23 kwietnia 2010

33. Najjaśniejsza z gwiazd.

Gardłowy śmiech szatynki zagłuszył dźwięki dobiegające z telewizora, co niewątpliwie zezłościło jej towarzysza. Zaklął cicho pod nosem, uważnie wpatrując się w telewizor. Zepchnął ją z siebie i ignorując jej oburzoną minę, sięgnął pilot i pogłośnił. Nie pomyślałby, że uda jej się zajść tak daleko. W każdym razie, choć nie wiedział z jakiej okazji, sam fakt, że występowała w telewizji, świadczył, że była bardziej konsekwentna niż sądził. W skupieniu przyglądał się Scarlett, wypowiadającej się po drugiej stronie ekranu. Nie tylko zaśpiewała nie najgorzej,  ale co bardziej rzuciło mu się w oczy, ładnie wyglądała. Sukienka dobrze na niej leżała, choć wolałby ją bez. Zwilżył wargi koniuszkiem języka, kodując każdy jej najmniejszy gest. W końcu mógł znów długo jej nie zobaczyć, ale był bardzo cierpliwy. Wiedział, że nadejdzie dzień, kiedy mu się uda. Szatynka usiłowała na powrót zaabsorbować go swoją osobą, jednak on złoszcząc się, że nie pozwalała mu w spokoju przysłuchiwać się dziewczynie, odpędzał ją niczym natrętną muchę. W końcu poddała się. Prychnęła, posyłając nienawistne spojrzenie w stronę telewizora. Skręciła się nieco, sięgając po kieliszek i butelkę szampana stojące na małej etażerce, tuż przy łóżku. Będąc zajętą wypełnianiem kieliszka nie spostrzegła, że jej towarzysz wyłączył już telewizor. Taksował lubieżnym spojrzeniem jej piersi i krągłe biodro, przechylając głowę raz na jedną, a raz na drugą stronę. Kiedy ułożyła się wygodniej, tuż obok niego, atłasowa kołdra zsunęła się jeszcze bardziej, jednak natychmiast zakryła się po samą szyję, przekornie unosząc brwi. Upiła spory łyk trunku, mierząc się z nim na spojrzenia. Chłopak uśmiechnął się przebiegle.
- Oglądając ją w telewizji, wpadłem na pewien pomysł – zagadnął, wodząc dłonią po biodrze szatynki.
- Nie możesz dać sobie spokoju? Ciągłe wracanie do niej zaczyna mnie nudzić – wywróciła oczami, popijając szampana.
- I kto to mówi – prychnął.
- Twoja siostra – na dźwięk własnych słów, zaśmiała się krótko. Chłopak spojrzał na nią powątpiewająco. – Słucham? – odparła znudzonym tonem, na pół siadając oparta o grube poduszki. Chłopak położył się obok niej, wspierając na ugiętym łokciu. Musnął wargami jej przedramię, nakreślając ścieżkę pocałunków, aż do jej obojczyka. Kiedy jego wargi otarły się o chłodny atłas, bez jakiegokolwiek zażenowania częściowo odrzucił przykrycie, odsłaniając piersi dziewczyny. Objął je pełnym zadowolenia spojrzeniem. Lubił je w niej. Szatynka miała ładne ciało, jednak jej obfite piersi robiły na nim szczególne wrażenie. Patrząc na nie, zaczął zastanawiać się, jakie mogły być piersi Scarlett? Przypomniał sobie, jak ściśnięte miseczkami stanika, wyglądały zza niemałych dekoltów bluzek, jakie nosiła. Zapewne były ładniejsze, niż piersi jego siostry. No, ale przecież był cierpliwy. Przekona się o tym w swoim czasie. Wzruszył ramionami, jakby podsumowując swoje myśli i uśmiechnął się. Póki co, miał przy sobie szatynkę, na razie wystarczy. Ujmując dłonią jej prawą pierś, zacisnął ją na niej i zaczął obsypywać pocałunkami lewą. Dziewczyna westchnęła, jakby będąc znudzoną jego poczynaniami. Oparła się wygodniej, czekając, aż skończy się zabawiać i przejdzie do sedna. Ona już się nasyciła. Upiła kolejny łyk szampana, pozwalając, by jego wargi pieściły jej skórę. Zaśmiała się gardłowo, gdy ssąc, połaskotał jej skórę. – Wysłowisz się wreszcie? – odparła lekko ochrypłym głosem. Złożywszy ostatni pocałunek na jej obojczyku, powrócił do swojej poprzedniej pozycji, opierając głowę na ręce.
- Myślę, że wciąż możemy wcielić w życie nasz pierwotny plan – zaczął, spoglądając jej w oczy.
- Albo ona musiałaby doznać amnezji albo ty musiałbyś zrobić operację plastyczną, żeby znów na ciebie spojrzała – dziewczyna zaśmiała się, spoglądając na niego z politowaniem.
- No właśnie! – wykrzyknął uradowany, ciesząc się, że tak szybko zrozumiała, co miał na myśli. Dziewczyna wpatrywała się w niego przez chwilę, a kiedy on pokiwał głową twierdząco, ona zaprzeczyła energicznie. – To jest plan idealny – szepnął, uśmiechając się szeroko. Wziął od niej kieliszek i opróżnił go do dna jednym haustem. – Idealny.
*

