sobie razem żyją bez problemów, sielsko i anielsko, ale nie skłamię mówiąc, że to najpiękniejszy etap ich związku, ale ciii. 329? Chyba mnie przeceniasz xD i bez tego planów na fabułę mam przynajmniej do [mojej] emerytury^^

      Usuń
  7. ~biała panda
    2 marca 2010 o 19:26
    Obiecuję, że będę czytała następne trzydzieści, a może nawetwięcej jeśli coś takiego planujesz <3 Też czuję, że ten odcinekwpłynie na resztę wydarzeń. Mówiłam Ci już, że piszesz najbardziejgenialne i wciągające opowiadanie jakie czytałam? Piszesz niby takprosto, że można sobie wszystko wyobrazić, a z drugiej strony takwyjątkowo, że trudno powtórzyć to co piszesz. Może za bardzo słodzęale takie jest moje zdanie. Będę odwiedzać tego bloga aż do końca :*

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Róża
    2 marca 2010 o 20:54
    O, pora rozpocząć czytanie ^^. Rozumiem Liv, że ciężko jest podjąć decyzję, otrząsnąć się po nieudanym związku (czy nawet udanym, ale skończonym w sposób… nie do końca idealny). Chociaż to takie smutne, że chwilowo związek jej i Georga opiera się głównie na seksie.A teraz Gustav. Biedna Caroline… W zasadzie są najsmutniejszą parą w całym opowiadaniu. Najwięcej gór i dołków wychodzących tak z „natury”, a nie jakiś zwichrowań charakteru (taka Scarlett na przykład). Nie umiem tego jakoś dokładnie nazwać… Ale oni są zupełnie inni niż reszta Twoich bohaterów. Jednocześnie prawdziwi i zupełnie nierealni. Prawdziwy jest tutaj Bill. To chyba moja ulubiona postać, bo taka… silna. Silna w swoich słabościach, innościach i wierze w siebie samego i swoje możliwości.I moi kolejni ulubieni bohaterowie. Sophie i Nico. Chociaż jego już tu nie ma… Ale Sophie… Wspaniała kobieta we wszystkich swoich niedoskonałościach. Zbyt szybko się poddała, a teraz nieświadomie musi walczyć o wszystko inne. I znowu gmatwam xD.Nie mogę się doczekać, aż Shie pozna dziewczynki. Lubię tą jego narzeczoną, ale to taka cicha woda… Jakoś mam wrażenie, że okaże się w pewnym momencie straszną jędzą xD. Główną parę opowiadania pominę – niech się migdalą w spokoju xD.Cudowne zdanie: „Wciąż trwały przytulone. A on będzie miał szwagra.” Bardzo mnie rozśmieszyło ^^. Mam nadzieję, że sprawa z Liv się rozwiąże i przestanie się bać.”Którędy przeszedł strach, nie ma nic.Jestem tylko ja”.Czekam na kolejną część, Moja Droga :**.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      10 marca 2010 o 17:53
      Właśnie o to chodzi! Ha, czekałam, aż ktoś to powie. Ich związek opiera się na seksie i o to chodzi, że oni się kochają, bo sie kochają, a nie mogą ruszyć o krok dalej, tylko na dobrą sprawę zaczęli od końca. Liv się boi, bo jej związek z Paulem był traumą. Tak jak na początku, był jej szansą. Ona była baaaaardzo niegrzecznym dzieckiem w pewnym momencie swojego życia i on ją okiełznał. I nawet nie spostrzegła kiedy zupełnie przejął kontrolę nad jej życiem, a ona wiedziona poczuciem obowiązku trwała przy nim. Rozgadałam się ^^Wiesz, Nico to też jeden z moich ulubionych bohaterów, ale gdybym uśmierciła Soph, to nie byłoby to samo. Taki miałam zamysł od samego początku. Chyba miałam coś dodać, ale wyleciało i z głowy xD

      Usuń
    2. ~Róża

      10 marca 2010 o 21:25
      I cudownie! Masz rację, że z Sophie nie byłoby to samo. Nico był ostoją. Gdyby umarła ona, to można by nawet powiedzieć, że nie zdarzyłoby się nic szczególnego, bo ona nie zyskiwała bez swojego męża takiej sympatii czytelnika ^^. (Zrozumiałaś mnie? xD).

      Usuń
  9. ~Katalin
    3 marca 2010 o 17:26
    Melduje sie i ja:) Prawde mowiac myslalam,ze Sophie zastanie Scarlett i Toma w dosc intymnej sytuacji, a tu juz wszystko pieknie, ładnie xD Bardzo lubie kiedy oni tak rozmawiają. Ich nie da sie nie kochac, naprawde! xD Z kolei zabiłas mnie watkiem Caroline i Gustava. Jestes mistrzynia monologow. Kiedy gustav mowil, to ja mialam łzy w oczach. Ja wiem,ze ja prawie co note mam lzy w oczach, ale musialam o tym wspomniec. Ten watek zdecydowanie najbardziej mi sie podobal i jest moim najulubienszym od samego poczatku. Chyba lubie takie troche wykolejone postacie:) Strasznie ciekawa jestem jak to bedzie jak dziewczyny poznaja brata! Jak on oprzyjmie je i odwrotnie. I jeszcze bardzo ciekawi mnie co zrobi Georg na wiesc o tym,ze Liv wyjezdza. Juz mam w glowie milion pomysłow jakby to mogło wygladac. Ja to bym seriale brazylisjkie mogła pisac xD Cała ta nota była swietna. Po poprzednim nawale uczuc^^, teraz było nieco spokojniej, taki jakby oddech przed tym, co bedzie dalej. A znajac Ciebie i mglisty zarys fabuly, dalej bedzie tylko ciekawiej:)Moja Ty Krolowo Dark xD :*****