Odkąd reporterzy opuścili przyjęcie, poczuł się nieco swobodniej. Mógł do woli wodzić wzrokiem za Scarlett, nie musząc obawiać się, że zostanie na tym przyłapany. Tak, jak nigdy nie obchodziła go opinia publiczna i nie raz robił rzeczy, które niekoniecznie powinien robić oficjalnie, tak teraz, jeżeli w grę wchodziła już Scarlett, nie mógł pozwolić sobie na niedyskrecję. Nigdy tak naprawdę nie poruszali kwestii ujawnienia ich związku. Chyba nie było im to potrzebne, a może dla obojga było jasne, że to jak najdłuższe zachowanie ich związku w tajemnicy będzie dla nich najzdrowsze. Nie potrzeba było salomonowej mądrości, by wiedzieć, że gdyby media dowiedziały się o długo skrywanym sekrecie Toma Kaulitza, zechciałyby odkryć też tajemnice pozostałych członków zespołu. Scarlett bezpowrotnie straciłaby swoją prywatność. Ich spotkania stawałyby się widowiskiem, a pod jej domem utworzyłoby się pole namiotowe. Nie mogłaby wyjść spokojnie do sklepu czy na zakupy, a on nie mógłby po prostu do niej pojechać, by choć na chwilę uciec od blasku świateł. Jednak najbardziej bał się tego, że wysmyknęłaby mu się z rąk. Znacznie większe konsekwencje niż on, mogliby ponieść jego przyjaciele. Gustav zostałby napiętnowany za związek z narkomanką, a Bill mógłby stracić Rainie, którą wyjawienie ich tajemnicy kosztowałoby najwięcej. Georg i Liv byli chyba w najbardziej komfortowej sytuacji, bo przecież ‘nie byli razem’, choć pewnie media i tak utrudniłyby im to ‘nie bycie’. Jeśli świat obiegłaby wieść, że serca wszystkich czterech są już zajęte, straciliby wielu fanów. Zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie lubili ich nie tylko ze względu na muzykę. Ludzie zaczepiający go na ulicy, tłumy fanek wykrzykujących propozycje wszelakiej maści, cały ten zgiełk, to nie zasługa muzyki, a tego co sobą prezentowali. Dla niego, jako muzyka nie było to do końca zadowalające, ale dla niego jako Toma było w pełni zrozumiałe. Show biznes w końcu rządził się swoimi prawami. Płyty, koncerty, gadżety, wszystko mogłoby przestać się sprzedawać, zyski by spadły, a David z pewnością, by się załamał. To byłaby zbyt wysoka cena. Dlatego teraz twardo siedział na krześle i sączył sok. Tak, sok, bo przecież prowadził. Cała ta wizja i rozrachunek zysków i strat odrobinę go przerażały, bo chyba wolałby dojść do innych wniosków. Upił łyk napoju, obrzucając pomieszczenie spojrzeniem spod wpół przymkniętych powiek. Bill zawzięcie rozmawiał o czymś z Jostem, Benznerem i Hoffmannem. Roth w kącie omawiał coś z prezesem, menagerowie kręcili się przy swoich podopiecznych, nie tylko niemieckiej sceny muzycznej. Widział tu gwiazdy nie tylko z Europy, ale również i Ameryki, co było dla niego dużym zaskoczeniem, bo nie spodziewał się, że urodziny wytwórni, w dodatku nie okrągłe, ściągną elitę show biznesu. Transmisja szła nie tylko na cały kraj, ale na świat. Widziały ją miliony. Ciekaw był, czy zdawała sobie z tego sprawę. Tom miał wrażenie, że Scarlett bezpowrotnie przestała być tylko jego. Choć może to stało się już wcześniej? Zapragnął mieć przed sobą szklaneczkę whisky. Tak niespodziewanie. Nie był na to gotów. Mocno ścisnął wysoką szklankę i upił duży łyk soku. Przymknął na moment powieki, nie rejestrując, w którym momencie Bill dołączył do niego. Wziął głęboki oddech, odganiając tą myśl.
- Jost mówi, że to kwestia czasu – rzucił na wstępie. 
- Co takiego? – spytał bezmyślnie, dostrzegając brunetkę w tłumie. Utkwił w niej uważne spojrzenie. Obracała się wśród coraz to nowych osób, ważnych osób, a jemu wydawało się, że zwracają na nią szczególna uwagę. A może był przewrażliwiony? Zaśmiała się perliście, odrzucając na plecy długie loki. Sukienka leżała na niej idealnie. Pomimo eleganckiego kroju, podkreślała kształty Scarlett. Wyglądała w niej jednocześnie niezwykle zmysłowo i wytwornie. Musiał przyznać, że wybór Billa po raz kolejny tego wieczoru okazał się trafiony, choć i tak najchętniej okryłby ją szczelnie swoją bluzą.  Była zdecydowanie zbyt ponętna, jak na grono starych wyg. W jego oczach, Scarlett była tego wieczoru najjaśniejszą gwiazdą, choć nie zdążyła jeszcze w pełni rozbłysnąć. Na kilka sekund odwróciła głowę w jego stronę. Uśmiechnęła się, szepcząc; kocham, nim znów wciągnięto ją w rozmowę. Pojął sens słów brata. Spojrzał na Billa, który też dostrzegł ten gest.
- Jej kontrakt – odparł po chwili. – Ja myślę, że jej się uda. Nie chodzi o to, że nagra płytę i sprzeda ją brawurowo. Ja myślę, że jej uda się osiągnąć prawdziwy sukces. Widzisz, co się dzieje? Wystarczy pięć minut przy niej, a najtwardsi z branży są kupieni. Scarlett ma nie tylko dobry głos, ona ma prawdziwy dar, prawdziwy talent – ku potwierdzeniu swoich słów, westchnął i upił łyk swojego drinka. Tom patrzył przez moment na bliźniaka milcząc, ważąc jego słowa.
- A nam się uda? – szepnął, lokując wzrok w tęczówkach Billa. Był nieco zbity z tropu pytaniem Toma. Westchnął nie odrywając od niego oczu.
- Jeśli nie wam, to chyba już nikomu. Nie znam drugiej takiej pary, która potrafiłaby się pokłócić ze sobą trzy razy w ciągu pięciu minut i zdążyć jeszcze pogodzić się w tym czasie przynajmniej z sześć razy – zaśmiał się krótko. – Nie znam pary, która wodzi za sobą tak tęsknym wzrokiem, gdy tego drugiego nie ma choćby minutę. Nie znam dwóch tak sprzecznych charakterów, które pasowałyby do siebie tak doskonale, więc nie pytaj mnie, czy wam się uda, bo tak będzie bez wątpienia, jeśli oboje nie przestaniecie walczyć o siebie.
- Wiem, ale… - zaciął się, znów wpatrując w brunetkę. – Już wymyka mi się z rąk, już teraz jest daleko, a co potem…? Co będzie, kiedy jej się uda? Będziemy mijać się w tłumie udając, że się nie znamy? – Westchnął, dopijając sok. W tej samej chwili pojął, że właśnie podważa nie tylko uczucie swoje, ale przede wszystkim Scarlett i w duchu oburzył się sam na siebie. Rozważył zbyt wiele scenariuszy. Teraz wszystkie na raz mąciły mu myśli. – Nie stracę jej – dodał po chwili już znacznie pewniej. Bill uśmiechnął się, kończąc drinka.
- To, że nie możesz z nią teraz być, to inna kwestia. Wasza decyzja. Wiesz, nie mówię, że będzie łatwo.
- Nam chyba nigdy nie było – westchnął. – Wiem, że nie mogę jej zamknąć w złotej klatce i chronić przed światem, ale zbyt dobrze znam złe strony tego interesu, żeby przestać się martwić. Ona jest taka… bezbronna. – Bill uśmiechnął się pobłażliwie, przenosząc spojrzenie z rozchwytywanej brunetki na brata.
- Dla ciebie Scarlett będzie bezbronna, nawet zaopatrzona w miotacz ognia – Tom mimowolnie się uśmiechnął, przyznając Billowi w duchu rację. – Doskonale wiesz, że jest silna, że sobie poradzi ze wszystkim i nie pozwoli pokrzyżować planów. Gdyby nie była silna, gdyby nie miała woli walki, nie bylibyście dziś razem – na usta Toma wpłynął jeszcze szerszy śmiech, zupełnie niekontrolowanie, gdy wspomniał sobie, co musiała z nim przejść i jak słodko złościła się, tłukąc mu do głowy, że źle robił. Wydawało mu się, że od tamtej chwili minęły całe wieki. – Jej postura jest złudna. Być może dla wielu wydaje się tylko ładną brunetką z wyjątkowo niebieskimi oczami i silnym głosem, jednak ona ma w sobie siłę wojownika. Najlepszym przykładem jest to, że zaśpiewała dziś, tutaj przed tymi ludźmi. Wiesz, że pytali o nią nawet amerykanie? – Bill zamyślił się na krótką chwilę, jakby dopiero uzmysławiając sobie wagę swych słów. – Ona jest skazana na sukces, a my zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by się nim nie zachłysnęła. Choć – dodał po chwili – nie wydaje mi się, by jej to groziło. Scarlett zbyt mocno tego wszystkiego pragnęła, by jakkolwiek zaprzepaścić swoją szansę.
- Chciałbym do niej iść – Tom uśmiechnął się do Billa, mając wrażenie, że ciężar jaki nosił w sobie cały wieczór nieco zelżał. Dostrzegł Davida, gawędzącego ze Scarlett i wpadł na pomysł, w tej samej chwili wprowadzając go w życie. Uśmiechnął się do siebie i chwyciwszy Billa za rękę, pociągnął go za sobą. Po drodze wygładził koszulkę i poprawił frotę trzymającą dredy. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zwrócić na nich uwagę. Oburzenie młodszego bliźniaka zniknęło tak szybko jak się pojawiło, kiedy pojął, co chodzi po głowie Tomowi. Dyskretnie wyrwał rękę z jego uścisku, kręcąc pobłażliwie głową. Kątem oka dostrzegł, że Tom przybrał swój firmowy wyraz twarzy, który ponoć był niezawodny. Jednak, krótkie spojrzenie i pośpieszny krok zdradzały jego prawdziwe emocje. Zatrzymali się tuż za Scarlett. – Davidzie, może przedstawisz nas swojej gwieździe? – Odrzekł aksamitnym głosem, spoglądając na Scarlett, która powoli odwracała się w jego stronę.
- Myślę, że ta gwiazda należy do kogoś zupełnie innego – odpowiedziała tonem równie uwodzicielskim, jak ton Toma. Spojrzała na niego spod zadziornie uniesionych brwi, uśmiechając się figlarnie i przekrzywiając głowę tak, że on znów miał wrażenie, jakby przejechał go autobus.
- Nie miałem jeszcze okazji pogratulować ci… - zawahał się, udając zamyślenie. – Scarlett, tak? – kryjąc rozbawienie, brunetka pokiwała głową. Tom namyślał się zaledwie kilka sekund, przestąpił z nogi na nogę, po czym serdecznie przytulił Scarlett. – Naprawdę gratuluję – rzekł odrobinę za głośno, po czym szepnął. – Zaraz cię stąd zabiorę – zaśmiała się, wyswobadzając z jego objęć.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy – odpowiedziała starając się być poważną, dając mu jednocześnie do zrozumienia, że nie miała nic przeciwko. – Teraz muszę panów przeprosić, czekam na ważny telefon. – Nim odeszła mrugnęła do Toma, na co on skinął głową, ściskając w dłoni telefon w obszernej kieszeni spodni.

Było dobrze. Było nawet idealnie. Bez większych problemów przebił się przez Berlin. Niebo usiane było milionem gwiazd, a najjaśniejsza z nich siedziała tuż obok niego. Wieczór można było uznać za udany. Scarlett była wyraźnie szczęśliwa, a jeśli ona taka była, to on tym bardziej. Choć od razu nie mógł cieszyć się z nią sukcesem i musiał czekać na to całe trzy godziny, nie wliczając w to samej gali i godzin ją poprzedzających, to teraz te chwile, w których odczuwał jakiekolwiek niezadowolenie zupełnie straciły na wartości. Zerknął na nią, mimowolnie uśmiechając się pod nosem. Siedziała z przymkniętymi powiekami, opierając głowę na zagłówku. Jej buzia miała wyjątkowo błogi wyraz, a pełne wargi układały się w subtelny uśmiech. Mimowolnie westchnął czując, kiedy jej drobna dłoń delikatnie zacisnęła się na jego udzie. Skupił uwagę na drodze, ignorując jej prędkie palce wystukujące nieznany mu rytm bliżej niż dalej miejsca, w które jej dłonie nie powinny się zakradać podczas jazdy samochodem, a już zwłaszcza, gdy on prowadził. Odkaszlnął, wilżąc spierzchnięte wargi koniuszkiem języka. Spojrzał krótko na Scarlett, napotykając jej figlarne spojrzenie. Usiłował skarcić ją własnym, ale chyba mu nie wyszło. Patrzyła na niego z niewinnym uśmiechem, robiąc niecałkiem niewinne rzeczy.
- Scarlett – mruknął, zaciskając dłonie na kierownicy. – Ja prowadzę – odparł z naciskiem. – Jeśli nie przestaniesz, będę zmuszony zatrzymać się w pierwszym lepszym miejscu i zrobić z tobą rzeczy, o których właśnie zacząłem myśleć – znów zwilżył usta, głośno przełykając ślinę. – Przez ciebie – dodał z wyrzutem, na co jej dłoń mocniej zacisnęła się na udzie Toma, a smukłe palce zakończone długimi paznokciami wbiły się w materiał spodni, drażniąc skórę.. Zaśmiała się cicho, gdy zagryzł wargi, mimowolnie przyspieszając.
- Nie zapomnij skręcić – mruknęła zalotnie, skrobiąc paznokciem w jeans. Posłał Scarlett kolejne oburzone spojrzenie. Wywróciła oczami, zabierając dłoń i zaśmiała się cicho. Tom zwalniał, aż wreszcie zatrzymał się, zaparkowawszy tuż przed bramą. – Pusto, wiedziałam, że tak będzie – westchnęła, zupełnie tracąc humor. – Co mi to daje, że oglądali mnie wszyscy czworo razem, kiedy po powrocie zastaję pusty dom. Nie liczyłam na żadne tarant, ale myślałam, że będą w domu, skoro nie dzwoniły… - wzruszyła ramionami, odpinając pas. – To chyba właśnie to, czego się boję. Boję się, że kiedy dotrę na szczyt będę tam sama – przeniosła wzrok z pogrążonego w ciemnościach domu na zatroskaną twarz Toma.
- Przecież jestem przy tobie, Maleńka – szepnął, gładząc wierzchem dłoni jej policzek. Uśmiechnęła się nieznacznie, przytulając się do dłoni Toma.
- Chodź ze mną. Nie chcę być dziś sama – poprosiła cichutko.
- Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz – Tom uśmiechnął się, całując dłoń brunetki i prędko wysiadł z samochodu, by otworzyć bramę.