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Lestat
    5 marca 2010 o 19:25
    Nareszcie jestem. Wybacz jeśli komentarz nie będzie taki na jaki zasłużył sobie ten rozdział, ale jestem padnięta zarówno psychicznie jak i fizycznie. Dwugodzinne pisanie pracy historycznej o wyprawach krzyżowych konkretnie mnie wyczerpało i mam absolutnie dość wszystkiego. Jednak tylko w piątek mam jako taki czas, żeby przeczytać rozdział tak więc jestem. Staram się w jakiś sposób zrozumieć Liv. Ona jest w tym wszystkim kompletnie zagubiona. Może to trochę za szybko. Chce, ale się boi. To zrozumiałe biorąc pod uwagę to, przez co przeszła z Paulem. Ale z drugiej strony, może właśnie taka kuracja., kuracja prawdziwą miłością, będzie w jej przypadku najskuteczniejsza. Decyzja na pewno jest, czy raczej była, trudna. Niełatwo zdecydować, wybrać miłość, albo spełnienie marzeń. Mimo wszystko, mam nadzieję, ze dziewczyna wybrała prawidłowo. Bo przecież, jak mawiają niektórzy, nic na tym świecie nie jest ważniejsze od miłości. Och, to było cudowne. Uwielbiam ten wątek, wątek Caroline i Gustava, ale o tym wiesz. I naprawdę chol.ernie mi się podobało to jak przedstawiłaś ich ponowne spotkanie. To było cudowne. I zrobiło mi sie momentalnie zimno w momencie kiedy on powiedział ‚ja ciebie bardziej’ i jestem pewna, ze nie miała na to wpływu to, ze akurat jem lody. (Tak, taka moja kuracja podnosząca na duchu, choć nieświadomi jeszcze bardziej się przez to dobijam, no ale nieważne) Strasznie się cieszę, że Caroline postanowiła się leczyć, a Gustav zdecydował sie być przy niej, nie wyobrażałam sobie zresztą, ze mogłoby być inaczej. On ja zbyt mocno kocha, by zostawić ja w takiej sytuacji. W sytuacji kiedy ona potrzebuje go najbardziej. To taka próba, miłość zawsze jest wystawiana na próby. I ja jestem pewna, ze oni swoją przetrwają, chyba już ją w jakiś sposób przeszli. teraz może być już tylko lepiej, mam nadzieję. Oj ten Tom. Już ja jestem pewna, że on te drzwi do łazienki zamknął bardzo dokładnie xd. To jest cudowne, wiesz? Ta ich miłość. Choć ja w sumie na pewien czas mam miłości absolutnie dość, zwłaszcza po ostatnich dwóch czy trzech dniach. Ale to jest takie cudowne, ta ich miłość, taka prawdziwa. Aż się normalnie chce wierzyć w to, ze taka miłość naprawdę istnieje. A powoli zaczynałam w to wątpić. Och, cudnie, że Sophie w końcu powiedziała dziewczynom o Shie’u. W sumie nie byłam pewna tego jak zareagują, bo znając Ciebie mogłabyś tu napisać wszystko, ale reakcja taka jak miała miejsce jak najbardziej mnie satysfakcjonuje. Mają brata. Nie wyobrażam sobie, ze ja teraz na przykład miałabym się dowiedzieć o tym, ze mam starszego brata, to wydaje się takie nierealne. A nie powiem, zawsze marzyłam o starszym bracie, zawsze. No ale w tym przypadku to pozostaną raczej tylko i wyłącznie wspomnienia, a dziewczynom mogę tylko pozazdrościć. No, mam nadzieję, ze Scarlett raz na zawsze wyperswadowała Liv z głowy pomysł o wyjeździe do Francji. Swoja drogą to nie spodziewałam się nawet, ze strach tak bardzo przysłoni jej świat i racjonalne myślenie, ze naprawdę będzie chciała tam jechać. Rozumiem, ze chce tego stażu, ze to dla niej naprawdę COŚ, ale chyba Georg jest w tym momencie nieco ważniejszy. Nieco bardzo. Bardzo, bardzo. I mam nadzieję, ze zostanie. Cudowny rozdział. Wiem, ze jestem spóźniona, ale tak mam zawsze. A teraz już z niecierpliwością czekam na kolejny. Wiem, ze komentarz jest dość marny, ale ja naprawdę jestem padnięta, obiecuję poprawić się następnym, razem :) Trzymaj sie ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Anneliese
    18 marca 2010 o 20:34
    uwieeeeelbiaaam ten szablon, przez maksymalne U! *serduszka*

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam serdecznie: http://grow-a-spark.blogspot.com/
xoxo