Chwyciwszy się jedną dłonią komody, zdjęła wysokie szpilki. Odetchnęła z ulgą, czując pod zmęczonymi stopami chłodne panele. Cały dzień na wysokich obcasach dał jej nieźle w kość. Odkąd skończyła szkołę i mało wychodziła z domu, odwykła od ich noszenia. Choć z racji swojego niskiego wzrostu była skazana na wysokie buty, nie protestowała, bo uwielbiała wysokie buty wszelkiej maści, ale jak na złość szybko zaczynały boleć ją nogi. Po drodze do swojego pokoju zajrzała do dziennego, gdzie Tom zdążył się już rozgościć i majstrował coś przy dvd. Uśmiechnęła się i powoli wspięła się schodami na piętro. Przebrała się w coś wygodniejszego i wciąż się nie spiesząc, wróciła do salonu. Po całodziennych emocjach dopadło ją znużenie. Chyba wciąż nie wierzyła. Wszystko zdawało się być krótką chwilą, a zdarzyło się tak wiele rzeczy. Choć była w pełni świadoma minionych zdarzeń, tak naprawdę nie docierały do niej w pełni. Ani to, że śpiewała przed prawdziwą publicznością, ani to, że wśród niej było tak wielu znanych ludzi, ani to, że ten wieczór tak naprawdę zmieni bardzo wiele. Zatrzymała się w przejściu miedzy holem, a salonem, dochodząc do wniosku, że przecież śpiewała dla gwiazd, które podziwiała, że znajdowała się z nimi na jednym przyjęciu, że rozmawiała z niektórymi, że to wszystko działo się naprawdę i nie był to tylko piękny sen, a jawa, najprawdziwsza jawa. Uśmiechnęła się do siebie. Przez cały wieczór nie zdawała sobie sprawy z tego, że obracała się w kręgach, w których zawsze pragnęła się obracać. Widziała tylko znanych ludzi, z tyloma rozmawiała i przychodziło jej to zupełnie naturalnie, bez większego skrępowania. Ta myśl zdawała się jej być zbyt odważną, jednak czuła się równa im wszystkim. Może dlatego, że była w pełni świadoma swoich możliwości? A może to znamię bycia z gwiazdą? Może to dlatego, że nauczyła się żyć w cieniu blasku fleszy, że niejako towarzyszyły jej na co dzień? W każdym bądź razie, jedynym czego była pewna to, to, że miniony dzień zdawał się być zupełnie nierealny, choć tak odczuwalnie prawdziwy. I chyba była szczęśliwa. Musiała stać tak już dłuższą chwilę, bo Tom zaczął się jej bacznie przyglądać. Posyłając mu wdzięczny uśmiech, wzruszyła ramionami i lekkim krokiem podeszła do Toma, obejmując go w pasie. Zadarła głowę, układając usta w dziubek i przymykając powieki. Tom zamknął dziewczynę w szczelnym uścisku, jednak nie pocałował jej, jak sobie życzyła. Wpatrując się w nią z czułym uśmiechem, czekał aż skończy się jej cierpliwość. Lubił się z nią droczyć. Nie minęła chwila, a jedno oko Scarlett otworzyło się, spoglądając na niego turkusową tęczówką. Uchyliło się i drugie, mierząc go podejrzliwym wzrokiem. Wargi chłopaka ułożyły się w szelmowskim uśmiechu, gdy Scarlett zrobiła oburzoną minę.
- Czy ty się Kaulitz, aby nie pomyliłeś? – rzuciła zabawnie oskarżycielskim tonem, a on pokręcił przecząco głową, na co ona zmrużyła oczy, przeszywając Toma spojrzeniem. – Jeszcze będziesz chciał buzi! – żachnęła się, usiłując wyswobodzić z jego objęć. Jednak Tom nie zamierzając jej na to pozwolić, z figlarnym uśmiechem na ustach, utrudniał Scarlett zadanie. Trzymał ją mocno w ramionach, mając ubaw, gdy ona próbowała się w nich wyrwać. – Puść mnie ty… ty, ty, ty! – zaperzyła się, nie mając słów. – Ty nieczuły Kaulitzu! – Tom roześmiał się serdecznie i przytulił Scarlett, wykorzystując chwilę jej nieuwagi. Burzyła się, szamocząc w jego ramionach i mamrotała pod nosem, narzekając na jego kompletną znieczulicę i zupełny brak jakichkolwiek pozytywnych uczuć wobec niej. Robiła w to tak zabawny sposób i rumieniła się przy tym tak uroczo, że nie mógł przestać się uśmiechać. W jednej chwili z dystyngowanej wschodzącej gwiazdy przeobraziła się w jego małą dziewczynkę, która nie ma pojęcia na czym świat stoi. Między innymi to w niej kochał. Potrafiła tak płynnie i zupełnie naturalnie wpasowywać się w daną chwilę. Nie udawała, nie grała, emanowała prawdziwością. Nawet teraz, gdy nazywała go nieczułym burakiem i bierną zmutowaną pietruszką, sprawiało mu to radość. Czuł się żałośnie ze świadomością, że zachwyca go nawet, kiedy była zła, ale ważniejsze było to, że dzięki temu, dzięki niej i przy niej był po prostu szczęśliwy. Zamknął usta Scarlett namiętnym pocałunkiem, przerywając jej niekończący się słowotok. Energia, jaką rozpierała ją, gdy bombardowała go słowami, ulotniła się w niewyjaśniony sposób, a ona sama zatonęła w jego ramionach, oddając pocałunek. Tom bez większego trudu obrócił ich ciała o sto osiemdziesiąt stopni i ciągnąc za sobą Scarlett, opadł na sofę. Zamarł na moment, przerywając pocałunek i szeroko otwierając oczy, wydał z siebie bezgłośne ‘au’. Posłał brunetce bolesne spojrzenie. Przyglądała mu się bacznie, nie za bardzo wiedząc, o co mogło mu chodzić. Zmarszczył brwi i rozluźniając uścisk jednej ręki, zaczął niezdarnie szukać czegoś pod sobą. Winowajca okazał się pilotem. Zmierzył go nienawistnym spojrzeniem i niedbale odrzucił na dywan. Scarlett parsknęła cichym śmiechem prosto w tors chłopaka, chcąc ukryć uśmiech.
- Uważaj, bo cię zwalę – mruknął niby obrażony. Brunetka spojrzała na Toma niewinnie, kokosząc się na nim. Celowo wierciła się i ocierała o niego do chwili, w której jego ogromna obraza na nią tudzież pilota, została zastąpiona uśmiechem. Splotła dłonie na jego piersi i oparła na nich brodę. Odrobinę nieudolnie objął ją spojrzeniem, dostrzegając, że mieściła się na nim cała. Zamknął uścisk na jej plecach, gładząc je delikatnie. Pasowali do siebie. – Skąd masz tą koszulę? – zagadnął, zgarniając ręką materiał. Uśmiechnął się, czując pod opuszkami jej delikatną skórę.
- To taty, zwędziłam mu ją dawno temu. Mama była oburzona, twierdząc, że to jedna z jego najlepszych, ale tata oddał mi ją bez oporów. Jak wszystko – dodała ze smutnym uśmiechem.
- Pamiętasz walentynki? – zapytał po krótkiej chwili.
- Pewnie, że tak – jej buzia pokraśniała radością. – To chyba jeden z naszych ważniejszych dni.
- Wtedy rozmawiałem przez chwilę z twoim tatą – Scarlett spojrzała na Toma pytająco. – Wtedy powiedział mi coś, co zrozumiałem dopiero niedawno. On chyba wiedział, wiesz? Wiedział, co rodziło się między nami.
- Tata był bardzo mądrym człowiekiem. Miał w sobie spokój, rodzący poczucie bezpieczeństwa. Rozumiał rzeczy, który zdawały się być niepojęte i miał jakąś taką charyzmę w sobie. Widział więcej, niż mówił – przytuliła policzek do swoich złączonych dłoni. – Brakuje mi go – dodała cicho. W takich chwilach Tom nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć Scarlett. Jej żal był dla niego niepojęty i czuł się bezsilny. Nigdy tak naprawdę nie stracił bliskiej osoby. Wiedział, jakie to uczucie w jednej chwili przestać mieć ojca, jednak nie miał pojęcia, jak to jest, kiedy on umiera. Serce krajało mu się, gdy Scarlett tak bardzo smutniała, wspominając tatę. Nie mógł wtedy zrobić nic, prócz tego, by przy niej być. Choć to czasem wydawało mu się stanowczo za mało. Westchnął, mocniej tuląc ją do siebie. Scarlett milczała, rysując opuszkiem wzroki na jego piersi, a Tom gładził ją po plecach. Prawie nigdy nie zaległa między nimi ciężka cisza. Nawet wspólne milczenie idealnie wpasowywało się w ich bycie. Rozdzwonił się telefon. Scarlett niechętnie wyswobodziła się z objęć Toma i ruszyła do korytarzyka. Odprowadził się wzrokiem. Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha. – Tak?
- Chciałam dzwonić wcześniej, ale Liv mówiła, że mogłoby cię nie być. Byłaś wspaniała córeczko – Scarlett uśmiechnęła się delikatnie, słysząc słowa matki. Oparła się bokiem o komodę, wspierając głowę na ugiętej ręce. Mając ku temu idealną okazję, uważnie otaksował dziewczynę spojrzeniem. Lubił to robić. Lubił patrzeć na nią bez końca. Lubił pławić się w niewinnej gracji jej ruchów, w krągłych kształtach, mimowolnych gestach. Lubił tak po prostu uczyć się jej na nowo i wciąż, zdawałoby się, znając ją na wskroś. Krucze włosy spływały na ramiona i plecy Scarlett, jakby jednolicąc się z kolorem koszuli sięgającej jej zaledwie do pół uda. Brzoskwiniowa skóra tworzyła z nimi subtelny kontrast, nadający jej filigranowej postaci jeszcze więcej zmysłowości. Bill miał rację, mówiąc, że Scarlett dla niego na zawsze pozostanie bezbronna.
- Dzięki. Wróciliśmy niecałą godzinę temu – odparła, pocierając stopą tylną część łydki. Telefon matki zadziałał na nią kojąco. Nie spodziewałaby się, że będzie tego tak bardzo potrzebować po wszystkim, co przeszły. Przeczesała palcami włosy.  
- Byłaś najlepsza. Gdyby widział cię tata… - Sophie westchnęła do słuchawki, a Scarlett mimowolnie wraz z nią.
- Wdział, na pewno widział. Czuwa nade mną – zapewniła matkę z zadziwiająca nawet dla siebie gorliwością. – Śpiewałam też dla niego.
- Wiem, kochanie – kolejne westchnienie. – Shie, Liv, Julie i nawet gosposia, wszyscy ci gratulują. Scarlett? – dodała po chwili.
- Tak?
- Jesteś z Tomem?
- Jestem.
- To nie będziemy jechać po nocy. Wrócimy około południa.
- Dobrze, mamo.
- Odpocznij, córeczko – pożegnała się, po czym odstawiła słuchawkę na bazę. Nawet nie zauważyła, kiedy Tom zbliżył się do niej. Stanął tuż za brunetką, czule obejmując ją w talii. Jego dłonie popłynęły delikatnie wzdłuż jej lędźwi, by skryć jej ciało w swoich ramionach. Oparła się o tors chłopaka, pozwalając, by deszczyk jego drobnych pocałunków obsypał jej szyję. Coś nie dawało jej spokoju. Czuła się spełniona. Osiągnęła cel, była prawie u szczytu. Zrobiła coś, co dane było niewielu i to dawało jej niesamowita satysfakcję, jednak w głębi duszy miała poczucie, że nie wszystko było jak powinno. – Powinnam być chyba bardzo szczęśliwa, nie?
- Będziesz jutro, kiedy się wyśpisz – szepnął, muskając wargami płatek jej ucha. Scarlett wyswobodziła się nieco z uścisku Toma, odwracając się przodem do niego. Krótką chwilę spoglądała w jego mlecznoczekoladowe tęczówki. Rozgościła się w swej oazie spokoju. Niesiona na falach ukojenia, dryfowała wśród świeżej bryzy, odnajdując równowagę. Odetchnęła głęboko. Nic jak spojrzenie Toma nie działało na nią w tej sposób. Usta Scarlett rozciągnęły się w zmysłowym uśmiechu. Oparła się o komodę, spoglądając na niego spod kotary gęstych rzęs. – Lubię, kiedy tak na mnie patrzysz – w oczach Toma błysnął filuterny ognik, zacisnął mocniej ręce spoczywające na biodrach brunetki. Położyła swoje drobne dłonie na jego rękach, sunąc nimi w kierunku jego barków. Opuszki jej palców badały fakturę jego skóry, wgłębienia i wypukłości, niemal podnosząc tą czynność do miana celebracji. Bystre oczy wędrowały w ślad dłoni, bacznie lustrując umięśnione ręce chłopaka. Uśmiechnęła się do siebie, czując jak pod wpływem jej dotyku mięśnie jego ramion napinają się. Tom pochylił się ku Scarlett, mocniej przypierając ją do drewnianej powierzchni i złożył na jej ustach czuły pocałunek, który z każdą kolejną sekundą przeobrażał się w coraz bardziej tęskny, zachłanny. Powiodła dłońmi do jego karku, splatając je na nim. Będąc boso wydawała mu się tak nieprzyzwoicie malutka i drobna. Zabawnie wyciągała szyję, by sięgnąć wyżej. Wszczepiła palce w poły jego koszulki, przyciągając Toma do siebie. Oderwawszy się od Scarlett, zaśmiał się cicho i spoglądając jej w oczy, uniósł ją do góry. Uśmiechnęła się zalotnie, oplatając go nogami w pasie i znów wpiła w jego wargi. Całowała Toma zachłannie, mocno, żarliwie, pragnąc i łaknąc jego czułości, potrzebując bliskości. Prędko pokonywał kolejne schody, potykając się i nie trafiając w stopnie. Śmiała się perliście, gdy jemu plątały się nogi. Jakby tego było mało rozpraszała go wszelkimi możliwymi sposobami. Pod wpływem dotyku jej miękkich warg i gorącego oddechu na jego szyi kręciło mu się w głowie. Zatrzymał się gwałtownie w połowie schodów. Odwrócił się nieco w bok i przyparłszy Scarlett do ściany, namiętnie wpił się w jej wargi. Nacierał na jej ciało skryte w jego objęciach, całując ją mocniej, goręcej. Scarlett brakowało tchu, a jej klatka piersiowa falowała śpiesznie, bijąc w jego tors. Oddychała płytko, namiętnie oddając jego pocałunki. Gdy wreszcie odsunął od niej usta, by dać dziewczynie chwilę wytchnienia, objął spojrzeniem jej twarz. Spoglądała na niego zamglonymi oczami, a jej policzki zaróżowiły się. Uśmiechnął się, odrywając jedną rękę od jej talii. Nie musiał bać się, że wysmyknie się z jego objęć. Znajdowali się tak blisko siebie, że było to niemożliwe. To zadziwiające, że nawet ich ciała tak idealnie pasowały do siebie. Powiódł delikatnie opuszkiem kciuka od jej skroni po brodę, by zawrócić i obrysować jej malinowe wargi. Popatrzył w oczy Scarlett. Biła z nich ufność. Uśmiechnął się, muskając usta Scarlett po raz kolejny, jednak znacznie wolniej, bardziej czule, subtelnie. W przerwie między jednym a kolejny pocałunkiem westchnęła cicho, delikatnie zaciskając dłonie na ramionach Toma. Wiodąc dłońmi wzdłuż jej nóg, ciaśniej skrzyżował łydki brunetki na swoich plecach. Nim ujął ją pod plecami, przyłożył wargi do czoła Scarlett. Musnął je, odrywając jej ciało od ściany i bez pośpiechu pokonał resztę drogi do jej pokoju. Wygięła plecy w zgrabny łuk, odchylając się, by otworzyć drzwi. Powoli uchyliły się, ukazując zatopione w mroku nocy pomieszczenie. Scarlett zadarła głowę, spoglądając Tomowi w oczy. Stali tak kilka chwil, milcząc. – Wejdziemy tam dziś? – wymruczała zalotnie, pocierając noskiem szyję Toma. Westchnął błogo, unosząc w uśmiechu kącik ust. Drzwi trzasnęły cicho, nim zupełnie zniknęli w ciemnościach.  

Słońce chyliło się ku zachodowi. Pomarańczowa kula unosiła się nad horyzontem, zniknąwszy już prawie zupełnie. Narastający półmrok rozświetliły lampiony, znajdujące się dosłownie wszędzie. W każdym kątku ogrodu. Wraz z blaskiem zachodzącego słońca tworzyły niesamowitą atmosferę, której uroku dodawały niezliczone naręcza barwnych kwiatów, rozstawione w plecionych koszach wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Aranżacja rodem z filmu zmieniła ich ogródek w zupełnie inne miejsce. Rozejrzała się jeszcze raz dokoła, pojmując sens całego spisku. Nie bez powodu Bill wyciągnął ją na zakupy, a Liv stroiła cały wieczór. Może trochę spodziewała się, że nie bez powodu siostra potraktowała ją jak lalkę, ale czegoś takiego w życiu się nie spodziewała. Musiała tak przypatrywać się wszystkiemu już dobre kilka minut, bo chóralne ‘sto lat’ zdążyło już zamilknąć, co spostrzegła dopiero w tej chwili. Uradowana Liv stała obok niej, uśmiechając się od ucha do ucha. Spojrzała najpierw na nią, a później po wszystkich, którzy stali przed nią. Była mama, Shie, Julie, Bill, Rainie, Candy, Georg, Gustav i Caroline, a nawet Simone i Gordon, co zupełnie zbiło ją z pantałyku i oczywiście Tom.
- Jesteście niemożliwi – to pierwsze, co przyszło jej do głowy i miało jako taki sens. Nawet nie myślała o tym, że mogłaby mieć przyjęcie, a co dopiero, że miałaby przy sobie wszystkich! W ciągu ostatnich lat przywykła do tego, że świętowanie urodzin kończyło się na życzeniach i ewentualnym piciu po kryjomu z Liv. Nie posiadając znajomych nie urządzała imprez, a wizja takowej z mamą, tatą i Liv średnio jej się uśmiechała. Głównie ze względu na rodzicielkę, z którą pewnie pokłóciłaby się z pięć razy i tyle ze świętowania. Ostatnie lata, to czas obfitujący w dalsze niż bliższe obcowanie z matką, więc ich ocieplające się stosunki były o tyle zaskakująco przyjemne, co zapomniane. Zwłaszcza teraz, gdy mama stojąc z boczku patrzyła na nią i Liv, miała łzy w oczach i uśmiechała się tak czule, że aż nieprawdopodobnie. Uśmiechnęła się wdzięcznie i przytuliła Liv. W końcu obie świętowały. – Wszystkiego najlepszego, siostra, na te twoje ostatnie naste – zaśmiała się cicho, gdy Liv mocno odwzajemniła uścisk. Tuliły się dłuższą chwilę, wyciskając z siebie ostatnie soki i śmiały się do siebie, bo nie potrzebowały mówić. Obie doskonale wiedziały, czego pragną, czego życzą i czego potrzebują.
- Kocham cię, łobuzie – ucałowała Scarlett w policzek i jeszcze raz mocno ją uściskała.
- Kocham cię, łobuzie – odpowiedziała, szepcząc Liv wprost do ucha. Słysząc ciche ponaglenia, wypuściła siostrę z objęć, pozwalając by przytuliła ją mama. Szeptała Scarlett długo na ucho, po czym ucałowała ją w policzek i obie serdecznie się uściskały. Shie życzył jej platynowo platynowej platyny, a Julie, by nigdy nie wątpiła, Bill życzył jej, by była szczęśliwa we wszystkim, co robi, Gustav i Caro niezliczonych pokładów sił i wytrwałości, a Georg, by jej niezłomna siła nigdy jej nie opuściła. Simone z mężem zażyczyli bardziej sobie niż jej ślicznych wnuczków w niedalekiej przyszłości, a wcześniej spełnienia marzeń i by wszystko, co było w niej dobre i piękne, kwitło. Mówiąc to, Simone zerkała na Toma. Wyściskana, wycałowana, obsypana prezentami i rozlicznymi powinszowankami, wreszcie zatonęła w ramionach, na które czekała od samego początku. Ufnie przylgnęła do klatki piersiowej Toma, pozwalając, by kołysał ją w swych ramionach kilka krótkich chwil. Biorąc głęboki oddech, miała wrażenie, że dopiero powietrze przemieszane z jego zapachem mogło wypełnić jej płuca życiodajnym tlenem. Tak bardzo ukochała tą mieszankę mięty, tytoniu i jego perfum. Tom ucałował Scarlett w czubek głowy i odrobinę wbrew jej woli, odsunął ją od siebie, spoglądając na nią z czułym uśmiechem na ustach.
- Moja Maleńka jest już dorosła. No proszę, proszę – szepnął, gładząc opuszkiem policzek brunetki. – Porozmawiam sobie z tobą później. Mam ci do przekazania same nieoficjalne informacje – za jego plecami ktoś zaśmiał się cicho, gdy Tom czule całował Scarlett. Bez pośpiechu, żarliwości i żądzy, smakował jej wargi chcąc włożyć w tą czynność całe swe uczucie, jakie kłębiło się w nim w tej chwili. Powolutku odsunął swoje od ust Scarlett, spoglądając jej głęboko w oczy. – Kocham cię, Maleńka – Scarlett znów wtuliła się w chłopaka, niknąc w jego bezpiecznych ramionach.
- Ja ciebie też, tak bardzo, bardzo – szepnęła, a gdy to robiła jej wargi otarły się o tors Toma. Wiedząc, że musi zabawić gości, wyswobodziła się z objęć Toma i chwyciwszy go za rękę, ruszyła w stronę bliskich. – Nie wiem czyja to sprawka, ale dowiem się i nie będę szczędzić słów – odparła radośnie, uśmiechając się szeroko.

Przyglądał się, jak Candy piszcząc wesoło, ucieka przed Scarlett. Śmiejąc się w głos ganiały po całym ogrodzie, a brunetka ani trochę nie przypominała pełnoletniej. Chwilami zastanawiał się, kto bawił się lepiej Candy czy Scarlett. Za każdym razem, gdy brunetka złapała małą, chwytała ją w objęcia i kręciła się wokół własnej osi i zupełnie przypadkiem lądowała na trawie, turlając się z dziewczynką. Śmiały się do utraty tchu. Candy przepadała za Scarlett i choć był już późny wieczór, wcale nie wyglądała na śpiącą. Spostrzegł Shiea, który też im się przyglądał. Bill wahał się przez chwilę. Póki miał w sobie tyle zacięcia wstał z miejsca i podszedł do chłopaka.
- To się nazywa dojrzałość – zagadnął.
- Ponoć na zawsze trzeba zachować w sobie choć krztę z dziecka – odparł Shie. – Candy chyba nie jest twoja? – zagadnął po chwili ciszy, która między nimi zaległa. Bill upił łyk napoju i spojrzawszy na szatyna, zaprzeczył.
- W papierach jej nie mam – zaśmiał się krótko. – Ale wcale mi to nie przeszkadza. One obie już są moje – powiedział dumnie, spoglądając na Rainie, siedzącą z Liv, Sophie i Simone. – Posłuchaj… - zaczął niezręcznie. – Tak właściwie, to chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. Sprawa dotyczy moich dziewczyn – Shie spojrzał pytająco na Billa.
- Mianowicie?
- Może nie tu, nie dziś. Moglibyśmy spotkać się jakoś na mieście?
- Pewnie. Później zapiszę sobie twój numer – Shie przyglądał się jeszcze przez moment skonsternowanemu wyrazowi twarzy Billa i choć nie rozumiał po co mogłaby mu być potrzebna jego pomoc, doszedł do wniosku, że problem nie był błahy. Nie mógł zapytać o nic więcej, bo Candy przybiegłszy, z impetem wpadła w ramiona Billa.
- Chcę do mamy – odparła, wtulając się w niego.
- A nie mogłaś do niej iść sama, Cukiereczku? – zagadnął, łaskocząc ją pod boczkami. Zaśmiała się radośnie.
- Bolą mnie nóżki i nie mogłam.
- Trzeba było nie biegać tyle ze Scarlett, to by cię nie bolały.
- Ale ja lubię bawić się ze Scarlett. Do mamy – ponagliła. Bill pokręcił głową.
- Dzięki, Shie – posłał mu przelotne spojrzenie, poprawiając dziewczynkę w swych objęciach, ruszył w kierunku Rainie.


Cichutko zamknęła za sobą drzwi kuchni. Podeszła do blatu i oparła się o niego. Przymknęła powieki i odetchnęła z ulgą. Minione godziny były jednymi z najlepszych w ostatnim czasie. O dziwno, tych najlepszych zbierało się coraz więcej. Uśmiechnęła się do siebie, czując na sobie zapach trawy. Uwielbiała spędzać czas z Candy. Ta dziewczynka była niesamowita. Niezwykle inteligentna i rozwinięta jak na swój wiek, a jednocześnie beztroska i taka zwyczajnie radosna, pomimo tego, że jej dzieciństwo do najlżejszych nie należało. Ani trochę nie dziwiła się temu, że Bill pokochał ją tak bezwarunkowo. Słysząc, brawie bezdźwięczne skrzypnięcie drzwi, uchyliła powieki. Tom podszedł do niej i nic nie mówiąc, złożył na jej ustach czuły pocałunek.
- Impreza się udała – odparł, obejmując Scarlett w talii. Umościła się w jego objęciach, zakładając ręce na szyję Toma.
- Ty pewnie o wszystkim wiedziałeś – przekrzywiła głowę, mrużąc jedno oko.
- Oczywiście.
- Tak myślałam.
- Nie masz pojęcia, ile kosztowało mnie dochowanie tajemnicy, ale dałem radę – uśmiechnął się z zadowoleniem, całując czubek nosa Scarlett. – Mam coś dla ciebie – delikatnie wypuścił dziewczynę ze swych objęć i włożywszy ręce do kieszeni, szukał w nich czegoś. – Zamknij oczy – poprosił, a ona posłusznie spełniła jego życzenie. Nie minęła chwila, a poczuła, jak ujmuje jej dłoń i wsuwa coś na palec. Mimowolnie otworzyła oczy, spoglądając na swoją nią. Na serdecznym palcu połyskiwał pierścionek z białego złota z błękitnym oczkiem otoczonym wianuszkiem białych kamieni. Był elegancki i subtelny. Najśliczniejszy. – To topaz – dodał, widząc jej oszołomienie. Wpatrywała się w ozdobę krótką chwilę, otwierając i zamykając usta, chcąc coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust. – To jeszcze nie zaręczyny – zaśmiał się krótko, muskając wargi dziewczyny. – Zobaczyłem go i pomyślałem o tobie. Mam coś jeszcze. Wybacz mi ten banał, ale nie mogłem się powstrzymać – Tom wyjął z malutkiego pudełeczka cienki łańcuszek z drobną zawieszką. Z połową serduszka, na której wygrawerowana była literka jego imienia.
- Tom… - szepnęła, na co chłopak uśmiechnął się i pokazał jej identyczny, wiszący już na jego szyi. Odgarnęła włosy, umożliwiając mu zapięcie łańcuszka. – To jest… one są śliczne – powiedziała cichutko, wpatrując się w swą dłoń. – To musiało kosztować fortunę. Wiesz, że ja nie potrzebuję prezentów. Wystarczy mi to, że tu dziś jesteś. Wspaniały… - szepnęła znów. Tom uśmiechnął się, całując ją czule. Tak bardzo lubił, gdy czuła się szczęśliwa.
- Mówiłem ci, że cudownie dziś wyglądasz? – uśmiechnęła się, wychwytując jego spojrzenie. – Nawet z tą trawą we włosach – ujął między palce małe źdźbło i wyrzucił je, po czym pogładził jej miękki policzek wierzchem dłoni. – Tobie pragnę ofiarować wszystko, co posiadam najcenniejsze. Jeśli zechcesz, zdobędę dla ciebie, nawet gwiazdkę z nieba – pochylił się i czule musnął wargami czoło, policzki i nosek , kończąc na ustach Scarlett.
- Ty jesteś moją gwiazdką z nieba, innych nie pragnę – spoglądała mu w oczy. W jej turkusowych tęczówkach rozlewała się czułość. – Dziękuję – wtuliła się w Toma, szczelnie obejmując go w pasie. Tuląc policzek do jego torsu, czule musnęła go wargami, pozwalając sobie zatonąć w jego bezpiecznych objęciach. 

30 komentarzy:

  1. Burlesque

    27 kwietnia 2010 o 19:52
    Podobało mi się zakończenie. Wiesz, że nie przeczytałam do końca z powodu wyjazdu, ale teraz to nadrobiłam :)Podoba mi się to, że Scarlett lubi dzieci. Ja osobiście za bardzo nie przepadam, ale to plus dla niej, że lubi się bawić. I w ogóle chyba wiem, o czym Billosław chce porozmawiać z Szajem. Mimo, że nie wspominałaś o tym :-P I wynalazłam literówki, ale to odeślę poprawione :)Kocham:*:*:* <3<3<3<3<3<3 ps. patrz, jaki fajski podpis sobie zrobiłam:D teraz nikt mi nie podskoczy:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kasiek
    24 kwietnia 2010 o 01:00
    och…było tak romantyczne i tak ciepło, i słodko, że aż się rozczuliłam. ten końcowy moment, w kuchni, gdy zaczął grzebać po kieszeniach, rozkleił mnie najmocniej. choć nie było w nim seksu ani żadnych jego podtekstów (co kocham) to… po prostu, było cudownie. takiego go widzę, słodkiego i naturalnego, który stoi, uśmiecha się i wszystko dookoła przestaje istnieć. i czasami tak bardzo chciałabym wejść do jakiegoś opowiadania i dostać choć troszkę z tego, co dostają te one, od niego.kochaaaam.ps. kasiek is ugly man xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      24 kwietnia 2010 o 13:11
      Kasiek nie jest agli xDWieesz, to chyba każda z nas po części by trochę chciała. Bo w zyciu przecież nawet jak jest dobrze, to nie ma aż tak dobrze. I choć czasem mi się wydaje, że mają zbyt słodko, że zbyt ukwiecam tą ich miłość, to zaraz myślę sobie, że skoro życie jest tak nieidealne, to niech chociaż fikcja będzie doskonała.

      Usuń
  3. ~Róża
    24 kwietnia 2010 o 11:38
    Wzdychałam co chwilę w tym odcinku. Mike jest idiotą. Operacja plastyczna tylko dlatego, żeby mógł przelecieć Scarlett? Pogrzało go do reszty xD. A już myślałam, że o nim zapomniałaś i da tej biedaczce spokój…Scarlett i Tom to najsłodsze stworzenia na Ziemi, przynajmniej w Prinzu. To jest aż nazbyt idealne. Ale najbardziej się cieszę, że jest Candy! Ona jest kochana. I cieszę się, że Bill będzie rozmawiał z Shiem, cieszę się… No, cały czas xD. Ale uznałam, że jest tutaj stanowczo za dużo seksu, zdenerwował mnie i poczułam się niezadowolona. Niedługo tylko o seksie będziesz pisać, w międzyczasie robiąc zaręczyny xDDDD.Nie mogę się doczekać, aż Liv i Georg się dogadają. A, właśnie! Boskie było to zdanie o „nie byciu”. Było kilka takich, które bardzo mi się podobały. Ale to pobiło na głowę wszystkie.Czekam na kolejny :***.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      24 kwietnia 2010 o 13:29
      Mike ma plan. Bardzo dokładny plan. Dlatego zniknął z życia Scarlett, bo chce by był idealny, ale o tym przekonasz się w swoim czasie xD Gdyby miał zniknąć wraz z końcem szkoły, nie trudziłabym się kreowaniem jego postaci. Wiem, że ten post nie był jakiś świetny. Zdaje sobie z tego sprawę i wcale nie jest mi z tym przyjemnie. Jednak ciszę się, że jednak trochę powzdychałaś^^

      Usuń
  4. ~Traumfaengerin
    24 kwietnia 2010 o 12:20
    Przeczytałam. I… nie zachwycił mnie tak jak poprzednie, aczkolwiek nie było tragicznie ^^. Bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa o co Bill chce zapytać Shie. Mam nadzieję, że dokładnie przedstawisz nam ich dialog. Mike jest chory psychicznie, zdecydowanie. I wiesz, że wywołałam wilka z lasu? Tak się ostatnio zastanawiałam, że duet S&M gdzieś zniknął, ale bardzo się z tego cieszyłam. No i właśnie przestałam się cieszyć :p. Faaajnie, że Scarlett tam była, rozmawiała z tymi wszystkimi ludźmi i w ogóle. Uznałam, że zawalam Ivy, bo ona strasznie narzeka na bycie gwiazdą, a powinna się cieszyć. I że dzięki Twoim opisom Scarlett będzie o wiele większą gwiazdą, niż Ivy jak się nie postaram i dziewczyna nie zmieni swojego nastawienia xD.Prezenty Toma mnie rozczuliły, choć nie wyobrażam go sobie z łańcuszkiem z połówką serca na szyi. Mam nadzieję, że łańcuszek pasował do niego xD. Pierścionek śliczny ^^. Ja też myślałam, że to już zaręczyny xD. Muzyka z Ostatniego Mohikanina przepiękna. I tak przyjemnie mi jeszcze grała, gdy skończyłam czytanie… ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      24 kwietnia 2010 o 13:35
      Jak już pisałam Róży, ten post nie był taki jak być powinien i jakoś to muszę przetrawić. Ale tak to już chyba jest, że jak się w coś zabrnie, to potem trudno zawrócić, nie? Z nim tak było. W ogóle miał być zupełnie inny. Pomińmy. Oj, bo Ivy to by chciała tylko z Billem i do Billa, a jak chciała być gwiazdeczką teraz musi się dzielić. Lajf is brutal^^Tom ma doskonały gust i wybiera same ładne rzeczy. Poza tym będzie nosił ten łańcuszek nosił pod koszulką, żeby mu go jakaś napalona fanka nie zabrała, o.^^Do zaręczyn to jeszcze długa, długa droga^^

      Usuń
  5. ~Nadie
    24 kwietnia 2010 o 13:33
    króóóótko jakoś! ale było mizianie, więc jestem w stanie ci wybaczyć. ale okej, może lepiej przejdę do konkretów, bo znów nie skończę. po pierwsze, ty wiesz, że ja ją pierwszą część czytałam wczoraj (tzn. pierwszy kawałek) i wiesz, że byłam mega zmęczona i czy ja dobrze zrozumiałam, że Mike planuje zrobić sobie operację plastyczną? mwahahh xD po drugie…to miało zostać na koniec, ale już nie mogę, nooo! bo S. i T. są taaaacy fajni, wiesz? jak ja ich lubię razem! i osobno też, no ale razem też też! widzisz, już zaczynam bredzić, jest raaaaaano. po trzecie, tak się zastanawiam, czego biseks może chcieć od shie? i nie mam żadnego pomysłu, więc albo coś przegapiłam albo to będzie jakiś nowy wątek albo jest gejem i chciał zagadać a nie wiedział jak! po czwarte, powinnam właśnie czytać streszczenia WSZYSTKICH lektur od początku gimnazjum, bo wiesz, że ja już we wtorek mam egzaminy? o ile z humana liczę na powiedzmy sporo punktów, tak z matmy będę zadowolona przy 20! bo to co oni tam dają to się w pale nie mieści..mieliśmy dwa próbne i w obu zadanie z fizxyki było źle sformuowane i nie liczyli nam punktów! gaaad, masakra co nie? dobra, koniec. idę czytać te streszczenia ble ble ble (może jednak powinnam była czytać lektury na czas…) i paaaa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Dark Queen

      24 kwietnia 2010 o 14:15
      Tak, chce ją zrobić, bo ma plan, ale to już pisałam, bodaj Róży. Wiem, że S. i T. są fajni. Kto jak kto, ale ja to wiem bardzo bardzo dobrze :DI muszę Cię zapewnić, że ani Bill ani Shie, nie są gejami. Spotkają się w zupełnie innej sprawie xD Zobaczysz. Nie bój się o testy. Toż to pryszcz! Sama zobaczysz, że ten stres i to wszystko okaże się zupełnie niepotrzebne. Ja nie powtórzyłam NIC – tu wcale nie mówię o mojej maturze xD – i polski napisałam na 47 pkt, a matmę… a matmę ciut słabiej xDBędę trzymać kciuki :D

      Usuń
  6. ~Lestat
    24 kwietnia 2010 o 17:41
    Czy ja wczoraj nie mówiłam przypadkiem, że lubię czarne charaktery? Chyba mówiłam. No i nie będę się od tego wymigiwać, bo taka jest prawda, czarne charaktery mają w sobie coś takiego, ze magnetyzują i przyciągają. Ale Mike do tego grona z pewnością nie należy. On jest po prostu irytującym, cynicznym dup.kiem i hipokrytą. Jest niesamowicie wnerwiający z tym swoim uporem. Jakby nie mógł już jej dać spokoju! Ciekawa jestem co on teraz wymyślił. Eeee, operacja plastyczna? Na to bym nie postawiła, zbyt duże ma mniemanie o sobie ten chłoptaś. Czyli zostaje amnezja. Ciekawa jestem co on planuje… Oj ten Tom. Ależ on jest… Tomowaty! Kurczę, no po prostu uwielbiam tego chłopaka u Ciebie. Jest taki idealny. Szkoda tylko, ze ideałów nie ma. No dobra, popija sobie czasem, chociaż już właściwie nie, ale to nie zmienia faktu, ze jest niemal idealny. Czarujący. Tak, to chyba najlepsze słowo. Mówiłam już, ze ich miłość jest cudowna? Na pewno mówiłam, ale ja bym to mogła powtarzać w nieskończoność. No i jeszcze ten prezent urodzinowy. Kurczę, właśnie się zaczęłam zastanawiać nad tym czy kiedyś widziałam chłopaka z zawieszka w kształcie serduszka na szyi. Dochodzę do wniosku, że nie. No, ale to tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, ze jest idealny. Co prawda trochę się to kłóci z moim zapotrzebowaniem na realizm w opowiadaniach, ale w końcu to jest fikcja literacka i w niej czasem właśnie tego potrzeba, tutaj sobie można pozwolić na wszystko :]Zastanawiam się jeszcze nad tym czego Bill może chcieć od Shiea. Przecież on jest policjantem, o ile dobrze pamiętam. Hmm, ciekawe co tam Kaulitz wymyślił? Bo ja jakoś nie mogę znaleźć sensownej odpowiedzi na to jak Shie mógłby pomóc jemu, Rainie i Candy. No, ale tym bardziej niecierpliwie będę czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam, trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      25 kwietnia 2010 o 13:14
      Jeśli jakkolwiek zdradziłabym plany Mike’a, odebrałabym sobie całą zabawę. Z założenia miał być pustym, zbyt pewnym siebie chłopcem i chyba mi się udało. Jego postępowanie miało być jeszcze bardziej godne pożałowania i na pewnie nadrobię tą zaległość^^ Jego plan działania wyklaruje się, choć może nie od razu. Zdaję sobie sprawę z tego, że miłość Scarlett i Toma jest słodka, jest może odrobinę nierealna, ale w moim założeniu oni mieli po prostu kochać. Tak jak innymi bohaterami targają niepewności, strach i co tylko może być, tak oni, gdy pojęli siłę swojego uczucia, oddali się mu bezwarunkowo, choć od razu muszę zaznaczyć, że zawsze słodko nie będzie. Też przejdą swoje^^ Chyba będę okrutna…Pierścionek z topazem był w planie od początku. Do kolekcji brakuje mi tylko szafiru jeszcze^^ W każdym razie, pierścionek z topazem miał być prezentem urodzinowym od samego początku. Taki mały symbol. Turkus otrzymała od taty, topaz od Toma, a o szafirze jeszcze pomyślę^^ Wszystko sprowadza się do niebieskiego i do moich ukochanych kamieni szlachetnych. Natomiast na serduszko wpadłam dziesięć sekund przed tym, nim o nim napisałam. Zobaczyłam scenę, która będzie mieć miejsce w dalekiej przyszłości i musiał je jej ofiarować. Fakt, faceci nie są z reguły tak podatni na szczegóły jak kobiety, ale to w końcu Prinz, prawda? Byłam przekonana, że powód, dla którego Bill zechce rozmawiać z Shie’em okaże się jasny od początku, to Ci zaskoczenie! Kurczę, udało mi się być nieprzewidywalną^^ Wszystko wyjdzie na jaw już niebawem ;) Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. ~K.
    25 kwietnia 2010 o 11:32
    Witam :* Ale się ucieszyłam, gdy weszłam dzisiaj do Ciebie i zobaczyłam nowość. Odcinek bardzo mi się podobał. Był taki lekki, przyjemny, przepełniony uczuciem, jakie wiąże Scarlett i Toma. Widać chłopak bardzo obawia się, o to co się wydarzy, gdy dziewczyna osiągnie sukces. Dla mnie jest to zrozumiałe, bo sam żyje w tym świecie i wie, jak ciężko w nim jest. Mam jednak nadzieję, że ich związek się nie skończy, bo jest naprawdę godzien pozazdroszczenia. Ajć, urodziny! Świetnie tak rodzinnie; najlepsze są takie, gdy spędzasz je w gronie osób, na których Ci zależy. Bardzo mi się podobało! Już nie mogę się doczekać kolejnej nowości ;D Jesteś świetna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      25 kwietnia 2010 o 13:21
      Oj, nie skończy się, nie skończy. Jak już wspominałam wyżej, przyjdą swoje, ale ich miłość jest po prostu, jezt bezgraniczna i prawdziwie prawdziwa. To ta z miłości, której nigdy nie zastąpi inna, choć można być spróbować kochać na nowo. Choć czeka ich wielka próba i to już całkiem niedługo przejdą przez nią, choć początkowo będzie mogło wydawać się inaczej ;) Swoją drogą, kiedy zerknęłam w swoje zapiski, aż dziwnie mi się zrobiło, kiedy uświadomiłam sobie, że to już ten etap historii.. ;)

      Usuń
    2. ~K.

      25 kwietnia 2010 o 21:32
      Zazdroszczę im tego uczucia, bo teraz, to naprawdę rzadkość tak kochać. Cieszę się, że ich miłość jest tak silna, że nikt, ani nic nie jest ich wstanie rozdzielić. :) Już nie mogę się doczekać nowego odcinka :) I życzę Ci, aby ‚ten’ etap opowiadania poszedł Ci równie dobrze, co te wcześniejsze. ;* Jesteś kapitalna! Całuję! :

      Usuń
  8. eternityy
    25 kwietnia 2010 o 19:01
    Dziewczyno jesteś głupia. Tak, mogę tak powiedzieć i to tylko dlatego, że: CO TY JESZCZE ROBISZ NA BLOGACH?! powinnaś książki pisać, zgłaszać się do konkursów i w ogóle wykorzystywać swój hiper talent! I w tym tkwi ta Twoja „głupota”. Taką miłość jaką nam opisujesz, mogę powiedzieć, że… że się spotkałam (nie mówię, że kogoś kopiujesz, nic z tych rzeczy), chodzi mi bardziej, że spotkałam się z nią w realnym świecie. Była taka prawdziwie prawdziwa i bez żadnej skazy, taką przez która wystawiała na próby i te próby się wygrywało. Taka miłość mówią, że się podobno nie zdarza, ja w to nie wierzę, bo to nie prawda jest. Istnieje, tylko trzeba się rozejrzeć. Bardzo lubię Twojego Billa, jak i Toma. Ogólnie mówiąc wydają mi się oni wszyscy tutaj prawdziwi. Nie jakieś wymuszone czy tam wszystko na silę. Mam wrażenie, że oni żyją naprawdę, a Ty tę historię spisujesz, nie dlatego, że ją wymyśliłaś, tylko, że usłyszałaś o niej, że się zdarzyła naprawdę i chcesz ją przedstawić za pomocą słów. Takie odnoszę wrażenie, że TO już było. A Ty to opisujesz tylko dlatego, żeby nikt o niej nie zapomniał. Chyba mnie rozumiesz, gadam jakaś niezrozumiale^^ No mniejsza o to. :D Ogólnie mówiąc, jestem pod w i e l k i m wrażeniem, naprawdę! Jeszcze nigdy nie czytałam takiej historii, która byłaby tak szczegółowa i wszystkie kawałeczki składały się w jedną spójną całość. :) Kocham Cię dziewczyno po prostu za to i mam nadzieję, że jak już wszystko się skończy, zaczniesz coś innego (wolałabym bardziej, żeby to nie było na blogu, tylko w formie papierniczej i żeby taaak ładnie sobie stało w księgarni), ale co ja tu Ci będę gadać. :)Jesteś najlepsza, jesteś moją inspiracją!Pozdrawiam. :)irreplaceable-joe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Queen

      26 kwietnia 2010 o 20:37
      o matko. dzięki wielkie. jak sobie przeczytałam ten Twój komentarz, to aż mnie zamurowało^^Naprawdę, może to zabrzmi trochę patetycznie, ale trudno. Dla mnie autorki opinia taka jak Twoja naprawdę wiele znaczy. Tu nie chodzi o to, że lubię tylko pozytywne opinie. A krytyka jest be. Krytyki też bardzo potrzebuję, by doskonalić, to co tutaj jeszcze takie nie jest. A mój styl ma jeszcze wiele do życzenia. Nie o tym miałam. W każdym razie, opinie takie jak Twoja są mega pozytywnym kopniakiem. Taka świadomość, że są ludzie, którzy naprawdę czekają, bardzo podbudowuje :)A kiedy będzie mnie można znaleźć w księgarni, może uda się tak, że będziesz wiedzieć ;)

      Usuń
    2. eternityy

      29 kwietnia 2010 o 18:50
      Oooo, to ja myślę, że się o tym dowiem. :) Bo takie komentarze (że chaos w nich), to ja tylko umiem pisać. Może następnym razem bardziej mi wyjdzie.^^I powodzenia na maturze, będę trzymać kciuki!

      Usuń
  9. ~Aveen
    26 kwietnia 2010 o 05:54
    Mi brakuje słów, czyli musi być zajebi.ścieJeju, jak ja kocham, jak oni się sobą kochaja.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Schwarz
    27 kwietnia 2010 o 16:41
    Uhh.. nareszcie mam chwilkę, żeby coś tu skrobnąć ;D grrr… nienawidzę Mike’a! Czy on kiedyś zrozumie, że Scarlett nigdy nie będzie jego? Miał swój czas i nie wykorzystał go, to teraz nara. Mmm… odcinek przesłodki! Uwielbiam takie odcinki w Twoim wykonaniu. A co do Billa to czy on może chce pogadać z Shie o sytuacji Rainie? W końcu Shie jest/był policjantem o ile dobrze pamiętam xD a o Scarlett i Tomie się nie wypowiadam bo znów się będę powtarzać ;D powiem tyle, że scena z wręczeniem pierścionka prześliczna! ahh ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Katalin
    28 kwietnia 2010 o 12:08
    A ja wiem chyba co to za plan ma Mike! Haha!:) Sprytna jestem, coooo?:) Dobra, nie bede pisac głupot. Wrócę tu, jak bede mogła na spokojnie, jeszcze raz przeczytać. Si ju:******

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Alevue
    28 kwietnia 2010 o 23:18
    Tęsknię, Kocham i Dziękuję. Za wszystko. Tak po prostu. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Slouch
    2 maja 2010 o 15:16
    Na podstawie twojej historii spokojnie można nakręci film fabularny, albo chociaż serial wielosezonowy xdd Jestem pod wrażeniem, zabrakło mi słów, aby określić twoje opowiadanie :) były chwile, gdy się śmiałam, ale i gdy ocierałam pojedyncze łzy :) niewiele jest osób, które potrafią to u mnie „wymusić” xd mogę dodać takie cudo do linków ? :>[miss-impatient]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Dark Queen

      2 maja 2010 o 23:02
      Serdecznie dziękuję za tak miłe słowa i witam Cię ‚na pokładzie’ ;)Oczywiście, że możesz dodać Prinza do linków. Będzie mi miło ;)

      Usuń
  14. ariel_ka
    3 maja 2010 o 17:21
    Ja to mam tutaj sporo do nadrobienia – dam radę… Miałam się odezwać jak już będę na bieżąco, ale – skoro w tym roku to Ty zdajesz maturę (na szczęście mam to już za sobą -.-”) – to życzę Ci połamania pióra/długopisu/ołówka! Oczywiście będę trzymać kciuki. Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. ~K.
    4 maja 2010 o 17:55
    Powodzenia :* Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Anneliese
    5 maja 2010 o 01:19
    TYLKO NIE MÓW, ŻE MIKE COŚ ZROBI SCARLLET!! Niech lepiej zrobi sobie operację, ja nie chcę, żeby coś się jej stało :( Już widzę tego smutnego Toma :( Och, a reszta postu to zwyczajnie miód. W ogóle to powinno być karalne, ale nie będę teraz się tutaj skarżyć, że po raz kolejny zrobiłaś ze mnie kluchę wielkości kanionu i no.. :D OCH, JACY ONI SŁODCY!!!!!! *serducho* (też tak chcęęęęę! *beczy*

    OdpowiedzUsuń
  17. ~czytelniczka:)
    12 maja 2010 o 17:11
    i jak matura Dark? słyszałam, ze z matmy banalna podobno była ;p co zdawałaś i na jakim poziomie?

    OdpowiedzUsuń
  18. Dark Queen

    12 maja 2010 o 20:41
    cóż, matma łatwa – jak dla kogo^^ dla mnie była do przejścia. myślałam, że będzie gorzej i chyba poprawka mi nie grozi xD reszta nawet przyzwoicie, choć godziny spędzone nad Prinzem, zamiast nad książkami dały o sobie znać, jestem nad wyraz zadowolona. w czerwcu okaże się czy słusznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burlesque

      12 maja 2010 o 22:15
      Kuuuurka wodna Darky pociśniemy na 110% xD ORALNE TEŻ, bo Ty kozaku masz jeszcze jeden dzień, kiedy ja jutro idę na ścięcie. Śmierć przez patrzenie na wredny uśmiech bab siedzących w komisji. Ale jak przez to przejdę to pocisnę attendrissement xD

      Usuń
  19. ~T.'s.
    13 maja 2010 o 08:04
    żeby zmieścić się w 15 minutach musisz po prostu mówić szyyybko. xD ja też tęsknię, tęsknię i czekam.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam serdecznie: http://grow-a-spark.blogspot.com/
xoxo